Maledictive Pigs
Bloodshed (3cd)
Wydane przez Cudgel AgencyRok wydania 2001Kraj NiemcyNapisał m.k6
Sytuacja wygląda następująco: jeżeli nie jesteś maniakiem death metalu nie masz po co czytać tej recenzji, gdyż Maledictive Pigs wykonuje wspomniany właśnie gatunek, a w zasadzie jego najsurowszą, najprymitywniejszą odmianę. Więcej, jestem skłonny stwierdzić, że część ludzi, którym wydaję się, że jako tako lubią death metal nie dotknie Maledictive Pigs nawet patykiem zdalnie sterowanym zza zakrętu na moście! Powód dostrzegam tylko jeden: to stricte podziemne nagranie! Brzmienie całości jest mało sterylne, sprawiające wrażenie niedopracowanego, odpychające przy pierwszym kontakcie. Utwory nie należą do najbardziej odkrywczych i skomplikowanych na świecie, są raczej proste, oklepane, szybkie, ale mało dynamiczne. Sprawiają wrażenie chaotycznych, napisanych i zarejestrowanych za pierwszym podejściem, bez jakichkolwiek korekt. Po takich słowach moglibyście odnieść wrażenie, że "Bloodshed" nie przypadł mi do gustu, a w rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie. Dziwne, prawda? Co więc powoduje, że słucham tego albumu z wielką ochotą i przyjemnością? Chyba jego prostota. "Bloodshed" jest płytą bardzo przewidywalną, nie wymagającą zbyt wielkiego skupienia, ponieważ i tak wiadomo co się zaraz wydarzy. Mógłbym się założyć o skrzynkę wódki, że wszystkie patenty tu wykorzystane już gdzieś kiedyś poznałem. Taki oldschoolowy, średnio ciężki ochłap napierania na werbel, pozwalający odetchnąć od naprawdę hiperszybkich, ultrabrutalnych produkcji z miażdżącym soundem, które obowiązkowo łykam non stop. Cóż, jedni lubią relaksować się przy muzyce z innego gatunku niż słuchany na co dzień, drudzy karmią się cały czas tym samym, tylko w różnych dawkach intensywności. Niczym ja - za dnia preferuję brutal death metal, a pod wieczór death metal. Tak się sprawy mają...
www.cudgel.de, office@cudgel.de
