Lvcifyre
The Calling Depths (1cd)
Wydane przez Blood Harvest / PulverisedRok wydania 2011Kraj Wielka BrytaniaNapisał Olo9
Fascynacja Immolejszyn jebie z tego krążka na kilometr, ale co z tego skoro jest to tak zrobione, że klękajcie narody. Lvcifyre tworzy tą gęstą, charakterystycznie wciągającą death metalową toń na kanwie wspinających się w wyższe rejestry gitar ze sprawnością nie ustępującą Robowi Vignie, ale w ich wydaniu wydaje się to być jeszcze bardziej instensywne i jeszcze bardziej nawet spowite okultystycznym, opętańczym sznytem. Jest w tym też sporo klimatu wczesnego Morbid Angel, po trochu też coś z Nile, czy nawet Behemoth, ale nie o podobieństwa się tutaj rozchodzi. Ta multinarodowa ekipa z Wysp genialnie pogodziła ze sobą kompozycyjno-techniczną perfekcję z mrocznym szaleństwem, ze złożonych struktur i ziejących piekłem wokali sączy się hektolitrami demoniczny jad, a dzieło Złego dopełnia się, gdy precyzyjnie przygważdżające tempa przechodzą w nawiedzone zwolnienia i wibrujące złowieszczo harmonie rozpełzają się w apokaliptyczne pętle solówek. Co prawda zaroiło się ostatnio od dobrych death metalowych wydawnictw i te same banalne przymiotniki znajdziecie w co drugiej recenzji, ale to jest właśnie jeden z tych niewielu albumów, których nie odkłada się po paru zaliczeniach na półkę i co najmniej kilkadziesiąt odsłuchów tej płyty w ostatnich miesiącach doprowadziło do wypalenia mi w śródmózgowiu pokaźnej czarnej dziury, która zjadała bezpowrotnie wszystko co próbowało przejąć od Lvcifyre pałeczkę dominacji. “The Calling Depths” to autentyczna esencja najlepszych pierwiastków diabolicznego death metalu bez rozdzielania na stare, nowe, oryginalne czy wtórne - a to wszystko w oprawie znakomitej produkcji z całkowicie żywymi bębnami zrobionej z resztą w naszym krajowym studio Screw Factory, co świadczy tylko o tym, że na Euro przynajmniej nasi realizatorzy dźwięku są świetnie przygotowani.
www.facebook.com/Lvcifyre; www.myspace.com/lvcifyre; www.bloodharvest.se; www.pulverised.net