Zaloguj się na forum
×

Premiera



  • High On Fire

    De Vermis Mysteriis (6cd)

    Wydane przez Century Media RecordsRok wydania 2012Kraj USANapisał Robert Jurkiewicz9Komentarze (0)High On Fire - De Vermis MysteriisDo napisania tej recenzji skłoniła mnie niezrozumiała cisza, nikły odzew towarzyszący premierze "De Vermis Mysteriis" w naszym kraju. Myślę, że płyta tego pokroju powinna spotkać się ze zdecydowanie większym entuzjazmem. High On Fire powraca w szczytowej formie. "De Vermis Mysteriis" błyszczy nie tylko na tle dorodnej dyskografii Amerykanów. To moim zdaniem jedna z wyróżniających się pozycji na polu ciężkiego grania w 2012 roku. Przede wszystkim High On Fire stworzył najbardziej zróżnicowaną płytę w swoim dorobku. Thrash metalowe petardy, w których aż roi się od gęstych riffów na kilometr cuchnących Slayerem. Tuż obok kapitalny, niezwykle chwytliwy i nośny utwór osadzony w stylistyce stoner/doom. "Madness of an Architect", bo o nim mowa, to w pewnym sensie wycieczka w przeszłość. Matt Pike śmiało nawiązuje tu do czasów świetności swojej byłej formacji Sleep. Nowa płyta ma jeszcze jedną twarz. Mam na myśli epickie, doomowe kompozycje pod postacią instrumentalnego "Samsara" oraz zamykającego płytę "Warhorn". Pierwszy porusza za sprawą wzajemnie oplatających się linii melodycznych gitary i basu, sprowadzających na słuchacza zadumę. Drugi jest zdecydowanie cięższy, zbudowany w oparciu o zapętlający się basowy riff na którego tle Pike wyśpiewuje zwrotki swoim zdartym głosem. Finał utworu to główny motyw grany już wespół z gitarą, wielokrotnie powtarzany, zaraźliwie klejący się do ucha. Jako twórcy materiału podpisali się wszyscy członkowie High On Fire. Dobitnie słychać, że "De Vermis Mysteriis" to wynik kolektywnej pracy. Matt Pike pozostawił kolegom więcej miejsca niż kiedykolwiek wcześniej, wykorzystali to. Sekcja rytmiczna brzmi potężnie. Bębniarz uderza imponująco gęsto, basista jest bardzo blisko perkusyjnego rytmu. Bazując na nim udaje mu się kreować melodyczne motywy uzupełniające grę gitarzysty. Szczytowym punktem zespołowej kreatywności jest końcówka monumentalnego "King of Days" podczas której gitara i przesterowany bas prowadzą błyskotliwy dialog. Na tym jednak twórczy potencjał High On Fire się nie kończy. "De Vermis Mysteriis" zawiera wiele ciekawych rozwiązań. Słychać, że pomiędzy muzykami iskrzy, co imponuje biorąc pod uwagę staż kapeli. Zaiskrzyło także między mną a "De Vermis Mysteriis" i przestać nie może. No i bardzo dobrze, oby jak najdłużej.


    www.highonfire.net; www.centurymedia.com
    Możliwość komentowania jest dostępna wyłącznie dla zarejestrowanych użytkowników forum.

    Zaloguj się lub załóż konto