Najnowsze recenzje

  • Cattle Decapitation - "To Serve Man"

    2002 / cd
    Metal Blade Records
    USA
    Cattle Decapitation - To Serve Man US death metal combo Cattle Decapitation are truly one of a kind, but not musically. On their Metal Blade debut the band presents 13 cuts of grinding death metal with vegan lyrical content. Musically they have a lot in common with "Corpsegrinder" era Cannibal Corpse without the interesting dynamics and hammering groove. "To Serve Man" opens with 'Testicular Manslaughter' which is basically an entire blastbeat track. 'I Eat Your Skin' and 'Writhe In Putressence' bring back the glory days of Broken Hope. Probably the major complaint with "To Serve Man" is that Cattle Decapitation throws their all into the first track and does not deviate from that formula through out the following 12 tracks. 'Land Of the Severed Meatus' finally sees the band incorporating some kind of structure into their blasting no-thrills death metal with breaks, mosh riffs and some kind of variation in the drumming. Being halfway through the record now Cattle Decapitation have already lost the listener's attention. 'Pedeadstrians' is another track worthy of your attention which shows that Cattle Decapitation can write interesting death metal if they want to. 'Long-pig Chef and the Hairless Goat' follows in these footsteps. Josh Elmore's guitar holds barely enough punch for this genre and David Astor's drums are powerful enough to be annoying. Elmore does however re-instate the use of guitar leads. These leads aren't truly functional as a whole but deserve a mention anyway. Bassist Troy Oftedal wrote most of the music on this album, which might explain why the bass only is audible three times on the entire album. Travis Ryan's vocals are inarticulate and uninteresting due to the poor choice in vocal lines. The artwork by Wes Benscoter is one of the few highlights on this messy record. The lyrics are probably the most interesting of the entire record as they illustrate the band's vegan concept rather well. Given the circumstances that "To Serve Man" is Cattle Decapitation's debut effort this record isn't entirely bad. More lacking in execution and songwriting than on interesting ideas Cattle Decapitation are not destined for obscurity yet. This outfit certainly has the potential to grow out to an interesting entity. Greatly plagued by the brutality-for-brutality's-sake stigma "To Serve Man" would have worked splendidly as a 3 track EP, but not as a full length record. Avoid or buy if you're truly collecting anything that bears the death metal mark.

    www.cattledecapitation.comWouter / 5
  • Hemdale - "Rad Jackson"

    2002 / cd
    Relapse Records
    USA
    Hemdale - Rad Jackson "Rad Jackson" compiles the entire discography of legendary Ohio death/grind formation Hemdale. This 38 track disc contains the band's classic demo as well as their long out-of-print splits with Exhumed, Exit-13, Disgust. The first 13 tracks are the Exhumed split "In the Name Of Gore" originally released in '95 on Visceral Productions. If you never heard 'Delicious Gory Fun', 'Tasty Hemorrhoidal Tissue' or 'It Burns. and It Just Plain Smells Bad' before, you might want to further investigate your death/grind classics, pronto! This part of "Rad Jackson" is concluded by a cover of 'Curse the Gods' by German cult thrashers Destruction. The next 5 tracks are the Exit-13 split originally released in '96 on Visceral Productions, including Napalm Death ('Rise Above') and Grave ('Extremely Rotten Flesh') covers. The following 4 tracks are the Disgust split originally released in '97 on Visceral Productions. Also included is Hemdale's 14 track demo which was originally released in '94. As far as I hear nothing has been re-mastered whatsoever which preserves the authenticity of the presented material. As always, Relapse has done an outstanding job in compiling this quintessential long out-of-print material in a beautiful package. The artwork alone justifies the purchase as it as computer rendered collage of images from classic Italian zombie/splatter movies through the late '70s to mid '80s. If you don't own any of these death/grind classics yet, pick up "Rad Jackson" and prepare to get your head ripped off.

    www.relapse.comWouter /
  • Ravished Flesh - "Psychic Enema"

    2002 / promo
    Polska
    Ravished Flesh - Psychic Enema Data mówi sama za siebie - płyta przeleżała kuuuuurewsko za długo na dnie kupki cedeków oczekujących na swój sądny dzień, recenzję tego promo zdążył juz każdy przeczytać kilka miechów temu w siedemnastu innych miejscach a sam zespół w tym miesiącu ogłosił nawet zmianę nazwy na Heatenic Noiz Architect! Pokutę biczowania pejczykiem odkładam jednak na wieczór bo w tej chwili po raz kolejny mam ochotę zanurzyć się w rozkosznym galimatiasie dźwięków jakie spływają na mnie z "Psychic Enema". Tarnowianie po prostu brutalnie wyciągają moją mózgownicę na patelnię, przysmażają ją z psychoaktywnymi grzybkami i nieustannie mieszając i podlewając ostrym sosem doprowadzają moje biedne zwoje do ekstatycznego wrzenia. Cud, miód, ultaramaryna - brutalny death metal zakręcony w taki sposób, iż panowie z Alienation Mental albo Cerebral Turbulency słysząc ten materiał zdjęliby kaszkiety z głów w wyrazie szacunku. Muzyka wydaje się raz odlatywać w rejony totalnego szaleństwa, by za chwilę powrócić na krótko w nieco niby 'normalniejsze' terytoria. Makabrycznie połamana praca perkusji, nieustannie przepoczwarzający się gąszcz riffów, studzienny growl, kwaśny jad solówek sączących się co jakiś czas z tego wszystkiego - to tylko bardzo prymitywny skrót tego co się tutaj dzieje. Hałas - bardzo intelignetny i godny polecenia raczej tym, którzy przy słuchaniu muzyki otwierają swoje 'trzecie oko' - and-ju-noł-łot-aj-min ;). Niestety tylko cztery numery - zatem na więcej przyjdzie mi czekać, gdy Heatenic Noiz Architect wydali już z siebie coś konkretnego w srebrnym kolorze.



    www.ravished-flesh.prv.plOlo /
  • Kettle Cadaver - "A Taste of Blood"

    2002 / dvd
    Horror Rock Records
    USA
    Kettle Cadaver - A Taste of Blood Zawartość tego DVD jest chora, piękna i groteskowa. Już okładka "A taste of blood" oznajmia nam, że w środku tego18-minutowego krążka znajdziemy coś, co jest przeznaczone tylko dla osób dorosłych - w szczególności dla których wiadra krwi oraz samookaleczenia, nie tylko nie są obce, ale może nawet fascynujące.
    Płyta zaczyna się sceny w której Edwin Borsheim (wokalista zespołu) przybija sobie penisa do deski, wbija w głowę dość solidne zszywacze biurowe, rozciąga skórę, rozbija butelki na głowie, przebija łańcuchem język, policzki, sutki, szyję, wbija wielkie agrafki gdzie się tylko da i cały czas spuszcza kolejne litry krwi, które dość dokładnie pokrywają jego ciało.
    Nie wiem jaką rolę w działalności zespołu gra muzyka, bo to z pewnością nie ona jest elementem pierwszoplanowym i można powiedzieć, że jest tłem do tego co się dzieje podczas ich krótkich filmów/koncertów. A co się na nich dzieje? W sumie nic specjalnego - oprócz bijatyk z fanami, okładania się pięściami, rzygania, picia i plucia krwią, robienia sobie dobrze ze zdechłym kojotem, kopania krowiej głowy w publiczność, demolowania wszystkiego co jest wokół, rzucania meblami, skakania ze sceny, rozwalania perkusji - niczego ciekawego nie znajdziemy.
    Mamy tutaj po prostu do czynienia dość dobrym kiczem w którym tłem jest muzyka będąca mieszanką mniej rozwiniętego Marylin Mansona zmiksowanego z punkiem, elementami z Gwar czy Genitorturers. W sumie można to traktować tylko jako ciekawostkę - nic więcej.


    Horror Rock Records P.O. Box 891732 Temecula CA 92589-1732 USA.
    www.kettlecadaver.com/
    contact@kettlecadaver.com
    piotrek /
  • Unhealthy Dreams - "Nightmares give way to apocalypse"

    2002 / 1cd
    selfreleased
    Francja
    Unhealthy Dreams - Nightmares give way to apocalypse Nadęty, kiczowaty black jaki wykonuje Unhealthy Dreams nie nadaje się nawet do puszczania go w windzie w ośrodku dla psychicznie chorych. Nuda, nuda i jescze raz nuda. Sztampowe pomysły, które przebrzmiały już lata temu na wczesnych 'symfonicznych' produkcjach najbardziej średnich zespołów tego gatunku, potwornie mdłe i nadużywane klawisze, wyświechtane jak stara szmata do podłogi riffy i tylko momentami, w najszybszych momentach, jakieś sensowne próby wyrwania słuchającego z totalnego marazmu. Czasem jeszcze muzycy zapędzają się w skoczne rejony neo-power-heavy co tylko wzmaga u mnie odruch wymiotny. Nie wspomnę już o komicznych zdjęciach bandu i ziejących bufonadą tekstach. Ktoś tu chciał zrobić łatwo przyswajalny, ślicznie klimatyczny black a wyszedł z tego makabryczny gniot, który polecam omijać z daleka bo tak jak i ja zepsujecie sobie tylko sobotnie popołudnie.

    membres.lycos.fr/unhealthydreamsOlo / 2
  • Orcustus

    2002 / demo
    Norwegia
    Orcustus - Czy te pseudonimy coś wam mówią? : Infernus - bass, Dirge Rep - drums,Tormentor - guitars... Taaa, Gorgoroth, Gehenna i Enslaved. Otóż ci panowie zameldowani w norweskim Bergen pod wodzą Taipan’a postanowili stworzyć kolejny super black metalowy zespół. Po 2 latach wspólnego grania nagrali 3-utworowe demo..., które od razu zostało wytłoczone na epce przez Southern Lord Records. Niektórzy mają szczęście. Ale do rzeczy. Owe trzy utwory oscylują w bardzo wąskich ramach surowego norweskiego (a jakże!) black metalu. Suche i mroźne brzmienie skutecznie odstrasza wszelkich niedowiarków, siarka pali się w membranach kolumn, jednym słowem Szatan piekło i zmrożenie... W ramach tego gatunku powiedziano już chyba wszystko i trudno zadziwić czymś nowym. Orcustus nie stara się zmienić tego stanu rzeczy, gra po prostu swój black metal. Owszem, czuć w tej muzyce zaangażowanie i umiłowanie dla Rogatego. Ale daje sobie odciąć prawicę, że gdyby był to zespół nieznanych muzyków zaginąłby w czeluściach podziemia, a tak? Z takim składem? Na pewno w przyszłym roku uraczą nas długograjem. Tylko dla szczerze oddanych maniaków czarnej i surowej polewki...

    www.orcustus.com/ Orcustus; P.O.Box10;5003 Bergen; Norwaya.p / 6
  • Hatework - "Madbent for disaster"

    2002 / cd
    Witches Brew
    Włochy
    Hatework - Madbent for disaster Wystarczy jedno spojrzenie na okładkę i logo Hatework żeby wiedzieć że to thrashersi pełną gębą - tacy, którzy wlewają w siebie hektolitry piwa, jarają mocne szlugi i mają całą salę prób oblepioną zdjęciami cycatych blondyn. Makaroniarze wypluwają z siebie tak idealny old school jakby kalendarz zatrzymał się im na końcu lat 80-tych - i o ile taki np. Flesh Made Sin ma jeszcze brzmienie, które nazwać można bardziej współczesnym o tyle Hatework dba nawet o to, aby też w tej kwestii wszystko wyglądało tak jakby nigdy nie powstały żadne płyty po największych klasykach thrash metalowej sceny niemieckiej i amerykańskiej. Wychodzi im to, bez dwóch zdań, znakomicie. Ci kolesie po prostu czują w stu procentach tego ducha, mają świetne zaplecze techniczne i fantastycznie zadziorną manierę grania. Riffy atakują z głośników niczym kule wystrzeliwane ze starego kałacha - łapią Cię za łeb i trzęsą nim wściekle we wszystkie strony. Sola wwiercają się w mózg swoimi długimi precyzyjnymi wiertełkami a wokalista ma taki głos, że smród Jacka Danielsa atakuje nozdrza, gdy tylko otworzy usta. To sie może spodobać dziś tylko i wyłacznie stetryczałym emerytom, którzy już dawno pogubili się w ewolucji współczesnego metalu i tylko potrafią gmerać jak to dobrze było za ich młodości he he - cała reszta dostanie dziesięć złotych na lody i ma wyjśc z domu zostawiając dziadzia sam na sam z z jego patefonem.

    www.hatework.it; www.witches-brew.orgOlo / 7.5
  • Divine Lust - "Divine Lust"

    2002 / 1cd
    selfreleased
    Portugalia
    Divine Lust - Divine Lust Divine Lust ze swoją muzyką raczej nie mają szans zostać drugim Moonspell. Kiepska, schematyczna, melancholijno-melodyjna papka jest w stanie trafić tylko do najmniej wybrednych fanów klimatycznej muzyki. Proste, oklepane motywy mogące konkurować co najwyżej z demówkowymi nagraniami polskich bandów sprzed ładnych paru lat "wzbogacone" są dodatkowo o fatalny czysty śpiew męski i jakieś damskie piania, przy których nawet psy ziewają zamiast wyć żałośnie. Bardzo rzadko, ale jednak zdażają się całkiem niezłe momenty w stylu Crematory i Graveworm, a wokal przechodzi w dużo możliwszy do zniesienia growl. Czekanie na te fragmenty okupione jest jednak prawdziwą mordęgą brnięcia przez cmentarzysko melodyjno doom metalowych pomysłów - nijakich i totalnie drętwych. O samej jakości brzmienia nie można zbyt wiele złego powiedzieć (spieprzenie nagrania takiej muzyki graniczyłoby chyba z resztą z producencką indolencją), ale i tak, mimo najszczerszych chęci, nie jestem w stanie namawiać kogokolwiek do zapoznawania się z tą płytą. Może nie jest to jakaś skrajna katastrofa, ale na pewno plasuje się poniżej obowiązującej w dzisiejszych czasach tzw. 'przeciętnej'.

    www.divinelust.com; mail@divinelust.comOlo / 3
  • Forefather - "Engla Tocyme"

    2002 / 3cd
    Angelisc Enterprises
    Wielka Brytania
    Forefather - Engla Tocyme Dosłownie kilka dni temu podano do oficjalnej informacji, że angielski Forefather jest kolejnym zespołem zrzeszonym pod aktywną łapą instytucji Karmageddon Media, i że właśnie przygotowuje swój czwarty album. Poza tym, ich nowy wydawca planuje reedycje trzech pierwszych płyt Forefather, i trzecią z nich jest "Engla Tocyme". Dwójka braciszków, która tworzy muzykę w Forefather hołduje angielskiej kulturze, historii, swoim przodkom, bitewkom toczonym na rzecz zwycięstwa angielskiej strony wieki, wieki temu. Jako dźwiękową formę przekazu do takiej tematyki, wybrali metal zwany dziś ogólnie epickim (w gwoli ścisłości: anglo-saxon metal). I rzeczywiście, jest to jedyne określenie pasujące do muzyki Forefather. Piękny, melodyjny, taki malowniczy, spokojny, podniosły epicki metal. Idealnie nadawałby się jako ścieżka dźwiękowa do filmu historyczno - przygodowego, sowicie nacechowanego wątkami batalistycznymi i tradycjami angielskich dynastii oraz ich obyczajów. Zdarzają się pewne fragmenty na "Engla Tocyme", w których angielski duet stosuje trochę siarki, czasem w black metalowe sidła się zapędzając, lecz minimalnie! Zjawisko to występuję rzadziej niż można by przypuszczać. W jednym, dwóch utworach pognają szybciej ze swoim epic metalem do przodu, i trochę czerni wypłynie z tej muzyki. To moje takie drobne skojarzenie, bo Athelstan i Wulfstan wiedzieli doskonale jak ma ta muzyka wyglądać i z czym ma się identyfikować, jak zabrzmieć. Bardzo sprytnie wszystko zaplanowali - od tekstów, przez muzykę po liryki, i nadali "Engla Tocyme" charakter pewnego konceptu. Ja chętnie słucham tego ich epickiego grania, bo interesujące i niebanalne jak najbardziej jest. Warte uszu i kilku groszy!

    members.aol.com/forefatherfyrdTomash / 8
  • Ninnuam - "Scar Salvation"

    2002 / 1demo
    Szwecja
    Ninnuam - Scar Salvation Rozpędzony evil black/death metal ze Szwecji. Mroczny i brutalny mix tych dwu nurtów, bez żadnej zbytnio wypłowiałej symboliki… z muzy Ninnuam uderza w człowieka jakiś złowieszczy klimat, który sprawia, że uszy same się do "Scar Salvation" przyklejają. Szybka kosa do przodu, jadowite gitary, agresywne wokale, a kiedy nadejdzie odpowiednia pora – przystanek, a potem konkretne pierdolnięcie i jazda do przodu! Cała ta hybryda podparta jest klawiszami w tle, które często przypominają niezbyt rozbudowany, nie uzbrojony w różne cudeńka sympho - black metal, tego typu w jakim kilka lat temu specjalizował się choćby Dimmu Borgir. Klawisze na szczęście odpowiedzialne są tylko za kreowanie odpowiedniej atmosfery, i nie dominują na tym demku. Bardzo zwarty, żywiołowy, wściekły stuff. Poza tym, na "Scar Salvation", który został nagrany niecały rok temu, uzyskano bardzo dobry sound, i ciężko jest mi sobie wyobrazić jakikolwiek inny do tych czterech kawałków. To dopiero pierwsze demo Ninnuam, a świadomość tego, że ta szwedzka ekipa przygotowała już materiał na debiutancki album (który ukaże się prawdopodobnie dzięki Low Frequency Records), przyspiesza coraz bardziej wyciek strumienia śliny z mojego pyska…

    Tomash

    www.ninnuam.com /
  • Necronomicon - "Pharaoh Of Gods"

    2002 / 1cd
    Unique Leader
    Kanada
    Necronomicon - Pharaoh Of Gods Każdy dobrze wie w jakiej muzie specjalizuje się Unique Leader i o wydawaniu chłamu przez ten label nie ma mowy! W zeszłym roku urozmaicili swoją, ociekają death metalowym fetorem pierwszej klasy ofertę, płytą kanadyjskiego Necronomicon (oryginalnie płytka została wydana przez Hypnotic w 99, z tymże nie na cały świat). A muzycznie jak przedstawia się ten kanadyjski band? "Pharaoh Of Gods" to w średnich tempach utrzymany death metal, dopieszczony szybkimi partiami, sprytnie połączony z bynajmniej nie toczącym się jak kisiel z nosa dark metalem! I można powiedzieć, że tu jest jakiś magnes, ponieważ żadnych bajerów Necronomicon na swej płycie nie zastosował, a tętni z niej specyficzną, mroczną atmosferą, nawiązującą do nie często spotykanych dziś, a kilka lat temu budzących zainteresowanie, dark/death metalowych produkcji. Bez obaw, Necronomicon nie smucą, i nie płaczą ma każdym kroku, dobrze wiedzą jak należy wymiatać metalową nutę. To też przez całe "Pharaoh Of Gods" czynią. Delikatnego smaczku dodają skromne zawodzenia Kate (w tej chwili ex-basistki), i właśnie dzięki tej znikomej częstotliwości jej głosu w muzie Necronomicon, ta staje się ciekawsza. Również z muzyką tej kanadyjskiej formacji koresponduje 'egipski' koncept "Pharaoh Of Gods", tak pod kątem lirycznym jak i graficznym. Ta starożytna tematyka została tutaj poruszona, i w towarzystwie muzy Necronomicon można przyjemnie udać się w wyimaginowaną podróż, posiłkując się kolejnymi linijkami tekstów (które co prawda nie są tak bezpośrednie, imponujące jak na płytach Nile, a jednak mają coś w sobie) i spoglądając na symbolikę jaką został ten album ozdobiony. W szczególności siódmy i ósmy numer mają najbardziej 'egipski' wydźwięk. Necronomicon sami swoją muzykę określają extreme occult death metalem. Jakkolwiek należy to interpretować, określenie w pewnym sensie trafne. Mnie się "Pharaoh Of Gods" podoba, i ciekaw jestem czy w przyszłości koncept przedstawiony na tym cd zostanie bardziej rozbudowany na kolejnych płytach Necronomicon...nowy album "The Sacred Medicines" jest już ponoć gotowy i miał mieć premierę w wakacje. Jednak z bliżej nie podanych przyczyn, jeszcze płytki nie widać na horyzoncie...

    welcome.to/necronomiconTomash / 7.5
  • Atmospheric compilation vol. 4 - "Mankind Madness"

    2002 Atmospheric compilation vol. 4 - Mankind Madness Fajna sprawa te składanki magazynowe. Dużo muzyki przewija się przez całą płytkę, człowiek się nie nudzi, tudzież pozna jakiś bardziej interesujący zespół. Jak data w temacie wskazuje, volume 4 Atmospheric'a to zeszłoroczna kompilacja, zawierająca 15 utworów różnych wykonawców - tak krajowych jak i zagranicznych, datowanych w większości przypadków na zeszły rok. Każdy znajdzie na tym składaczku coś dla siebie, bowiem program płyty nie jest podyktowany tylko jednym gustem, aczkolwiek, będąc dokładnym, najwięcej tu rozkoszy zaznają zwolennicy bardziej atmosferycznych odmian metalowej muzy. Od większej dawki melancholijnych, klimatycznych dźwięków, przez delikatnie eksperymentalne, chłodne, do ekstremalnych, brutalniejszych form. I wypada rzecz jasna wymienić wszystkich uczestników tejże składanki, zatem... zagranicznych formacji mamy tutaj trzy kawałki - portugalski Malevolence, grecki Uranus i brazylijski Arum. Pozostałe utwory to polska scena, tak oficjalna jak i podziemna - Misteria, TheMANcalledTEA, Neolith, Insomnia, Calm, Diachronia, Herjalf, Hesperos, Dream (dwa tracki) i Ortank (również dwa kawałki). Dla przypomnienia osobom, których pamięć jest jak ser z dużymi dziurami, w nieistniejącym już Ortank udzielał się Miero - terrorysta znany z działalności w undergroundowym światku, jako writer w Atmospheric zine oraz Plastic Grave newsletter. Warto przy okazji zakomunikować, że wciąż aktywny działacz, bowiem już zapowiada kolejne numery Atmospheric i Plastic Grave. Kompilacja nr.4 Atmospheric'a została opakowana w ładną okładeczkę, oraz wzbogacona w obszerniejszą prezentację wszystkich zespołów, których nagrania znalazły się na tej płycie. Popieram takie akcje i czekam na kolejnego składaka Atmospheric (będzie?!). Mając na uwadze, że już kilka krajowych zinów/netzinów postarało się o składanki, zastanawiam się nad jednym. Może i czas abyśmy i my o czymś takim pomyśleli? Hehe... zobaczymy...

    Mirosław Kożuchowski, Romanowicza 36a/10, 33-100 Tarnów, azz@solutions.net.plTomash /

Najnowsza recenzja

Sovereign

Altered Realities
Co za debiut! Jestem absolutnie zauroczony tym co zaserwowała ta norweska ekipa i absolutnie nie dziwię się, że Dark Descent nie zwlekała z kontraktem. Dotychczasowe doświadczenie muzyków Sover...





Najnowszy wywiad

Epitome

...co do saksofonu to był to przypadek całkowity. Bo idąc coś zjeść do miasta napotkaliśmy kolesia który na ulicy grał na saksofonie. Zagadałem do niego żeby nagrał nam jakieś partie i zgodził się. Oczywiście nie miał pojęcia na co się porwał, do tego komunikacja nie była najlepsza, bo okazał się być obywatelem Ukrainy i język polski nie był dobry albo w ogóle go nie było...