Najnowsze recenzje

  • Chaos Echœs - "Mouvement"

    2018 / 2cd
    Nuclear War Now! Productions
    France
    Chaos Echœs - Mouvement Śledzę ten zespół od samych ich początków, jeszcze pod szyldem Bloody Sign i kontakt z tymi Francuzami zawsze robił mi dobrze. Wprawdzie forma pierwszego długograja nagranego już po zmianie nazwy była dla mnie osobiście rozczarowująca, ale staram się zrozumieć zamysł; muzyków, którzy zapowiadali to jako pierwszą część z trzyczęściowego cyklu, gdzie “Transient”, jak sama nazwa wskazuje, miała być chyba czysto transowa. Dla mnie osobiście - trochę za bardzo transowa. Można było w jej trakcie zdjąć słuchawki na 10 minut i po ponownym ich założeniu okazywało się, że praktycznie nic nie straciliśmy. Biorąc pod uwagę, że w muzyce tego ansamblu zawsze działo się bardzo dużo, na bardzo małej przestrzeni, to był to dosyć nietypowy ruch z ich strony. “Mouvement”, ku, nie ukrywam, mojemu zadowoleniu przynosi nam już jednak taki Chaos Echœs, który znacznie bliższy jest klaustrofobicznemu szaleństwu jakiemu zespół ten oddawał się przed zmianą szyldu - gdy słuchacz mógł się czuć jak na przyspieszonym rollercoasterze w niekończącej się galerii sonicznych osobliwości. Już od samego początku niepokojąco wibrujące, gęste kaskady dźwięków wkręcają się mocno, drenując najciemniejsze zakamarki świadomości, aby kilka-kilkanaście minut później, w ciężkich psychodelicznych mantrach wtłoczyć w nie hektolitry nowej, mrocznej magmy. Płynne przejścia pomiędzy utworami sprawiają, że mamy wrażenie słuchania nie oddzielnych, oderwanych od siebie kompozycji, ale jednej długiej, praktycznie czysto-instrumentalnej suity, nieustannie morfującej w nowatorskim, stylistycznym kalejdoskopie, gdzie wzajemnie przenikają się dark/death metal z buzującą, psychoaktywną magmą gitar, około-jazzowe labirynty sekcji rytmicznej z bardzo aktywnym wykorzystaniem werbla i gęsto spowity rytualnymi dymami, szamański dark ambient. Francuzi potrafią świetnie, bez pretensjonalnego, hipsterskiego nadęcia odnaleźć się w tej gęstej sieci pokrętnych ścieżek. Prowadzą skomplikowane abstrakcyjne wątki w sposób absolutnie wciągający i nie gubiąc przy tym koncepcji całości. No i jeszcze ta niebanalna okładka idealnie wpasowująca się w klimat płyty. Wszystko się tu ładnie ze sobą zazębia i choć słucham już tego albumu dobry rok, to znudzenia nie stwierdziłem.

    www.facebook.com/chaosechoes
    chaosechoes.bandcamp.com/
    www.nwnprod.comOlo / 9,5Posłuchaj / oglądaj
  • Betrayer - " Scaregod"

    2018 / 3cd
    Mystic Production
    Poland
    Betrayer -  Scaregod Wreszcie! Wreszcie w pełni godny następca genialnego “Necronomical Exmortis” - demo, które wyniosło Betrayer na top death metalowej sceny w naszym kraju i którego, w mojej ocenie nie pobili już ani na “Calamity”, ani tym bardziej powrotnym “Infernum in Terra” - obydwa skądinąd zajebiste albumy, ale albo każdemu odrobinę czegoś brakowało, albo czegoś było za dużo - nawet jeżeli tylko w sferze produkcyjnej. I choć chyba najlepszym numerem wydaje się być wciąż nagrany tutaj ponownie “Acrid Blood” to cała reszta materiału idealnie oddaje ten klimat opętanego, wczesno-morbidowego riffowania z twardym bluźnierstwem jedynki Deicide. Betrayer był zespołem, który jak mało kto umiał połączyć ze sobą te boskie pierwiastki, a Malta jest jednym z tych producentów, który potrafi nadać temu właściwą formę brzmieniową. Dzięki temu “Scaregod” uderza w nas wspaniałym, staromodnie zjadliwym bluzgiem, ale brzmiąc przy tym świeżo, ‘bogato’, z pełnym, death metalowym pejzażem temp, wijących się i wyjących na tremolach solówek, no i z genialnym growlem Beriala, którego gardłowy wyziew może uchodzić za wzorzec idealnie “mokrego i chrapliwego” i - co istotne - czytelnego. Płyta zdecydowanie bardziej zasługująca na uwagę niż masa współczesnych, zamulonych gniotów brzmiących jak przesterowany, rozgotowany makaron. I jeżeli ktoś sapnie tylko coś o “kolejnym niepotrzebnym powrocie” to przysięgam - wyzwę na solo, jak przystało na internetowego wojownika!

    www.facebook.com/BetrayerOfficial
    www.mystic-production.comOlo / 9Posłuchaj / oglądaj
  • Entropia - "Vacuum"

    2018 / 3cd
    Arachnophobia Records
    Poland
    Entropia - Vacuum Klimatyczny jogging metal. Absurdalna szuflada? A do diabła z tym. Ta płyta naprawdę zmusza do fizycznej aktywności, zmiany przerzutki na szybszą, skakania przez kaniony i wbiegania na ośmiotysięczniki. To jest dosłownie godzinna reklama energetyków w okołometalowej oprawie. Króliczek Alcatela eksploduje w spazmach przeładowania, Lion odgryza głowę próbującego go zjeść dziecka, dziadek podnosi dwoje wnucząt naraz i nie napierdalają go plecy, Chodakowska zaczyna się pocić, a korzeń płonie jak Rzym Nerona. Energia. Dynamika. Ciśnienie. Uwolnienie. Entropia serwuje nam utwory rozwijające się, a w dużej części też brzmiące niczym klasyczne dj-ejskie sety. O ile jednak trance’owe dłużyzny w czysto elektronicznym wydaniu na dłuższą metę strawne są jedynie po odpowiednich zakupach u dilującego kumpla, o tyle Entropia nie babrze się nadmiernie w jednym motywie, nie pozwala nam popadać w katatoniczny stupor - zostajemy zabrani w płynną i dynamiczną przejażdżkę po rozległych obszarach stylistycznych i szerokiej amplitudzie poziomów energetycznych. Godny podziwu jest dokonany przez Entropia postęp w posługiwaniu się coraz bardziej rozwiniętym i zróżnicowanym językiem muzycznym. Na “Vaccum” wije się on niczym wielowymiarowa wstęga Mobiusa co chwilę ukazując inne oblicze zespołu. I to znane do tej pory - post-metal, sludge, blasty i ciężar, i to nowe dla nich, które, jak już wspomniałem, mocno nawiązuje do charakteru muzyki klubowej. Entropia otwiera się na nowe ścieżki, nowe możliwości, robi to z dużą swobodą i pewnością siebie. Narzucają sobie tym materiałem jeszcze bardziej wyśrubowane wymagania na przyszłość i miejmy nadzieję, że nie będzie ich to w żaden sposób paraliżowało.

    entropia.bandcamp.com
    www.facebook.com/mourningentropia
    sklep.arachnophobia.pl
    www.facebook.com/arachnophobiarecs
    arachnophobiarecords.bandcamp.comOlo / 9Posłuchaj / oglądaj
  • Envig - "By Human Hands"

    2018 / 1cd
    Cryptorium Records
    Sweden
    Envig - By Human Hands Klasyczny, motoryczny groove death metal. Ciężko walcujące się riffy, brzmiące tak, jakby zamiast strun gitarzyści założyli sobie czołgowe gąsienice, tratująca niczym batalion piechoty sekcja rytmiczna, wokalista ryczący niskim, zdartym growlem kolejne wersy żywcem wyjęte z “Na Zachodzie bez zmian” Remarque’a i unoszący się nieodzownie nad całością duch potężnego Bolt Thrower, ale też Grave, Hail of Bullets czy Asphyx. Kwestię oryginalności w takich przypadkach należy raczej przemilczeć - Envig dostarcza po prostu wojenny death metal wysokiej jakości, z rozpoznawalnymi kawałkami, z niezłą produkcją, w której nie zgubiono surowego, niedźwiedziowego charakteru nisko strojonych gitar i przesteru HM2. Charakterystyczne dla szwedzkiego oldskula wprowadzanie dodatkowej gitary z melodyjnie snującym się motywem dodaje całości nieco wyrafinowania, a cover “...For Victory” na koniec nie pozostawia wątpliwości co do optyki jaką należy przyjąć wrzucając ten krążek do odtwarzacza. Wtórne czy nie - ja to kupuję.

    envig.bandcamp.com/
    www.facebook.com/Envigsweden/
    open.spotify.com/artist/77KfW9DyhIRV8MtHErMps0
    www.cryptorium.se
    www.facebook.com/cryptoriumrecordsOlo / 7Posłuchaj / oglądaj
  • Reinfection - "Breeding hate"

    2018 / 2cd
    Deformeathing Production
    Poland
    Reinfection - Breeding hate Właśnie sobie uświadomiłem, że czekałem osiemnaście lat na chwilę, kiedy w moim odtwarzaczu zabrzmi drugi album tego monstrum z Przysuchy. To jedna z tych płyt wobec której miałem niesamowicie duże wymagania, własne wyobrażenia jak powinna brzmieć, i przede wszystkim miałem nadzieję, że dorówna przynajmniej swojej poprzedniczce. Nie bawiąc się dłużej w nikomu pewnie niepotrzebne wstępy mówię prosto z mostu - nowa płyta Reinfection zaspokoiła mój apetyt na ekstremalny gore grind, a wszelkim niedowiarkom komunikuję, że warto było czekać! Sekundę po załączeniu "Breeding hate" otrzymujemy mocarny cios w dziąsło, bowiem przed tą 27 minutową burzą nie ma żadnej ciszy, żadnego ostrzeżenia, żadnego intro które przygotowałoby nas na te tsunami dźwięków. Słychać od razu kto gra, cieszy fakt że chłopaki zachowali swój muzyczny charakter i nadal chłostają słuchacza aż miło. Same kawałki wydają się być bardziej przyswajalne, mocne, rwane riffy wkręcają się pod czaszkę i długo nie chcą spod niej wyjść. Samo brzmienie doskonale podkreśla surowy, patologiczny klimat tej płyty, a jeden ze znaków rozpoznawczych zespołu - wokal - nadal jest barbarzyńsko brutalny i jest doskonałym uzupełnieniem tej dźwiękowej masakry. Na debiucie było słychać młodzieńczy bunt i zapał, na "Breeding hate" słychać, że to ci sami oprawcy, którzy jednak nabrali więcej doświadczenia i pragną pokazać światu, że nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Przez cały czas trwania tego krążka jesteśmy atakowani ekstremalnymi tempami, wokalami które przypominają czasem odgłosy wydawane przez pacjentów szpitala dla obłąkanych, i gitarami, które potrafią wbić w glebę. Ostatni utwór to pewna nowość w ich muzyce, ale spokojnie, nie usłyszycie wtedy jakiegoś country czy gangsta rapu, a nieco wolniejszy, zdecydowanie chory, utrzymany w klimacie Epitome utwór, który pozostawi pisk w Waszych uszach. To jedna z najmocniejszych pozycji, która pojawiła się w tym roku, a na naszej rodzimej scenie podejrzewam, że także wiodąca prym jeśli chodzi o tegoroczne wydawnictwa. Jeśli jeszcze nie słyszeliście tej płyty, to przed naciśnięciem przycisku "play" zapnijcie pasy bezpieczeństwa i przygotujcie apteczkę pierwszej pomocy, bo jeśli nawet nie wyłamie wam łokci na lewą stronę i nie zrobi trepanacji czaszki bez znieczulenia, to przynajmniej krwotok z uszu macie zapewniony.

    www.facebook.com/reinfectionband
    www.deformeathing.com
    www.facebook.com/DeformeathingNasum / 9Posłuchaj / oglądaj
  • Conveyor - "An Incarnated Restriction"

    2018 / 1cd
    Art of the Night Productions
    Poland
    Conveyor - An Incarnated Restriction Puławski duet zaskoczył mnie bardzo na plus. Młode chłopaki, ograniczony skład, a ścieżka stylistyczna którą obrali jest bardzo nieoczywista, odważna i wymagająca. Na swoim pierwszym materiale zaprezentowali 45 minut pokręconego, progresywnego death metalu utrzymanego produkcyjnie i kompozycyjnie w duchu starej szkoły - okolice wczesnych dokonań Meshuggah, Voivod, Atrocity, Atheist, czy nawet Ved Buens Ende - ale bez męczącego brzdąkania na rozstrojonych gitarach jak to mają w zwyczaju współcześni filozofowie atonalnego postępu. Rwana dynamika, nieustanne zmiany temp, riffy pokręcone jak taktyczne schematy trenera Gmocha i do tego dosyć klasyczny growl. Przez brak partii solowych(!), bez wyraźnej linii basu i bez jakichkolwiek aranżacji klawiszowych całość brzmi dosyć surowo, ale dajmy chłopakom luz - dla mnie najważniejsze jest, że pomimo całej swojej nieprzewidywalności Conveyor nie grzęzną w bałaganie swoich pomysłów, ani nie doprowadzają percepcji słuchacza do niestrawności i choć ogólna wizja pewnie wymaga jeszcze szlifów i wyraźniejszego spoiwa koncepcyjnego, to nie da się nie zauważyć olbrzymiego potencjału ich grania. Conveyor nie są przy tym nastawieni pretensjonalnie w stosunku do odbiorców i raczej zdają sobie sprawę, że na zainteresowanie szerokiej publiki pewnie trudno będzie liczyć. Wystarczy przecież spojrzeć na losy naszych krajowych ekip pokroju Mess Age, Myopia, Youdash, które w podobnych klimatach nagrywały rewelacyjne materiały, a ostatecznie trafiły gdzieś na margines ektremalnej koniunktury. Taki to już los eksperymentatorów i trendojebców.

    www.facebook.com/ConveyorOfficial/
    www.facebook.com/Art.of.the.Night.Productions/
    www.sztukanocy.plOlo / 7Posłuchaj / oglądaj
  • Mortuous - "Through Wilderness"

    2018 / 1cd
    Tankcrimes Records
    USA
    Mortuous - Through Wilderness Fantastyczny kawał ponurej, oldskulowej mielony z masywnymi zwolnieniami, których nie powstydziłaby się nawet branża motoryzacyjna w USA w okresie kryzysu. Rzadko się zdarza żeby amerykański zespół tak udanie sięgał także do europejskich źródeł, ale kalifornijski Mortuous doskonale łączy miłość do “Onward to Golgotha”, “Mental Funeral” i “Cause of Death” z kultem “Cursed”, “The Rack”, “The Grand Leveller”, czy nawet tych absolutnie najwcześniejszych nagrań My Dying Bride. Krótko po jakże klasycznym intro z akustycznymi gitarami (kiedyś, przed erą klawiszową grane na akustykach intra/outra były przecież nieodzownym elementem każdego demo i płyty) zwala się na nas surowa, brutalna demolka w starym stylu, którą szybko równoważą zmurszałe, ciężkie koła młyńskie średnich temp, podkręconych rwącym trzewia basem i jęczącymi apokaliptycznie solami, a asortyment temp zamykają gniotące bezlitośnie doomowe płyty nagrobne. W którymś z kawałków zaczyna mi się wydawać, że słyszę znajomy głos za mikrofonem - sprawdzam line-up i okazuje się, że mamy tu kilku zacnych gości. Chris Reifert udzielił się wokalnie w dwóch utworach, jego stary znajomy - Dany Coralles do jednego z tych numerów nagrał solo, jedną z solówek nagrał też Derrel z Exhumed, a do tego śliczna gitarzystka Teresa Wallace (Dreaming Dead) zrobiła klimacik partią na flecie w potężnie przetaczającym się, funeral doom metalowym kawałku zamykającym album. Jeżeli podjarani liżecie już monitor to jest to jak najbardziej zdrowa, w pełni uzasadniona reakcja na zajebistość, którą ocieka całe “Through Wilderness”.

    www.facebook.com/mortuous/
    mortuousdeath.bandcamp.com/
    www.tankcrimes.com
    www.facebook.com/tankcrimes
    downloads.tankcrimes.com/
    EU distr.: www.dawnbreed.com/nl/index.php?route=product%2Fproduct&product_id=1466Olo / 8,5Posłuchaj / oglądaj
  • Crawl - "Rituals"

    2018 / 1cd
    Transcending Obscurity Records
    Sweden
    Crawl - Rituals Szwecja gra Szwecję. Może i zielone światło dla trendu na to granie już zgasło, ale jeszcze niektórzy dodają gazu żeby załapać się na końcówkę żółtego. Szansę na realne zaistnienie w gronie rekultywatorów szwedzkiego old school death metalu mają już teraz tylko ci, którzy robią to naprawdę kurewsko dobrze, ale szczęśliwie Crawl łapie się do tej grupy. W dodatku wybrali tą mniej melodyjną, a bardziej surową stronę sztokholmskiej szkoły - w stylu, który równo sympatyzuje z “Left Hand Path”, jak i “Horrified”, ze sprężystą mieloną Paganizer jak i bitką serwowaną przez Skitsystem. Ścierające się betonowe bloki riffów w wykonaniu Crawl nurzają się w crustowym syfie i idealnie zbalansowane w dynamice numery szybko zyskują sympatię swoim młodzieńczym wigorem i nieułagodzoną estetyką. Czujemy się wręcz jak na próbie zespołu - prawie za każdym razem, gdy jedna lub obydwie gitary zostają wstrzymane to ciszę skutecznie zagłusza charakterystyczne wycie sprzęgnięcia (nawet pomiędzy utworami), słyszymy co jakiś czas nabicia pałeczek przed kolejnymi wejściami bębniarza, a wokal pożera nas żywcem na jednym wdechu, ze zwierzęcym rykiem wydobywającym się z jego potężnego gardła. Znam takich, którzy w całej nowej fali staroszkolnego szwedzkiego death wyszukują właśnie tylko tak brzmiących perełek i, wbrew pozorom, nie pojawiło się ich aż tak wiele. Transcending Obscurity wyłapała wcześniej podobne Henry Kane i Crawl też charakteryzuje się uderzającą bezpośredniością i spartańskim charakterem kompozycji. Jeżeli nie przeszkadza Wam zatem, że utwory trwają po dwie i pół minuty, że nie ma w nich solówek, że okładka pasuje bardziej do randomowego, religijnego black metalu, a wszystko jest skandalicznie nieodkrywcze to Crawl potrzebuje bardzo Waszej kasy. Na struny, na paliwo, na spirytus, na kolejne songi.

    www.facebook.com/CRAWLSWE/,
    crawldeath.bandcamp.com/
    transcendingobscurity.bandcamp.com/
    tometal.com/
    www.facebook.com/transcendingobscurityrecords/Olo / 7,5Posłuchaj / oglądaj
  • Eroded - "Necropath"

    2018 / 2cd
    F.D.A. Records
    Italy
    Eroded - Necropath Drugi album włoskich death metalowców, którzy powstali w 2003 roku we włoskiej Alessandrii, ale zadebiutowali dopiero w 2012. W zespole bębni gość, który przed laty udzielał się na gitarze m.in. w Mortuary Drape i Voids of Vomit, a żeby było ciekawiej, na gitarze mamy Lorenza Opfergeist, który z kolei bębni w black metalowym Movimento d`Avanguardia Ermetico (wydawanym przez Avantgarde Music). Zostawmy jednak te instrumentalne przesiadki i przejdźmy do konkretów - zawartość "Necropath" to stuprocentowy old school death metal utrzymany bardzo mocno w skandynawskim duchu. Surowe betoniary gitar tonące nieco w studziennym brzmieniu, silny, sprężysty bas, luźne naciągi bębnów, ociekający flegmą growl i jęczące sola. Eroded całkiem nieźle brzmią, ale nie podejmują nawet najmniejszej próby łamania schematów przyjętej konwencji. Wszystko jest do bólu typowe dla licznej gromadki przedstawicieli tego typu grania z ostatnich lat i nie wybijające się ponad średnią-przyzwoitą. Dobra praca sekcji nie jest niestety w stanie zatuszować banalnej mielony riffów i w efekcie utwory przelatują w sposób praktycznie niemożliwy do zapamiętania, a nawet rozróżnienia. Jeżeli jednak łykacie wszystko w szwedzkim duchu - od Grave i Paganizer po Necrovorous, Puteraeon, Mass Burial, Oniricous, Fatalist itp. to możecie brać się też spokojnie i za Eroded nie zwracając uwagi na moje postękiwania.

    www.facebook.com/erodeditaly/
    fda-records.com/
    www.facebook.com/FDAREC/Olo / 6,5Posłuchaj / oglądaj
  • Supreme Carnage - "Morbid Ways to Die"

    2018 / 3cd
    Redefining Darkness Records / Raw Skull Records
    Germany
    Supreme Carnage - Morbid Ways to Die Niemiecki Supreme Carnage miele death metal wg. klasycznych, europejskich przepisów - ciężko przewalające się, motoryczne riffy, wyraźne linie melodyczne, głębokie, gardłowe growle i bezlitośnie gniotąca, masywna maszyna bębnów. Skojarzenia głównie z Gorefest, Hail of Bullets, ale też Centinex, Vader, Vomitory, współczesnym Asphyx, no i oczywiście Grave, od których, jak się wydaje, zaczerpnęli pomysł na tytuł płyty. Jest to już trzeci album zespołu, i choć ciężko się u nich doszukać jakiegoś charakterystycznego, własnego pierwiastka, to zdecydowanie warto odnotować wysoki poziom wykonania, kompozycyjne zróżnicowanie i wzorową produkcję studia Soundlodge. W zasadzie wszystko jest podręcznikowo nienaganne i jeżeli nie przeszkadza Wam, że słuchając Supreme Carnage możecie pomylić ich z kilkunastoma innymi zespołami z naszego kontynentu grającymi staroszkolny death w tym stylu, to możecie sięgać po ten krążek bez cienia litości dla swojego portfela.

    www.supremecarnage.eu
    www.facebook.com/supremecarnage
    supremecarnage.bandcamp.com
    www.redefiningdarkness.com
    www.rawskullrecordz.orgOlo / 7Posłuchaj / oglądaj
  • Ataraxy - "Where All Hope Fades"

    2018 / 2cd
    Dark Descent Records
    Spain
    Ataraxy - Where All Hope Fades Trochę nieszczęśliwe jest według mnie opisywanie Ataraxy jako zespołu death/doom metalowego - znacznie bliższe prawdy byłoby określenie ich twórczości jako współczesny dark metal z death metalowymi korzeniami. O ile oczywiście przywiązujecie jakąkolwiek wagę do nomenklatury stylistycznej, bo sam zespół raczej nie wydaje się zawracać tym sobie głowy. Produkcje Hiszpanów są w każdym razie idealne wtedy, gdy bardziej niż gruzu i zdołowanych gitar poszukujecie pokornego obcowania z majestatyczną i eteryczną atmosferą zaświatów. Już na debiucie wydawało mi się, że żeby go nagrać musieli chyba wejść w studio w stan śmierci klinicznej, aby tak doskonale oddać dźwiękami pozagrobowe fantasmagorie. Na “Where All Hope Fades” wszystko to zyskuje jeszcze bardziej na gęstości i staje się jeszcze bardziej wielowymiarowe. A zgodnie z tym co mówią sami muzycy, także w warstwie tekstowej zanurzyli się oni znacznie głębiej w ciemne zaułki swojej świadomości. W szerokich ramach gatunkowych Ataraxy maluje ponure pejzaże opuszczonych światów, przesiąknięte zimnym, wywołującym dreszcze niepokojem i rezonujące odległymi jękami zagubionych dusz. Fragmenty wyciszenia nie oznaczają tutaj wcale wytchnienia, złowieszczo uwodzące harmonie gitar hipnotyzują i prowadzą na skraj ziejącej otchłani, w którą spycha słuchacza nacierająca ściana gęstych dźwięków, a nad wszystkim swoje panowanie roztacza rozdzierający wokal Javi’ego, którego obłędnie rozpaczliwa maniera ma w sobie zarówno coś z van Drunena jak i wczesnego Schuldinera. Ostatecznie płyta jest niesamowicie wciągająca już od pierwszego kontaktu, nawet jeżeli muzyczna narracja prowadzona jest mało dynamicznie. Jednak właśnie to nieprzerysowanie w żadnym elemencie i fakt, że Ataraxy nie sili się na odtwarzanie jakichkolwiek wzorców z przeszłości czy współczesności jest wielkim atutem tego krążka. Unikalna ekspansja ciemnej energii jakiej doświadcza słuchacz na swojej osobie staje się wkrótce uzależniająca i bardzo długo nie pozwala wyprosić się z odtwarzacza.

    www.darkdescentrecords.com
    darkdescentrecords.bandcamp.com
    www.facebook.com/ATARAXY-281047751876Olo / 9Posłuchaj / oglądaj
  • Ectoplasma - "Cavern of Foul Unbeings"

    2018 / 2cd
    Memento Mori
    Greece
    Ectoplasma - Cavern of Foul Unbeings Kolejna miodna pozycja z Memento Mori, która rzuci na kolana wszystkich, lubujących się w stylistycznej stagnacji death metalowych purystów. Debiut tych Greków gdzieś mógł się Wam przewinąć, ale jeszcze wtedy nie uzyskali tak grobowego brzmienia, no i za bębnami nie mieli jeszcze Maelstroma (m.in. Dephosphorus, Embrace of Thorns, czy kiedyś w Ravencult, Dødsferd i wielu innych). Tutaj brzmienie jest już naprawdę głęboko ryjące w cmentarnej glebie, pokryte grubą warstwą zmurszałych szczątków, a przewalające się ciężkimi obuchami riffy z równo i motorycznie pracującą sekcją, głęboko ziejącym growlem i wijącymi się w makabrycznych paroksyzmach solami roztaczają cudowny aromat zgnilizny klasycznych przedstawicieli tego gatunku po obu stronach Oceanu - Morpheus Descends, Rottrevore, Excruciate, Wombbath, Morta Skuld, Resurrection, Demigod, Disgrace i dziesiątki innych, których z pogardą opluwali w swoich recenzjach brytyjscy dziennikarze z Metal Hammera. Po okresie względnej posuchy w takim graniu na przełomie wieków mamy znów wysyp zespołów zafascynowanych klasycznym podejściem do death metalu, jak i tym wszystkim co wpływało na nastolatków ją tworzących. Drugie życie dostały więc stare horrory, tematyka zombie, historie gore-sex, nekromanci, Conany i Hellraisery. Na “Cavern of Foul Unbeings” też dostajemy pełno wstawek z tej półki filmowej, a na sam koniec także cover Unleashed, który w wykonaniu Greków zabrzmiał świetnie, choć nieco odstaje stylistycznie od całego albumu.

    www.facebook.com/Ectoplasma-1579524392276613
    www.ectoplasma187.bandcamp.com
    www.memento-mori.es
    www.facebook.com/memento.mori.label
    www.youtube.com/channel/UChHTHjKUxwoMu9UqrABF7WAOlo / 8Posłuchaj / oglądaj

Najnowsza recenzja

Sovereign

Altered Realities
Co za debiut! Jestem absolutnie zauroczony tym co zaserwowała ta norweska ekipa i absolutnie nie dziwię się, że Dark Descent nie zwlekała z kontraktem. Dotychczasowe doświadczenie muzyków Sover...





Najnowszy wywiad

Epitome

...co do saksofonu to był to przypadek całkowity. Bo idąc coś zjeść do miasta napotkaliśmy kolesia który na ulicy grał na saksofonie. Zagadałem do niego żeby nagrał nam jakieś partie i zgodził się. Oczywiście nie miał pojęcia na co się porwał, do tego komunikacja nie była najlepsza, bo okazał się być obywatelem Ukrainy i język polski nie był dobry albo w ogóle go nie było...