Tour report



Najnowsza recenzja

Sovereign

Altered Realities
Co za debiut! Jestem absolutnie zauroczony tym co zaserwowała ta norweska ekipa i absolutnie nie dziwię się, że Dark Descent nie zwlekała z kontraktem. Dotychczasowe doświadczenie muzyków Sovereign w takich kapelach jak m.in. Nocturnal Breed, czy Execration na pewno pozwala oczekiwać kompozycji powyżej średniej ligowej, ale ten materiał dostarcza wszystkiego tego, czego zawsze oczekiwal...





Brodequin

Harbinger of Woe
Niczym notoryczny morderca, który w ekstatycznym transie opowiada śledczym o tym, co w momentach szaleństwa robił z dziesiątkami swoich ofiar, tak Brodequin postanowili opowiedzieć nam po 20 latach o swoich nieludzkich praktykach z pierwszych trzech płyt - utrzymywania ofiar na krawędzi agonii w przerażającej pokucie tortur zgniatania, wyrywania, wbijania i rozrywania, ale teraz nadając...





  • Mur '2005 - Frontside, Hedfirst, Sunrise, Face of Reality

    2005-12-14
    Przygotowania do trasy trwały pół roku. Prawie każdą wolną chwilę poświęcaliśmy temu przedsięwzięciu. Wiedzieliśmy doskonale, że musimy zaangażować wszystkie siły, aby wszystko wypaliło jak należy. Na tegoroczną edycję trasy zdecydowaliśmy sę zaprosić sosnowiecki Frontside, warszawski Sunrise i dzierżoniowskie Face of Reality (choć pierwotnie miał grać Al Sirat). Skład zgoła odmienny od poprzedniego, ale uznaliśmy, że MUR będzie takim małym, objazdowym festiwalem, który będzie prezentował szerokie spectrum polskiej sceny, nazwijmy ją, niezależnej. Zależało nam również, aby pokazać, że etykiety i podziały mamy w dupie, a skupiamy się na muzyce i na tym, co dana kapela ma konkretnego do powiedzenia. Nie chcieliśmy na trasie zespołów, które siedzą na tyłkach, marudzą, narzekają na polską rzeczywistość i czekają aż coś im się da. Zaprosiliśmy kapele, które, mówiąc kolokwialnie, zapierdalają, a nie gadają. Idea MUR polega, bowiem na tym, że każdy jej uczestnik musi się zaangażować na maximum swoich możliwości w pomoc przy trasie. Każda kapela, biorąca udział w MUR05 doskonale to zrozumiała i dzięki temu cała trasa wyszła bardzo dobrze, począwszy od promocji i organizacji, przez koncerty, na towarzyskim aspekcie kończąc. Co warte podkreślenia, w nieomal każdym mieście, gdzie graliśmy, po raz kolejny, bardzo pomagały nam lokalne ekipy!!! To jest nieoceniona pomoc, za którą w imieniu całej trasy jeszcze raz chciałem podziękować.

    Czas zatem na mały "tour report":

    Łódź, Dekompresja, 21.X
    Sunrise i Hedfirst wyjeżdżają z Warszawy koło 11.00. Do klubu docieramy o 14.00. Szybkie obwąchanie sceny, przybicie piątek z obsługą. Chwile po nas przyjeżdża Frontside. Rozstawiamy graty, z prób rezygnujemy całkowicie. Tak będzie już do końca trasy. Szybki obiad i wpuszczamy ludzi (zgodnie z planem 17.06). Na pierwszy ogień tego wieczora idzie Redrum, po nich dobrą zabawę rozkręca, swoimi extremalnymi dźwiękami, Toxic Bonkers. Dalej grają już kapele MUR'owe. Ludzi ok. 200. Dobry początek trasy!!! Po koncercie sprawnie zwijamy sprzęt, kilka miłych rozmów i udajemy się do hotelu. Hotel w stylu wczesny Gierek, i jak się później okazuje nie tylko chodzi o architekturę. Dowiadujemy się bowiem, że prysznic kosztuje dodatkowo 5 PLN. Ale nic to, lokujemy się w pokojach a potem czas na małą integrację. Nocne Polaków rozmowy, trochę trunków takich a takich i spanie. Wyjeżdżamy z Łodzi koło 10.00, zanim jednak wbiliśmy się na polski highway, uskuteczniliśmy opcje "śniadanie w Tesco". Stanie się to rytuałem na tej trasie.

    Bielsko-Biała, Rude Boy, 22.X
    Bielsko wita nas piękną pogodą i mega sympatyczną osobą Kvass'a. To dzięki niemu wszystko będzie tip-top tego dnia. Chłop zadbał o wszelakie uciechy, za co pokłony bijemy!!! Klub sporo mniejszy niż Dekompresja, sprawia wrażenie idealnego na nasz koncert. Wszystko idzie zgodnie z planem. Mięsożercy raczą się pizzą, wegetarianie i weganie udają się na smaczne żarełko do jednego z kumpli Sunrise (wybaczcie, ale nie pamiętam jego imienia). Wpuszczamy ludzi - 16.66. Na początek idą lokalsi. Potem przemeblowanie sceny i atak rozpoczyna Sunrise. Niestety, nie udało nam się namówić "pana z klubu" aby zdjąć barierki. Trudno. Mimo tego, Sunrise radzi sobie znakomicie. Publika szaleje \m/. Potem Hedfirst. Mimo, iż pierwszy raz gramy w BB przyjęcie dobre - sala tańczy, sala śpiewa. Na koniec Frontside - piekło i ogień z dupy!! Po twarzach ludzi opuszczających klub widać zmęczenie, ale i zadowolenie. To był na prawdę dobry koncert. Wraz z Kvassem i ekipą udajemy się do hotelu. Wszyscy okupują prysznice - i te męskie i te żeńskie... Kolejne nocne Polaków rozmowy, kupa śmiechu, integracja trwa. Rano pobudka - "śniadanie w Tesco" i udajemy się do Kielc, z łezką w oku żegnając Kvass’a.

    Kielce, Mefisto, 23.X
    Zajeżdżamy pod klub. Piekielna winda wiezie nas na 4 piętro budynku, gdzie znajduje się Mefisto. Miejscówa total. Czujemy się jak na obiedzie u samego Rogatego. Czarne ściany, korzenie na suficie, wyeksponowane 7 grzechów głównych. Na podłodze świecąca, czerwona farba, przypominająca krew. 5+ dla wystroju. Udajemy się w poszukiwaniu kafejki internetowej oraz lokalu wyborczego - tak, tak! trasa trasą, ale obowiązek patriotyczny spełnić trzeba. Gdzieś w przerwie między tymi wszystkimi czynnościami jemy obiad. O 17.06 ruszamy!!!. Ja w tym czasie ucinam sobie rozmowę z dwoma młodzieńcami, którzy opowiadają parę ciekawych rzeczy związanych z koncertami w Kielcach. Mówią również, że znaleźli się na tym koncercie, bo przeczytali o nim, uwaga – w Kurier TV! Tak, tak pojawiły tam się dość spore artykuły o MUR. Na scenę wpadają lokalne bandy. Całkiem niezła zabawa pod sceną. Brak barierek - w końcu! Sunrise gra tego wieczoru fenomenalny gig. Zaraz po nich instalujemy się na scenie i dalej jazda. Skąd publiczność w Kielcach ma tyle siły na zabawę - nie wiem, ale pewne jest to, że ten koncert na długo zostanie nam w pamięci!!!!. Bardzo fajna atmosfera, miły finisz pierwszego etapu. Na koniec, jak zwykle Frontside. Powtórzę: skąd publiczność w Kielcach ma tyle siły na zabawę??? Świetny gig, świetna atmosfera, 100% piekła!. Po koncercie pakowanie i rozjeżdżamy się do domów. Uff. Pierwszy etap mamy za sobą. Everybody happy!


    Katowice, Mega Club, 27.X
    Do wesołej trupy MUR dołącza ekipa z Dżersej - Face Of Reality. Krótkie powitanie i instalujemy scenę. Kto chodź raz był w Mega na koncercie ten wie, że nie ma dziwniejszego klubu w tym kraju. Spod sceny wychodzą schody. Zgodnie z planem: Jedzonko, wpuszczamy ludzi. Rozgrzewkę zaczyna Bottom. Po nich pierwszy gig FOR. Świetne przyjęcie. Moc jest z nimi. Dalej Sunrise, potem Hedfirst i Frontside. Zabawa dobra, ale do tej z Bielska czy Kielc ciut, ciut brakuje. FOR ma również tego dnia premierę swojego debiutanckiego krążka. "Dead nations still exists" schodzi jak ciepłe bułki. Gdzieś w połowie koncertu mały incydent, jakieś dzieciaki, w stanie wskazującym, próbowały obrobić klub z paru browarów. Ochrona zareagowała, rodzice przyjechali, opierdoli swoje dzieci i po zamieszaniu.
    Po koncercie jedziemy do hotelu. Zanim jednak znaleźliśmy się w pokojach... Jesteśmy świadkami scenki rodzajowej. Pod hotelem siedzimy wszyscy w autokarze, zgaszone światła, silnik wyłączony. Po chodniku idzie "zawiana para". Zatrzymują się centralnie przy naszym wehikule i zaczyna się akcja-reakcja, tete-a-tete. Nie wiem, kto się pierwszy za bardzo podniecił i zbyt głośno dał temu wyraz, że się młodzi zorientowali, iż gapi się na nich kilkanaście mord przyklejonych do szyby autokaru, ale cała sytuacja wywołała u większości z nas uśmiech na mordach. W hotelu, zapoznajemy się z ekipą FOR. Znów długie rozmowy przy tym i owym.

    Kraków, Extreme, 28.X
    Poranny rytuał, czyli śniadanie w Tesco. Potem zbieranie przez pół dnia ludzi. Kudłaty rules! Robi się lekko późnawo, a my wciąż nie wyjechaliśmy. W końcu udaje się... Telefon z klubu - czy robimy koncert, bo poszło dużo biletów, nas nie ma, i zaczyna się lekkie zdenerwowanie. Uspokajam szefa, że alles gut i za chwile wpadamy do grodu Kraka. W czasie, kiedy trwa montowanie sceny, jedziemy na wywiad do radia "Bez Kitu". Przebijamy się przez krakowskie korki. Wywiad lux. Wracamy. Na pierwszy ogień idzie opolska Mothra, która zagra z nami też dzień później we Wrocławiu. Dobre granie, połamana muza! Dalej FOR, potem Hedfirst - kolejny raz publiczność w Krakowie daje nam masę pozytywnej energii. Sunrise - długowłosi szaleją przy barierkach!!! I na końcu Frontside. Świetne przyjęcie, doskonały koncert, Extreme się gotuje. Przyjęcie każdej kapeli - malina! Dobra frekwencja, ponad 250 ludzi!!! Pakujemy się i do hotelu. Niestety część ekipy zaczyna chorować, za to reszta się nie poddaje i kolejna noc upływa w wesołej atmosferze.

    Wrocław, Madness, 29.X
    Madness to klub umiejscowiony w starych kolejowych budynkach. Zajeżdżamy do klubu. Miłe powitanie z braćmi prowadzącymi Madness. Znamy się już trochę, wiemy, że zawsze możemy liczyć na ich pomoc i fajną obsługę gigu. Nie wspomniałem o tym wcześniej, ale wszyscy jak zwykle noszą graty, nikt nie leseruje. Dzięki temu akcja idzie sprawnie. Zamawiamy obiad, a w między czasie nagrywamy parę wywiadów na nasze potrzeby. Ruszamy, jak zwykle, punktualnie. Ekipa na bramce - Łysy i Szczur - es jużul, działają sprawnie. Koncert rozpoczyna wrocławski Clon, potem masakruje Mothra!!! Po nich instaluje się FOR, widać, że sporo typów wybrało się właśnie na ich koncert. Mają świetne przyjęcie! Po nich Sunrise, a dalej Hedfirst. Rozkręca się coraz lepsza zabawa. Danie główne – Frontside i wyśpiewane, jak zwykle, wszystkie teksty przez publiczność. Obserwuje występ FS racząc się pysznym grzanym piwem z mikrofalówki... Pakujemy się, wbijamy do autokaru, jedziemy do hotelu. Wcześniej zaś umawiamy się z kilkoma znajomymi na klabing - w końcu trzeba poznać życie nocne Wrocławia. Za przewodnika robi Cris z Core-Poration i niejaki H8. Szybki kebab przed baunsami na Pasażu Niepolda. Odwiedzamy parę klubów, dwa, trzy piwa i do hotelu. Nie był to może szczyt klaberskiego życia, ale temat uważam za liźnięty. \m/ Po dotarciu do hotelu i uświadomieniu sobie, że przecież o to cofamy czas o godzinę, przystępujemy o kolejnych nocnych debat. Rano jemy - UWAGA - śniadanie w hotelu i ruszamy, ku przygodnie, na Poznań.

    Poznań, K2, 30.X
    Ostatni koncert etapu numer 2. Czekając na jednej ze stacji benzynowej, na rogatkach Poznania, na Łukasza z K2, część młodzieży oddaje się przyjemnej "Zośce", wzbudzając zainteresowanie tankujących. Wpadamy do klubu, lookamy scenę i jedziemy na miasto po chłopaków z belgijskiej Chimaery. Koncert otwiera poznański Bare Assed. Z powodu opóźnienia musiałem odwołać ich występ w zeszłym roku, tym razem już jest wszystko cacy!. Po nich przyszedł czas na belgów z piekielnym stopowładnym bębniarzem. Szybka reorganizacja na scenie i grają kapele MUR'owe. Z kapeli na kapele atmosfera robi się coraz bardziej gorąca. Pod koniec naszego występu nikt już nie stoi. Na koniec chóralne odśpiewanie Born To Be Wild ze wsparciem Demona. Frontside pozamiatał jak zwykle. Publika z tego, co widać jest ma maxa uradowana, a my razem z nią! Koniec etapu drugiego. Pożegnaniom nie ma końca, no ale w końcu trzeba wracać do domu.

    Olsztyn, Andergrant, 11.XI
    Do samego końca czekamy na raport o przedsprzedaży z Olsztyna. Wszak nikt nie chce dokładać do biznesu... Wieczorem dzwoni Krzych, szef klubu, mówi jak jest - a jest nieźle, więc jedziemy. Andergrant to chyba najmniejszy z klubów na trasie. Na miejscu spotkanie po latach. Koncert będzie nam nagłaśniał niejaki Hippis, człek zacny, z którego kapelą Projekt-X, Hedfirst miał przyjemność grać dawno temu w Olsztynie. Wpada lokalna telewizja - szybkie wywiady, potem obiad. Jak zwykle wszystko rusza o czasie. Lokalsi młócą, a do występu szykuje się już FOR. Cieszy brak barierek, przez co ekipy mają nieskrępowany kontakt z fanami, młodzież szaleje. Po nich Sunrise, kolejny dobry gig. Podczas naszego występu nieoczekiwanie moja głowa spotyka się z głową jakiegoś młodzieńca, wbiegającego na scenę, co owocuje niezłym guzem. No, ale w końcu metal to nie rurki z kremem. A już tym bardziej metalcore hyhyhy. Na koniec Auman wspiera mnie wokalnie w "Born To Be Wild", ja się rewanżuję tym samym podczas "Bóg Stworzył Mariana (Szatana)" Po koncercie, krótka wizyta w sklepie, niektórzy wybierają Bavarię inni Specjal, a ktoś bierze oranżadę (?). W przemiłym hotelu spędzamy czas na lekkiej imprezie z zieloną wróżką. Jest wesoło, humory dopisują.
    Poranek rozpoczynamy grupową fotą i udajemy się na... śniadanie do Tesco.

    Bydgoszcz, Mózg, 12.XI
    Szybki kontakt z Maćkiem ze Schizmy i już znamy drogę do klubu. Maciek dba o wszystkie luksusy, więc czujemy się komfortowo. Jeszcze wypad na żarcie do GreenWay i zaczynamy gig, tym razem bez supportów. Mózg to idealne miejsce na koncerty, zabawa jednak rozkręcała się dość niemrawo. Powodów do wstydu może wszystkim dostarczyć pewien dziesięciolatek, który przybył na koncert w asyście starszej siostry i rodziców. W pewnym momencie naszego gigu przezorna mama zabiera szalejącego malucha spod sceny. Kuba oszołomiony tym faktem spada ze sceny... Robimy akcje Hedfirst + Auman, a później Frontside + Bayer. Kończymy koncert i pomału się zbieramy. Odbywamy jeszcze miłą pogawędkę z Ollasem, Metoklesem i Michauem z None & Acid. Rozjeżdżamy się na spanie. Tego wieczoru śpimy u ludzi. Część zostaje w klubie. Wielkie dzięki dla tych, co nas pod dach swój przygarnęli!!! Dzięki Maciek za mega pomoc w organizacji i afterek!!

    Gdynia, Ucho, 13.XI
    Zajeżdżamy do Ucha. Na miejscu czeka już ekipa Blindead, o której później. Ucho to klub idealny na koncerty. Część ekipy idzie zwiedzać miasto i port. Zamawiamy żarełko i zgodnie z planem odpalamy festyn. FOR i SUNRISE mają kapitalne przyjęcie. Świetna zabawa. Na początku naszego występu jakby publiczność z lekka niemrawa, potem rozkręca się na dobre. Całość kończy Frontside kolejnym świetnym występem. Wspólne śpiewanie i tym razem znajduje się w repertuarze. Po gigach niestety niemiły incydent, kompletnie pijani członkowie Blindead robią demolkę garderoby... No comments. Dlaczego jest tak, że 27 chłopa, którzy byli na trasie, potrafili utrzymać przez cały czas trasy samodyscyplinę w piciu, nawet przez chwile nikogo nie ciągnęło do dewastacji czegokolwiek, a jeden zespół, który dostaje możliwość zagrania jako support, podczas dość dużego wydarzenia, nie potrafi się opanować? Sorry, ale dno i 5 metrów mułu. Nigdy więcej zespół ten nie zagra z nami, bo niby dlaczego mamy się wstydzić za kogoś??? Trochę wkurwiony tym incydentem, którym Blindead, według mnie, pokazał braku szacunku dla nas wszystkich, pożegnałem się z szefem klubu, jeszcze raz bardzo go przepraszając za całe to zajście. Na szczęście gig udany i kolejny etap mamy za sobą. Jeszcze tylko obiad o 1.00 w nocy na stacji benzynowej i wylot na Warszawę. Aha. Był to ostatni gig Sunrise na trasie. Wielkie dzięki za wszystko!

    Rzeszów, Rejs, 18.XI
    Niestety koncert odwołany. Bardzo słaba przedsprzedaż spowodowała taki a nie inny stan rzeczy. Przepraszamy wszystkich, którzy chcieli nas zobaczyć.

    Lublin, CK, 19.XI
    Na miejscu czekają już na nas ekipy Priority i Fateborn. Duża i głęboka scena pozwala na spokoje ulokowanie całego sprzętu. Dowiaduję się, że Centrum Kultury to nic innego jak przerobiony stary kościół. Szybki wypad na pyszny obiad i zaczynamy. Na początku publika niemrawa, kilka osób pod scena, reszta siedzi z tyłu na krzesełkach. Potem coraz lepiej. Spotykamy znajome twarze z zeszłorocznej edycji. Dobre przyjęcie i zabawa, choć osób mało, mało... Nie nocujemy w Lublinie, całą ekipę zabieramy z powrotem do Warszawy. Tam lokujemy się po mieszkaniach.

    Warszawa, Nemo, 20.XI - Finał.
    Uchylę rąbka tajemnicy, że niewiele brakowało, aby koncert w ogóle się nie odbył. W poniedziałek 14.XI, okazało się, że stary najemca dostał wypowiedzenie z Nemo w trybie natychmiastowym. Zadzwonił do mnie i poinformował abym szukał sobie innego klubu. I zaczęła się jazda. Na szczęście nowy najemca okazał się w porządku ziomem i bez przeszkód pozwolił na zrobienie naszej imprezy. Uff… W klubie byliśmy wszyscy na 15.00. Na supporcie 1000's Will Die oraz Carnal. Dobre granie! Jednak to na FOR zaczęła się mega zabawa. Doskonałe przyjęcie spowodowało uśmiech na gębach dzierżoniowskiej ekipy. Potem czas na nas. Czekaliśmy na koncert w swoim mieście i było jak zwykle bardzo dobrze. Co prawda pojawiły się jakieś incydenty na linii metalowcy-hardcorowcy, które mam nadzieję, nie położą się więcej cieniem na zabawę. Dostaliśmy od ludzi masę pozytywnej energii. Lepszego finału nie mogliśmy sobie wymarzyć. Na sam koniec jak zwykle Frontside wytoczył swoje działa. Publika dalej szalała. Cóż... i Koniec.

    Zżyliśmy się ze sobą na tej trasie. Była sympatyczna atmosfera, nikt nie narzekał, nikt nie marudził. Pomagaliśmy sobie nawzajem, razem taszczyliśmy graty, razem imprezowaliśmy. To była najlepsza trasa, w jakiej było mi dane uczestniczyć. Zero gwiazdorskiego zachowania, zero fochów.
    Szkoda było się rozjeżdżać do domów, jestem jednak pewien, że nasze znajomości utrzymają się na długi czas.

    Podziękowania kierujemy do firm, które wsparły nas logistyką, a zatem: Eastpak&Vans, Heyah, RedBull, Noria, Riff – sklepy muzyczne. Dziękujemy wszystkim patronom medialnym, dziennikarzom, którzy wsparli naszą trasę. Wielkie słowa uznania kierujemy do wszystkich tych, którzy wyklejali nasze plakaty, pomagali jak mogli w promocji MUR’05. Mega dzięki dla wszystkich, którzy nam pomogli podczas tej trasy. Nie zapomnimy Was i tego, co dla nas zrobiliście! Kiedy już chwile ochłoniemy… Zaczniemy przygotowania do III edycji trasy. Po zeszłorocznej wiemy, że to, co robimy ma sens i jest warte poświecenia i wielu wyrzeczeń…

    autor: Bayer (Hedfirst)

    Dodał: Olo

Najnowsza recenzja

Sovereign

Altered Realities
Co za debiut! Jestem absolutnie zauroczony tym co zaserwowała ta norweska ekipa i absolutnie nie dziwię się, że Dark Descent nie zwlekała z kontraktem. Dotychczasowe doświadczenie muzyków Sover...





Najnowszy wywiad

Epitome

...co do saksofonu to był to przypadek całkowity. Bo idąc coś zjeść do miasta napotkaliśmy kolesia który na ulicy grał na saksofonie. Zagadałem do niego żeby nagrał nam jakieś partie i zgodził się. Oczywiście nie miał pojęcia na co się porwał, do tego komunikacja nie była najlepsza, bo okazał się być obywatelem Ukrainy i język polski nie był dobry albo w ogóle go nie było...