Sleepless
Winds Blow Higher (1cd)
Wydane przez Ravel Music 2001Rok wydania 2001Kraj IzraelNapisał Tomash6
Mój kumpel powiedział kiedyś 'święte' słowa - po co słuchać smutów, skoro ten świat jest dostatecznie przygnębiający? Niewątpliwie, jest w tym spore ziarno prawdy. Najwyraźniej, dzisiejsza rzeczywistość w pesymistyczny sposób wpłynęła na dwóch panów grających w Sleepless i postanowili swoje doły przełożyć na dźwięki. Używając różnych instrumentów i efektów, oraz zatrudniając pięciu dodatkowych muzyków, upiekli ten depresyjny album. Jest to hm…taka rodzinna troszkę płyta, bowiem o damskie wokale postarała się rodzicielka jednego z muzyków... co dodało muzyce pewnego smaczku. Przez wszystkie dziewięć numerów przewijają się ludzkie łzy, złamane serducho i żal. Jest smutno, ale i kurde trochę romantycznie. Muzycznie - wolno, aż czasami za jednostajnie jak na moje nerwy... "Winds Blow Higher" ciężko nazwać metalowym krążkiem. W ogóle ciężko to w jakikolwiek inny sposób określić, jednak wydaje mi się, że coś w rodzaju - depressive doom rock art powinno być na miejscu. Płyta na deszczowe wieczory, której słuchanie wchodzi lepiej przy dobrym winie i oglądaniu zakurzonych zdjęć. Poza muzyką, która szczerze powiedziawszy średnio przypadła mi do gustu, ciekawa jest graficzna otoczka "Winds Blow Higher". Na froncie niby jakaś głowa dziecka z wplecionymi w gałąź włosami, pod płytą fotka niczym z 'Nad Niemnem', a z tyłu lekka zrzyna z przedostatniego Opeth. W sumie nie powinno dziwić, bo to klimaty do autora zbliżone - Travis Smith. Dla oka ciekawe. Muzyka na plus, czasami warto sięgnąć po takie płyty… Chłopaki, pamiętajcie, jeśli laska zrobiła was w chuja, rozglądnijcie się za Sleepless, ostrożnie posłuchajcie i nie bierzcie za bardzo do serca lirycznej strony płyty. Poza tym, dobre do snu. Ale w łóżku, nie za kierownicą…
www.sleeplesscd.com