Hell-Born
The Call Of Megiddo (cd)
Wydane przez Conquer RecordsRok wydania 2002Kraj PolskaNapisał Tomash9
666. Będąc szczerym, rzeknę bez napierania po dupie diabelskim pejczem, że czekałem z podwojoną niecierpliwością na nową porcję wrażeń od pomorskiej bestyji. Cóż, bardzo solidny "Hellblast" smaków konkretnych narobił hehe...Osiem, rozgrzanych jak węgiel w piecu rogatego taty hymnów destrukcji i wiadomo czego zagłady, opętało mnie już na dobre, i to od dłuższego czasu. Ha, i to tak, że nie sposób sprzeciwić się całej "The Call Of Megiddo", nie ważne czy wstając rano, czy udając się na nocny spoczynek. Płyta na każdą porę dnia i roku dobra. Batalia rozpoczyna się po skromnym, kilkusekundowym introsie, wraz z pierwszym, rosnącym z każdym taktem, ciężkim przyjebaniem w "Hellborn". Gumka w majtach od razu pęka i kopara opada do ziemi. Potem już jeszcze większa, przyjemniejsza chłosta batem, i dreszczyk, pewnie i dla niektórych person, bolesnych emocji :-). Najpierw (i to chyba na pozór!), płyta nie wchodzi jak bułka z masłem, ale dziś już, jak najbardziej z radochą drę ryja wspólnie z Baalem...jednak nie rzucam tak pięknie bluzgami jak on, bo hm...no...nie potrafię za bardzo w taki oto sposób wysłowić się na tematy poruszane przez niego...Wokalnie, nie tylko Baal tu w zasadzie rządzi. Pozostali panowie w misji wokalnej - duet guitaraxeman'ów, w osobach Lesa & Jeffa, również pole do popisu ma niemałe. I oczywiście refreny i partie krzyczane wespół jako trio niszczą najbardziej! Sama muzyka - konkretny, totalnie ogromny krok do przodu w odniesieniu do prawidłowego materiału z "Hellblasta". Teraz dopiero mamy definicję tego, czym jest czarci podmuch z widłami prosto w święte poślady! Agresywnie i jadowicie jest w każdej sekundzie, brutalnie - taaak, to swoją drogą...heh, rzecz wręcz wiadoma. Najmilszym zaskoczeniem na tej płycie jest jej świeżość, death/blackowa moc która z niej bije. Po prostu szatan dookoła. Duża tu zasługa na pewno smykałki braci ze sudia Hertz, ale to jednak głównie dzięki pomysłowości muzyków Hell-Born mamy przecież "The Call Of Megiddo". Czuć wszędzie old-schoolowego ducha, a ten jest rewelacyjnie przyodziany w nowe rozwiązania i charakterystyczne dla tej hordy tempa. Szybkość - tam gdzie trzeba jest, średnio i z umiarem także na swoim miejscu - czyli w refrenach, które po czasie każdy jest w stanie zapamiętać i śpiewać sobie nawet rano w tramwaju :-). Już tak naprawdę, to ja nie mam wątpliwości, że sprawcy donoszonej udanie ciąży z naklejką "The Call Of Megiddo" sami urodzili się rzeczywiście w Hell'u! 666.
www.conquerec.com