Cenotaph
Saga Belica (2cd)
Wydane przez Oz productionsRok wydania 2002Kraj MeksykNapisał Olo10
Oto prawdziwie "męska" muzyka! hehe.... Przy tych dźwiękach automatycznie rosną muskuły, czerwienieją ze wściekłości białka i jeżą się włosy wokół sutków. Wściekły, brutalny, kąśliwy - po prostu genialny thrash z death metalowymi środkami wybuchowymi. Pierony Meksykańce są jakimś piekelnym skrzyżowaniem Destruction, wczesnego Deicide, Slayera, Krisiun, siłowni, cmentarza, ostrej meksykańskiej kuchni i ruskiego kombajnu - nieludzkie bydlę urwie ci łeb, nasypie do szyi kilo trotylu z ostrą papryką, podpali i każe tańczyć po rozżarzonych węglach. Można powiedzieć, że udało się czwórce mięśniaków z Cenotaph idealnie połączyć to za co kocha się thrash - agresję, zjadliwość i odpowiednią chwytliwość z death metalową brutalnością i intensywnością aranżacyjną. Nie brakuje niszczących blastów, nieziemsko opętanych wokali, a kolejne zygzaki riffów jakie znaczą się krwawo na mojej mózgownicy dosadnie udowadniają mi, iż od czasów dema "Rise Of Excruciation" nagranego kilkanaście lat temu zespół ten przeszedł iście diabelską transformację ze zbuntowanych młodzieńców, którzy dopiero co złapali za instrumenty w rządne krwi bestie, doskonale wytrenowane w polowaniu na metalowe duszyczki (to, że z tamtego starego składu pozostał już tylko główny baron zespołu - drummer Oskar to już inna kwestia). Po produkcji "Saga Belica" nie oczekujcie miłych, nowoczesnych i sterylnych pieszczot. Owszem - jest soczyście i efektownie - w końcu nagraniem tego krążka zajmował się sam Harris Jones z niemieckiego studia Spider House, który produkował albumy Sodom, Sepultury, Kreatora, Celtic Frost, Voivod czy Heloween, ale rzecz w tym, że ta płyta ma Ci wydrapać oczy, ma charczeć jak oszalały ze wściekłości pies, który marzy tylko o zatopieniu swych kłów w Twoim gardle, ma równocześnie przekazywać siłę dźwięków i pobudzić pierwotny, instynktowny ośrodek ich pojmowania - ta płyta ma Ci krótko mówiąc sprawiać cierpienie, ale w taki sposób abyś błagał o więcej i nie mógł bez niej żyć. Od pierwszego do ostatniego dźwięku jest to album absolutnie wkręcający słuchacza w swoje bezlitosne tryby, pobudzający organizm do produkcji zwiększonej ilości adrenaliny i sprawiający, iż wszystko inne poza dźwiękami na nim zawartymi staje się niegodnym uwagi banałem. Posłuchajcie "Saga Belica" - gwarantuję, że nikt Wam na podwórku nie podskoczy!
www.ozproductions.com