Wydane przez Instant ClassicRok wydania 2014Kraj PolandNapisałRobert Jurkiewicz8,5/10Komentarze (0)Na jednym cd dwie kapele, którym się nigdzie nie śpieszy. Nie chodzi mi bynajmniej o harmonogram wydawniczy, bo ten jest w obu przypadkach bardzo satysfakcjonujący dla słuchacza. Mam na myśli to, że zarówno Thaw jak i Echoes of Yul zbudowały swoje kompozycje na bazie mozolnego tempa. Obu wykonawców łączy nie tylko rytmika. Na całym wydawnictwie dominuje psychodelia, trans i niczym nie zmącony mrok. Szkieletem utworu Thaw jest zapętlający się przez kilkanaście minut perkusyjny rytm o wyraźnie plemiennej naturze. Na tym rytualnym łomocie pozostała część kapeli odlatuje w inny wymiar tworząc dźwiękowe plamy rozmaitego pochodzenia. Słychać mniej lub bardziej przetworzone gitary, a także sporo elektroniki. Poziom natężenia dźwięku zasadniczo jest sinusoidalnie zmienny. Bywa, że kapela ociera się w tym temacie o minimalizm. Bywa także gęsto i hałaśliwie. Echoes of Yul od pierwszych dźwięków podtrzymuje apokaliptyczny klimat. Ośmielę się stwierdzić, że Michał Śliwa stworzył najbardziej monumentalną kompozycję w swojej karierze. Na początku dronujące gitary, a następnie kapitalny doom'owy riff, którego nie powstydziłby się Mistrz Iommi. Przyznam, że zaskoczenie jest spore. Utwór Echoes of Yul tradycyjnie dla tego zespołu ewoluuje. Z czasem sample, elektronika i gitary przepuszczone przez przeróżne pudełka biorą górę nad siermiężnym riffem, ale napięcie nie siada ani na jotę. Zwłaszcza że w tle złowrogo charczy przesterowany bas. Kapitalny utwór i jednocześnie jedna z najlepszych kompozycji jakie dane było mi słyszeć w poprzednim/bieżącym roku.