Todtgelichter
apnoe (4cd)
Wydane przez code666Rok wydania 2013Kraj NiemcyNapisał Olo7,5
To już czwarty duży album tych Niemców i po black metalowych korzeniach z pierwszych dwóch płyt zostało już w ich muzyce tylko blade wspomnienie. "Apnoe" zawiera materiał w zasadzie już całkowicie klimatyczno-post-metalowo-rockowy, prawie pozbawiony pierwiastków ekstremalnego grania - a nieliczne parte z szybszymi bębnami, mogące z resztą bardziej uchodzić za dark niż black metalowe, pojawiają tylko jako akcenty do budowanego nastroju. Nastroju, który dzięki temu, że materiał jest bardziej przebojowy i przestrzenny wydaje się być znacznie ‘jaśniejszy’ i cieplejszy od rozpaczliwego, depresyjnego i doskonałego skądinąd "Angst". Nowa płyta naładowana jest za to emocjami bardziej zróżnicowanymi i jeszcze wyraźniej zarysowanymi, co w głównej mierze spowodowane zostało położeniem zdecydowanie większego nacisku na aranżacje ścieżek wokalnych - zarówno nowego, śpiewającego czystym głosem wokalisty zespołu jak i znacznie obszerniej eksploatowanego głosu Marty. Jej śpiew nie zaskakuje może niczym spektakularnym, ale nie odbiega też za bardzo od poziomu i maniery Anneke van Giersbergen, czy też którejkolwiek innej laski pokroju choćby tej nowej wokalistki Sirenia (która lepiej wygląda niż śpiewa), a żeby tradycji tworzenia duetów "piękna i bestia" stało się zadość, mamy tu też trzeci, trzymający się mocno dark/blackowych tradycji, growlowany głos, należący (jak mniemam) do gitarzysty Frederica. Fakt faktem, że Todtgelichter odpływają w tej chwili trochę niebezpiecznie w kierunku klimatycznego gotyckiego rocka i mam nadzieję, że nie jest to dupodajny ukłon w stronę niemieckiej młodzieży, choć raczej nie wydaje mi się, aby zespół ten miał się w najbliższej przyszłości stoczyć w jakąś symfo-gotycką szmirę. Jest tu wciąż wciągająca, transowa, post rockowa monotoniczność gitar, jest jeszcze większa przebojowość niż na "Angst", a przy tym wszystkim wciąż zachowali tą swoją miejską melancholię i antyspołeczny izolacjonizm - to są wciąż gwaranty dobrego grania, które z powodzeniem można ulokować gdzieś pomiędzy współczesną Katatonią, środkowym okresem The Gathering, a onirycznym klimatem Ulver. Profesor Pawłowicz czyha już pewnie za rogiem, aby swoim Malleus Pedryliarus wybić Wam z głowy słuchanie takich rzeczy, więc zastanówcie się dwa razy, czy na pewno chcecie sięgnąć po ten krążek i czy wytrzymacie presję purytańskiego lobby.
de-de.facebook.com/Todtgelichter; www.todtgelichter.de; www.code666.net