Zaloguj się na forum
×

Premiera



Nihili LocusCryptopsyHelheimTenebrae in Perpetuum
  • Echoes of Yul

    Tether (ep)

    Wydane przez Zoharum RecordsRok wydania 2014Kraj PolskaNapisał Robert Jurkiewicz9Komentarze (0)Echoes of Yul - TetherTO zawsze było obecne w muzyce Echoes of Yul. Nie zawsze intensywne i nachalne. Czasami zaszyte, przyczajone w cieniu, ale było. Na "Tether" niewiele się zmieniło. Choć to specyficzne wydawnictwo, napięcie o różnym natężeniu towarzyszące dźwiękom w mniej lub bardziej oczywistej formie pozostało. Zaczyna się znajomo. Trzy premierowe kompozycje to kontynuacja dotychczasowej linii programowej. Być może nie jest tak ciężko i riffowo jak na "Cold Ground", ale o sielance nie ma mowy. Szczególnie podoba mi się drugi w kolejności "Guess". Utwór nie jednowymiarowy, chwilami zaskakujący szeroką paletą barw, lecz mimo tego niezmiennie niepokojący. Moim zdaniem jedna z najlepszych kompozycji w dotychczasowym dorobku zespołu. Echoes of Yul każdym kolejnym dźwiękiem stopniowo i płynnie wprowadza słuchacza do zasadniczej części płyty, czyli remixów własnych utworów wykonanych przez innych wykonawców. No i zaczyna się. Wypadałoby przeanalizować każdy kolejny utwór na płycie ponieważ wszyscy biorący udział w tym przedsięwzięciu wnieśli do muzyki Echoes of Yul swój niebagatelny wkład własny. Ja jednak poprzestanę na mniej wnikliwej charakterystyce. "Tether" pomimo zaangażowania w jej powstanie grupy niezależnie pracujących muzyków broni się jako całość i to jest w moim mniemaniu jeden z najważniejszych atutów wydawnictwa. Dźwięki płyną, kołyszą, piętrzą się, burzą, chwilami występują z brzegów by po chwili tonować emocje. Każdy z utworów został mocno przearanżowany przez swojego wykonawcę. Niezmienne pozostało to, co najważniejsze, czyli niepokojące oblicze muzyki Echoes of Yul. Można powiedzieć, że pozostał szkielet na bazie którego każdy z twórców odjechał w swój świat. Jacyś faworyci? Ciężko typować konkretne wykonanie, ponieważ "Tether" to mimo wszystko treść spójna. Na upartego wyróżnię jednak piękny, rozciągnięty w czasie, konsekwentnie rozwijający się pomimo wielu zwrotów akcji "The Stand" w wykonaniu Jamesa Plotkina. Nie sposób nie zwrócić uwagi także na anty melodyczny i boleśnie wykręcony "Cold Ground". Moim prywatnym zaskoczeniem nr 1 jest jednak "The Mission" wciśnięty w schemat zwrotka-refren, w którym na dodatek rapuje sobie niejaki MC Dälek. O dziwo Echoes of Yul w takiej wersji nie gryzie. Wręcz przeciwnie, tego typu rodzynek umieszczony w połowie płyty resetuje umysł i odświeża spojrzenie. Zresztą blisko osiemdziesiąt minut spędzonych w towarzystwie muzyki niełatwej o niekoniecznie radosnym wydźwięku gwarantuje reset totalny.


    www.echoesofyul.com; www.zoharum.com
    Możliwość komentowania jest dostępna wyłącznie dla zarejestrowanych użytkowników forum.

    Zaloguj się lub załóż konto