Para Wino
w dupę amerykańską reklamę na polskiej ziemi (2xcd)
Wydane przez Dywizja KotRok wydania 2003Kraj PolskaNapisał Olo
I cóż ja biedny mam począć? Znów się będę tłumaczył. Punkowcem byłem (przepraszam - chciałem być) w swoim życiu chyba przez pięć minut, zafascynowany KSU i Exploited, a lat miałem wtedy tyle co dzisiejsze fanki A-teens. Nie znaczy to, że po tylu latach nie jestem w stanie, choćby z pozycji laika, docenić przekazu Para Wino. Przekazu prostego, wytartego mocno o uliczny syf, zalanego 'czerwonym napojem', pierdolącego wszelkie społeczne normy, szczającego ze śmiechem na wszechobecną komercjalizację i wogóle na cały dwulicowy świat, który z fałszywym uśmiechem podsuwa nam pod nos tandetny blichtr a za plecami chowa skrzętnie cały swój gnój. Para nie bawi się w ubieranie tego co chce powiedzieć w jakąkolwiek poetykę - swoją inność i odrębność manifestuje dosadnie i nie przebierając w słowach. "... Chamy, chuje, skurwysyny, nie jesteśmy z jednej gliny, nie jesteśmy tacy sami, przepaść kurwa między nami; wypierdalać, wypierdalać..." - takimi słowami wita nas ta płytka i najogólniej rzecz biorąc taka właśnie myśl przyświeca też i całemu punkowemu podejściu do zgorszonego taką postawą społeczeństwa. I kałem w pysk każdemu, komu nie w smak, taki, oględnie mówiąc, brak subtelności w wyrażaniu swojego zdania o otaczającej rzeczywistości. Należałoby dodać - polskiej rzeczywistości, bo Para właśnie o niej traktuje w swoich tekstach - na tyle celnych i konkretnych, iż w kilku linijkach zawierają często więcej treści, niż produkujący się dzisiaj, przez pół godziny, w rytm jakichś bździn, ziomal z wielkomiejskiego blokowiska. A muzycznie? Powiem tak - właśnie tak powinna zawsze brzmieć punkowa rozpierducha. Prosto, surowo, a równocześnie agresywnie, ostro i kozacko. Nie wiem ile pomógł tutaj dodatkowy mastering, bo nie słyszałem nigdy oryginalnej wersji, ale zaskoczony nieco jestem, jak mało archaicznie te utwory brzmią, mimo swoich już dziesięciu lat na karku (chociaż w 94 roku przyzwoita produkcja nie była już zarezerwowana tylko dla komercyjnych elit). Momentami ociera się to wszystko wręcz o klasyczny thrash, a daję też głowę, iż większości solówek na tym materiale nie powstydziłby się chyba żaden dzisiejszy metalowy technik. Takim to cudownym sposobem, przechodzę właśnie kolejny raz przez całe 31 utworów na tej płycie i, zamiast czuć się jak po kąpieli w śmierdzącym szambie, sięgam po drugi krążek z 23 starszymi numerami i multimedialnymi archiwaliami, aby jeszcze bardziej pogłębić swój anarchistyczny nastrój hehe. Nie będę nikogo do niczego namawiał bo zdaję sobie sprawę, że przeważająca większość czytających ten magazyn głeboko w dupie ma tego typu klimaty. Mimo to, za ponad dwudziestoletnie pielęgnowanie artystycznej niezależności, należą się Parze szacunek i poważanie wszystkich tych, którzy krzyczą dziś głośno o swej wrogości dla wszelkiej muzycznej koniunktury.
dywizjakot.prm.pl; dywizjakot@prm.pl