Cirrha Niva
Liaison De La Morte (cd)
Wydane przez Parnassus RecordsRok wydania 2001Kraj HolandiaNapisał Tomash1
Przychodzisz wieczorem do domu, zmęczony po całym dniu monotonnej pracy, rodzina Cię wkurwia, sąsiedzi częstują Twe uszy patologiczną ucztą zza ściany.... Na co wówczas masz ochotę? Nic tylko zamknąć się samotnie w czterech ścianach i puścić odpowiednią muzykę. Pada pytanie, co?.... Zastanawiasz się, i dochodzisz do wniosku, że masz w posiadaniu płytę, z którą nie jesteś jeszcze za pan brat, z którą na dobre nie zdążyłeś się zaznajomić. Włączając takowy krążek, podchodzisz do sprawy neutralnie, i oczekujesz coraz bardziej, co to będzie za cudo... a to płyta formacji Cirrha Niva. Po pierwszym przesłuchaniu zadajesz sobie pytanie, co to kurwa jest za dramat?!?!.... Po prostu wieś tańczy i śpiewa! Zapuszczasz znów "Liaison De La Morte", słuchasz tego dalej i kolejne minuty swego życia uważasz za stracone.... Oczy Ci się kleją, znudzenie ogarnia Cię okrutne. Nawet 10 siarczystych kaw, lub inne równie wybuchowe wspomagacze nie postawią Cię na nogi, gdy słyszysz Cirrha Niva. Nie próbuj być lepszym, nie próbuj mierzyć się aż za nadto z 'kombinatorami' mizernego progress...rocka z metalem, którzy w wyjątkowo romantyczny i bombastycznie atmosferyczny sposób prezentują miksturę wyżej wymienionych nurtów. Dodam, że przykładowo schorowana staruszka o lasce, zdecydowanie prędzej przechodzi na zielonym świetle, niż szybkość muzyki Cirrha Niva która wpada w Twoje styrane uszy. Dodam, że mamy tu bardzo nudny pokaz, mierną prezentację swoich możliwości mówiąc ironicznie... Zresztą trudno, aby było inaczej, skoro niektóre z romantycznych piosenek Cirrha Niva trwają 9, a nawet ponad 10 minut! I w tym czasie nic się nie dzieje... Dodam, że muzyka jest słodka jak słoik dżemu spożyty z entuzjazmem na ryju :). Słodzik bezlitośnie płynie przez niecałą godzinę zegarową. Dorzucę jeszcze skromnie od siebie, że na takich wypiekach jak właśnie "Liaison De La Morte" nie może zabraknąć zarówno damskich, jak i chłopskich śpiewów przede wszystkim... Pani, jak to pani - jej gardło spełnia wymogi takiej muzyki. Pozorne wczucie w rolę, pseudo emocje, sranie po krzakach w bólu, kiedy zaśpiewa tudzież bardziej smutno... A pan także niczego sobie, również daje ostro w wokalny palnik. Mroczna mowa w podniosłym tonie połączona z takim soft metalowym głosem, który może być kojarzony z nie gejowskimi zawodzeniami człowieka z Rough Silk, wraz z marną podróbką wokalisty Dream Theater, dały zupełnie niezadowalający efekt. Recenzowana gdzieś wcześniej, ostatnia propozycja holenderskiego To Elysium, w wyścigu o dziewicze przekroczenie szambiastych czeluści, nie ma co konkurować z "Liaison De La Morte".... Oby tylko nikt nie nabrał się na kit o nazwie Cirrha Niva...
www.cirrhaniva.nl