Zaloguj się na forum
×

Premiera



MassacrePaysage d`Hiver
  • Oranssi Pazuzu

    Muuntautuja (CD)

    Wydane przez Nuclear BlastRok wydania 2024Kraj FinlandiaNapisał DST10Komentarze (0)Oranssi Pazuzu - Muuntautuja Oglądałem kiedyś na YouTube dokument o powstaniu i rozwoju krautrocka i jego kontekście kulturowo-historycznym. W pewnym momencie padła tam ciekawa obserwacja - na początku otwierającego album Faust z 1971 roku "Why Don't You Eat Carrots" pojawia się zniekształcony radiowym szumem utwór Rolling Stones, który to jest doskonałym zobrazowaniem odcięcia się muzyki Niemców od zachodnich, przesiąkniętych bluesem, wpływów muzyki rockowej. I rzeczywiście, słuchając Can czy Faust ma się wrażenie, że to rock psychodeliczny, ale jakby z alternatywnej rzeczywistości - tak jakby obie formy podejścia do tej muzyki złapały jedynie bazę, a potem funkcjonowały oddalone od siebie na odległych galaktykach podlegając prawidłom indywidualnej ewolucji.
    Piszę to wszystko, bo miałem podobne wrażenia słuchając kiedyś debiutu Oranssi Pazuzu "Muukalainen Puhuu", tylko że w tym wypadku odrębną ewolucję przeszła baza black metalowa. Tytuł płyty, który translator Google tłumaczy jako "Nieznajomy przemawia", i okładka przedstawiająca kosmonautę zawieszonego we wrogo wyglądającej kosmicznej przestrzeni jedynie pogłębia to uczucie "odcięcia" i wyobcowania Finów. Była to muzyka często niezrozumiała w swoich środkach dla niewprawionego słuchacza, pełna jakby improwizacyjnej przestrzeni, rozmytych gitar brzmiących jak z muzyki Chrisa Isaaka gdyby niebieski hotel, o którym śpiewał został wchłonięty przez czarną dziurę i wypluty na horyzoncie zdarzeń. Cechowała ją mantryczna repetytywność, brudne i piaszczyste gitary, dość black metalowy charczący wokal i niepokojące i efemeryczne melodie zbudowane jedynie na najbardziej pierwotnym black metalowym fundamencie.
    Od tego czasu nieznajomy przemówił jeszcze pięć razy a ostatnim jego manifestem jest "Muuntautuja". Podchodziłem do niej z nieskrywaną ciekawością, jak do każdej ich płyty, i z obawą czy mnie nie przerośnie jak swego czasu "Värähtelijä", którą zapamiętałem jako album bardziej godny szacunku niż przyjemny w odsłuchu. Dostajemy jednak płytę o wiele bardziej przystępną i zwartą w swej strukturze, ale nie poświęcającej ani krzty eksperymentalności i nie próbującej przetłumaczyć ich tajemnego języka dla uszu ogółu. I szczerze mówiąc, wydaje mi się to znacznie trudniejszym zadaniem niż skomponowanie np. poprzedniczki, która była znakomita, ale bardzo wymagająca w odbiorze szczególnie ze względu na kompozycje, które zdawały się ewoluować nie w sposób "linearny" tylko puchnąć od nakładania kolejnych warstw aż do eksplozji. Tutaj jest krócej a dzieje się równie dużo o ile nie więcej. Każdy kawałek to unikalna wizja odznaczająca się pięknymi harmoniami, które brzmią jak nęcący szum nie z tego świata - najbardziej poruszający jest w tej kwestii "Ikikäärme" od około 5:30 z chłodną, brzmiącą jak alarm melodią i nie przestającym zachwycać do samego końca spuszczającym z tonu wyciszeniem i robotycznymi głosami w tle. Zwieńczenie płyty jest jeszcze mroczniejsze - pulsująca melodia "Vierivä usva" i zniekształcone klawisze budzą u mnie jedynie skojarzenia z zimnymi, pustymi przestrzeniami, zupełnie niezrozumiałymi dla jakiegokolwiek homo sapiens. A czy wcześniej coś się dzieje? Cały czas. Najbardziej agresywny "Valotus" narasta aż do przeciążenia i pisku na końcu sygnalizującego przerwanie sygnału. Singlowy (niesamowicie bawi mnie to określeniu w odniesieniu do tego materiału), tytułowy numer bardziej przypomina muzykę elektroniczną niż metal a bas w tym utworze (o ile to bas) brzmi jak na przemian wznoszący się i opadający sygnał emitowany przez nieznaną człowiekowi maszynę. "Hautatuuli" buduje całe napięcie na szeptanych wokalach i pięknej harmonii w tle rowijającej dramaturgię całej kompozycji. Jak zazwyczaj mam problem z opisaniem indywidualnych utworów tak tutaj muszę się zatrzymać, bo w każdym mógłbym znaleźć coś wartego co najmniej dziesięciu linijek tekstu.
    Podsumowując ten przydługi wywód, jest to płyta wybitna. Jest też oczywiście nie dla każdego, może odrzucać część słuchaczy, którzy nie są mocno wczuci w muzykę eksperymentalną. I ten mieszany odbiór z którym zapewne spotyka się ten zespół nie świadczy o tym, że jedni należą do elity a drudzy są analfabetami, tylko że sztuka, która ma "indywidualny" charakter musi być polaryzująca w naturze. Świat posiadający deficyt znajomych elementów będzie odpychający dla jednych i fascynujący dla drugich, pomimo nieludzkiej, zimnej i częściowo odpychającej natury świata, którego wrota otwiera Oranssi Pazuzu. Czy się to podoba czy nie, szanujmy takie zespoły z zasady. Szanujmy czystą, nieskrępowaną formę ekspresji mówiącą własnym językiem, nawet jeśli jest niezrozumiały. Dla mnie prawdopodobnie też nie jest, ale niesamowicie podoba mi się jego ton i brzmienie.




    oranssipazuzu.bandcamp.com
    www.facebook.com/oranssipazuzuband
    Możliwość komentowania jest dostępna wyłącznie dla zarejestrowanych użytkowników forum.

    Zaloguj się lub załóż konto