My dying bride
The voice of the wretched (live) ()
Wydane przez Peaceville/MysticRok wydania 2002Kraj Wielka BrytaniaNapisał a.p10
Uczta, prawdziwa uczta! Niemal każdy z Was natrafił podczas swojej metalowej wędrówki na My dying bride. Każdy też przyzna, że nie da się obojętnie przejść obok ich niecodziennej sztuki. Sęk w tym, że to oni byli jednymi z pierwszych w gatunku potocznie zwanym doom metalem i doprowadzili sztukę i sens klimatycznego grania niemal do perfekcji. Nie tracąc, jak większość, jadu i mocy jaki ukrywa się w tej muzyce. I oto leży przede mną płyta zawierająca esencję, sam miód, stylu My dying bride. Koncertówka, która niesie ze sobą wszystko to, co najlepsze w twórczości Brytoli. Kto uczestniczył kiedyś w koncertowym misterium My dying bride wie czego się spodziewać, klimat pozostał na płycie, nie zniknął gdzieś podczas studyjnych obróbek. Krążek przyjął też ciężar jaki wytwarza ten zespół na żywo, ten niesamowity dół gitar i jeszcze lepsze, niż na płytach, growle Aarona. Jest też intensywnie płaczliwy, obolały przekaz, w którym nikt im nie dorówna. Trzeba być nie lada geniuszem by potrafić przenieść tak doskonale negatywne emocje w świat muzyki. I dziś, tak jak kiedyś, gdy wsłuchiwałem się w magiczne dźwięki płynące z "Turn loose the swans", z otwartą japą drżącymi paluchami odpalam po raz kolejny "Voice of the wretched". Pokrętło potencjometru przekręcam do maksimum i z niekłamaną satysfakcją doprowadzam swoich sąsiadów do samobójstwa.
www.peaceville.com; www.mystic.com.pl