Recenzje



  • Kehlvin - "The Mountain Daylight Time"

    2006 / 3cd
    Division Records
    Szwajcaria
    Kehlvin - The Mountain Daylight Time Jako "Loaf A" rozpoczęli działalność w 1999 roku. Po wydaniu dwóch materiałów demo (2000 oraz 2002) przemianowali się na Kehlvin i prezentują światu pełny album o kojąco brzmiącym tytule "The Mountain Daylight Time". Trudno jasno określić styl Kehlvin. Muzyka projektu osadzona jest na filarach doom metalu, HC, screamo - a nawet noise. Jest monumentalna i pełna emocji. Mocno przeżywana. Wydłużone partie instrumentalne łamane są przez potężne, ciężkie riffy, co buduje mięsiście mroczną atmosferę. To, że wydłużone - nie oznacza, że nudne, choć przy pierwszym słuchaniu takimi mnie się wydały. Zbyt niecierpliwie podszedłem do tej płyty. Ostrzegam przed tym, gdyż może nam wiele umknąć. A szkoda by było, naprawdę. Należy wstrzymać oddech i przekręcić klucz w drzwiach z napisem "trans", by to, co z pozoru nużące okazało się - właśnie transowo - kojącym. Zwracam na ten aspekt uwagę, gdyż, "The Mountain Daylight Time" to dobre 73 minuty muzyki. Faktycznie, sporo i dobrze wiedzieć, jak się do niej zabrać, żeby się po kwadransie nie zniechęcić. Szwedzi umiejętnie kontrolują rozłożenie ciężkości i napięcia na całej powierzchni swojej połamanej twórczości. Jeżeli wyjdzie im się naprzeciw, to spotkanie okaże się wyjątkowo przyjemnym dla naszych uszu, umysłów i dusz. I niech HC/screamo/noisowe nawiązania nie odstraszają co radykalniejszych fanów metalu, bo materiał z "The Mountain Daylight Time", za względu na bardzo mroczną atmosferę, z pewnością przypadnie im do biustu. Tj. - gustu.

    www.kehlvin.ch; www.myspace.com/kehlvin; www.divisionrecords.comPaweł Boroń / 9 Szukaj więcej o Kehlvin

Najnowsza recenzja

Sovereign

Altered Realities
Co za debiut! Jestem absolutnie zauroczony tym co zaserwowała ta norweska ekipa i absolutnie nie dziwię się, że Dark Descent nie zwlekała z kontraktem. Dotychczasowe doświadczenie muzyków Sover...





Najnowszy wywiad

Epitome

...co do saksofonu to był to przypadek całkowity. Bo idąc coś zjeść do miasta napotkaliśmy kolesia który na ulicy grał na saksofonie. Zagadałem do niego żeby nagrał nam jakieś partie i zgodził się. Oczywiście nie miał pojęcia na co się porwał, do tego komunikacja nie była najlepsza, bo okazał się być obywatelem Ukrainy i język polski nie był dobry albo w ogóle go nie było...