Angmar - "Zurück in die Unterwelt" 2009 / 2CD KETZER RECORDS FRANCJA
Kontakt z francuskim Angmar urwał mi się od czasów ich pierwszego demo, ale, z tego co widzę, to od tamtej pory nie zmienił się ani klimat ich okładek, ani black metalowe korzenie muzyki. Wyewoluowali oni jednak bardziej w kierunku jeszcze bardziej epickiego i nostalgicznego grania, opartego w dużej mierze na mglistych, monotonicznych tułaczkach w średnich tempach, które Francuzi rozpędzają sukcesywnie do intensywniejszych partii z długimi, pociągłymi riffami, których melodie przesiąknięte są niezmiennie wisielczą melancholią. Sporo zróżnicowania wnoszą całkiem niezłe kompozycje wokalne - od depresyjno-płaczliwego zdzierania gardła gdzieś w tle, po udane eskperymenty z czystym głosem i nadającymi tym kawałkom wzniosłego, bathorowego posmaku mrukliwe chórki. Wszystko utrzymane jest w spójnym, jesienno-dżdżystym klimacie, którego przyswojenie nie powinno sprawić problemu wielbicielom np. ukraińskiego Drudkh czy też pierwszych płyt Bathory.
Na nowej płycie znajdziecie numer "Krasnodar Kitchen", opowiada on o zakochanych ptaszkach – Dmitry i Natalii Baksheevy z Rosji. Para przyznała się do kilkunastu morderstw od 1999. Podczas przeszukania znaleziono zdjęcia przedstawiające świąteczną kolację, gdzie dekoracjami stołu były ludzkie części ciała.
Czy damy radę wpasować się w panujące dzisiaj trendy tego nie wiem. Mam nadzieję, że tak i płyta zdoła troszkę namieszać i odbije się to echem w środowisku. Mam też nadzieję, że będziemy w stanie pokazać, że scena ma się dobrze i zachęcić innych do tego że warto coś robić mimo tego, że się mieszka daleko od siebie.
Jest old school, bo nie zagraliśmy ani jednego oryginalnego dźwięku, kawałki są krótkie, jest w nich mnóstwo thrashu i punka, szczypta death metalu – to dla wielu będzie właśnie przepisem na grindcore, zmieniają się tylko proporcje. Nie boli nas ta łata, nie chce nam się też szukać innej.