V/A
Realm Of Grind (compilation cd)
Wydane przez Dywizja KotRok wydania 2003Kraj Napisał Tomash
Mięsko, mięsko, świeże mięsko - bierta, kupujta, jedzta, srajta! Słuchajta kurna ile wlezie, bo jest czego i pożerajta, bo jest co! Kompilacyjka jest jak worek z prezentami, z którego nie koniecznie każdy element musi przypaść do gustu zaskoczonemu delikwentowi. Jednak "Realm Of Grind" jest adresowana do maniaków wiadomego grania, zatem zwolennicy składaków robionych swego czasu masowo przez pewnego molocha, nie znajdziecie tutaj niczego dla siebie! A mięsożerny zaś extremista popadnie w miłość od pierwszego kurde wejrzenia. Mamy tu wszędzie po brzegi smakowite wyroby z pierwszych światowych półek najsłynniejszych, wybitnie specjalizujących się w swoim fachu masarni, na odpowiednim poziomie. Nie koniecznie świeże, ale na pewno dziurę w brzuchu jeśli głodnyś przyjacielu, zapchają syto i powiesz na koniec, mniam! Jedne produkty lepszej jakości, inne ciut słabszej. Lecz w trawieniu bez zarzutów! (no chyba, że lubisz Blind Guardian, wtedy zapomnij o spokoju konsumpcyjnym!). Potrafi smakować i wchodzić jak w masło (eh, w mięso znaczy się), bez popijania mineralną. Dominują rodzime wyroby w ilości ośmiu (klasyczne już dziś twarze - Damnable czy Grossmember, a i młodsze lub mniej znane - Antigama, Pignation, Self Hate czy też Rzeźnia), a numerów łącznie trzynaście. Zalecana też większa uwaga w stronę angielskich reprezentantów - Gorerotted, Infected Dissaray i Detrimentum....a i Szkocja ma tu swe miejsce - Regorge. Mielą, mielą po jednym ochłapie! Jęzor na wierzchu wyjebany ucinają Włosi z Nefas (na kolana!!!!), Bastard Saints, o które to bandy dzięki The Flood Records zdążyliście się zapewne otrzeć. Oba te zespoły miażdżą tek ze hej i cieszę się z ich muzy jak psia mać! Amen, piękne granie...Kolejni Włosi którymi się podniecam, to Nuclear Devastation (no no, kąsek pierwszoligowy ten ich "Atomic Reporter", a i "Hangar 180" też jak najbardziej!). Z Belgii atakuje antygrindowym numerem Janek Ag, oraz równie bliski jego sercu Agathocles z dwoma kawałkami! Francuski Inhumate każdy zna - choćby z newsletterów od Freda hehe, grzeją do przodu swoim "Clockiem". Portugalce z Collusive mnie średnio przekonali, lecz w porządeczku! Zaś Amerykańce z Total Fucking Destruction nie wymagają większej prezentacji, firma to znana i lubiana! Ale jest i Java...mniej mi znana mówiąc szczerze. Tyle...29 ładnie uporządkowanych kawałeczków, w które wsysam się często! Bez oceny, bo jak tu cyfrą podsumować dla formalności składak? Gratulacje dla Seby z Antigamy, który jest pomysłodawcą całego przedsięwzięcia i Toma Ryłko za bardzo przyjemne w widoku i dotyku wydanie! Kiedy zatem "Realm Of Grind vol.2" panowie?
dywizjakot.prm.pl