Runemagick - "Resurrection In Blood" 2000 / 3CD
CENTURY MEDIA/MMP
Co jest do ciężkiej cholery? Takie pytanie zadałem sobie po pierwszym przesłuchaniu trzeciego długograja Runemagick. Twórcy dobrego "The Supreme Force Of Eternity" i zajebistego "Enter The Realms Of Death", tym razem dali porządnie dupy. W rok po naprawdę doskonałym "Enter The..." nagrali totalnie beznadziejnego nudnego gniota. W zasadzie to mam wobec tej płyty tylko lub aż trzy zarzuty. Pierwszy to tempo kompozycji. Utwory dzielą się na wooolne i cholernie wooolne, co w rezultacie sprowadza się do tego, że są potwornie nudne. Pan Rudolfsson (dla przypomnienia gra także w Swordmaster, Deathwitch i Sacramentum) nazywa swoją muzykę Dark Death Metalem, a jak dla mnie jest to zwyczajnie nudy, wolny walec deathowy trochę przypominający ostatnie podrygi sławetnego Grave. Drugi zarzut to struktura kawałków i aranżacje. Dlaczego są one tak do siebie podobne i prymitywne? I wreszcie trzeci zarzut to brzmienie. "Resurrection In Blood" to najgorsza chyba produkcja jaka wyszła spod ręki Andy La Rocque. Brzmi ona o klasę gorzej niż jej poprzedniczka. I to wszystko co chciałem napisać o tej płycie. Po co pisac o czymś przy czym się zasypia?
eld / 3 Szukaj więcej o Runemagick