Zaloguj się na forum
×

Premiera



  • The Gathering

    Souvenirs (6cd)

    Wydane przez Psychonaut recordsRok wydania 2003Kraj HolandiaNapisał Olo8Komentarze (0)The Gathering - SouvenirsTrochę się delektowałem tą płytą zanim zdecydowałem się zabrać za pisanie o niej. Właściwie to katuję ją już ładnych kilka miesięcy! Ha! Przez taki okres byłby mi się w stanie znudzić każdy wcześniejszy krążek The Gathering (nawet ten jeden czy najwyżej dwa, które wogóle da się słuchać :)) - a "Souvenirs"? Cóż ja będę mówił... Już pierwsze takty otwierającego tą płytę utworu budzą silne skojarzenia z mistrzami trip hopu - Massive Attack. I muszę przyznać, że Holendrzy naprawdę niewiele im ustępują pod względem umiejętności zawładnięcia umysłem słuchacza mglistą powłoką, ciężko kołyszących dźwięków. Do tego dochodzi trochę gitarowych aranżacji - i w ten prosty sposób dostajemy właśnie ten przytaczany przez zespół "trip rock". Mimo, że muzyka to klimatyczna to jednak odległa bardzo od rozlazłego rockowo-gotyckiego gówna, które co odważniejsi mieli wątpliwą przyjemność wąchać, w mniejszym lub większym stopniu, na wcześniejszych krążkach The Gathering. Szczególnie pierwsze dwa utwory przybijają mnie bezlitośnie do podłogi swoim transowym, wciągającym i zdecydowanym charakterem. Potem, przez chwilę, jest troszeczkę gorzej - czwarty, bardzo delikatny numer, aż wstydzę się powiedzieć hehe - brzmi praktycznie niczym jedna z piosenek Tori Amos... W którymś kolejnym przewija się jeszcze motyw mocno przypominający mi o nie tak dawnych, niezbyt interesujących wyczynach wokalnych Anneke, która obecnie już praktycznie zarzuciła swoją charakterystyczną, drażniącą, szczególnie w refrenach manierę, na rzecz dużo przyjemniejszego, cieplejszego śpiewu i chwała jej za to. Przyznam, że minicd "Black light district" narobił mi większego apetytu na niekonwencjonalne i surrealistyczne dźwięki, ale i tak należą się The Gathering brawa za całkowite odświeżenie swojej muzyki, która stała się teraz, z jednej strony ciekawa i intrygującą, a z drugiej czule koi stargane małżowiny uszne. Jest nostalgia i melancholia, ale nie ma łzawego smucenia - to właśnie najsilniejszy atut tego albumu. Muszę przyznać, że rozstanie z Century wyszło im tylko na dobre i pozwoliło szerzej rozwinąć twórcze skrzydła. W czerwcu zawitają do nas na cztery koncerty - ciekaw jestem, czy na żywo ta muzyka też będzie roztaczać podobnie wciągający klimat... W domowym zaciszu sprawdza się wyśmienicie.


    www.psychonautrecords.com; www.gathering.nl/
    Możliwość komentowania jest dostępna wyłącznie dla zarejestrowanych użytkowników forum.

    Zaloguj się lub załóż konto