Deathlust
Deathlust (mcd)
Wydane przez Gruft ProductionsRok wydania 2011Kraj PolskaNapisał Paweł Palica8
Deathlust, relatywnie nowy twór na polskiej scenie metalowej, nie powinien być dla co uważniejszych obserwatorów tego, co dzieje się w undergroundzie trudną do rozszyfrowania szaradą. Dość powiedzieć, że zespół ów tworzą ludzie związani z pabianickim Persecutor, by w zasadzie wszystko stało się jasne. Pozostałe wątpliwości rozwiewa nazwa projektu.
Warto przede wszystkim zaznaczyć, że Persecutor i Deathlust - o ile oba poruszają się w zdecydowanie metalowej konwencji - to muzycznie dwa zupełnie różne światy. Muzyka "macierzystej" formacji mniej czy bardziej wprost odwołuje się do arcyklasyków metalowej ekstremy - Motorhead, Venom, wczesnego Slayera. Rogaty rock`n`roll na pełnej kurwie. Deathlust, o ile można można rzecz tak ująć, jest bardziej metalowy, odrzuca cały pijacko-zabawowy entourage, sięgając po bardziej radykalny arsenał. Jest siarka z najgłębszych czeluści piekła, srogie riffowe monstra, mogące się kojarzyć z AngelCorpse czy Destroyer 666, szczypta wczesnego Watain, jakiś bliżej niezidentyfikowany, latynoamerykański klimat. Naprawdę świetnie się tego słucha. Na ile w tym zasługa tego, że płyta jest krótka (23 minuty, w tym cover "Slaining the Life" Bestial Mockery), trudno ocenić, nudzić natomiast ona nijak się nie chce.
Co tu dużo gadać - mają chłopaki czuja do ekstremalnego metalu. Bez zbędnego pajacowania, galotów z lateksu, silenia się kontrowersyjność i namolnej autopromocji tworzą w Pabiancach po prostu kawał dobrej, z serducha wyprutej muzyki. Mnie spokojnie mogą dopisać do grona swoich fanów i mam nadzieję, że uda się zarówno Persecutor, jak i Deathlust zaistnieć także poza granicami naszego kraju. Ich kolejne płyty powinny być oznaczone emblematem "Teraz Polska".