record label: Century Media
date of release: 2022-07-29
BRAZIL
Cztery lata po "Scourge of the Enthroned" zasłużone dla ekstremalnego, bluźnierczego death metalu trio z Sao Paulo wraca z nowym, studyjnym albumem, którego tytuł możemy tłumaczyć z łaciny jako "Śmierć Śłońca". Nagrania miały miejsce w ich rodzinnej miejscowości w Family Mob Studio, z którego korzystali w przeszłości m.in. Ratos De Porão i Crypta. Miks i mastering "Mortem Solis" to dzieło Amerykanina Marka Lewisa (m.in. Kataklysm, Deicide, The Black Dahlia Murder). Za okładkę odpowiada Marcelo Vasco, który pracował wcześniej dla m.in. Slayer, Venom, czy Dark Funeral. Klip do utworu "Serpent Messiah" reżyserował Estevam Romera.
1. Sworn Enemies
2. Serpent Messiah
3. Swords into Flesh
4. Necronomical
5. Tomb of the Nameless
6. Dawn Sun Carnage (Intro)
7. Temple of the Abattoir
8. War Blood Hammer
9. As Angels Burn
10. Worm God
11. Death of the Sun * Bonus Track
“Mortem Solis” dostępne jest w limitowanym digipaku (z bonusem w postaci kawałka “Death of the Sun), w formatach cyfrowych, oraz jako 180-gramowy LP.
Dostępne wersje winyla:
Czarny LP – nielimitowany
Przezroczysty pomarańczowy LP – limit do 300 szt., dostępne przez CM Distro & Webshop Europe
Czysty, przezroczysty LP – limit do 300 szt., dostępne w EMP
Złoty LP – limit do 300 szt., dostępne w Nuclear Blast
Na nowej płycie znajdziecie numer "Krasnodar Kitchen", opowiada on o zakochanych ptaszkach – Dmitry i Natalii Baksheevy z Rosji. Para przyznała się do kilkunastu morderstw od 1999. Podczas przeszukania znaleziono zdjęcia przedstawiające świąteczną kolację, gdzie dekoracjami stołu były ludzkie części ciała.
Czy damy radę wpasować się w panujące dzisiaj trendy tego nie wiem. Mam nadzieję, że tak i płyta zdoła troszkę namieszać i odbije się to echem w środowisku. Mam też nadzieję, że będziemy w stanie pokazać, że scena ma się dobrze i zachęcić innych do tego że warto coś robić mimo tego, że się mieszka daleko od siebie.
Jest old school, bo nie zagraliśmy ani jednego oryginalnego dźwięku, kawałki są krótkie, jest w nich mnóstwo thrashu i punka, szczypta death metalu – to dla wielu będzie właśnie przepisem na grindcore, zmieniają się tylko proporcje. Nie boli nas ta łata, nie chce nam się też szukać innej.