Omega Centauri
Universum Infinitum (1cd)
Wydane przez Duplicate RecordsRok wydania 2012Kraj UK/BelNapisał Paweł Palica8
No dobra, przyznaję i cytując klasyka powiem: masz mnie, wampirze. Atmosferyczny, awangardowy black metal zawsze traktowałem z pewnym pobłażaniem, traktując niszę jako pole do popisu dla muzyków stawiających formę ponad treść; muzykę w rzeczy samej tyle nadętą, co po prostu, w większości przypadków, nudną. Omega Centauri razi jednak promieniowaniem kosmicznym, któremu nie sposób się oprzeć. Trafia to do mnie bez pudła.
Belgijsko - angielska muzyczna konstelacja znalazła w nieskończonym wszechświecie swoje miejsce. To chyba jeden z tych przypadków, w których dwóch ludzi jest w stanie nawiązać ze sobą kontakt na dokładnie tych samych falach i stworzyć rzecz pozornie eklektyczną, pełną różnych wątków, dźwięków i nastrojów, a przy tym niebywale spójną. Podróż przez kosmiczną przestrzeń trwa ponad godzinę. Niby statek pchają do przodu mocne riffy, ale co rusz wpadają one w progresywne, psychodeliczne, atonalne meandry (skojarzenia z Virus ale też Deathspell Omega całkiem na miejscu), chwilę później fundują rzygotliwe turbulencje w czarnej black metalowej dziurze lub po prostu rozpływają w niekończącej się, ambientowej pustce czy postrockowych mgławicach. Czarci skrzek w każdej konwencji, o dziwo, jest sprawnym nawigatorem, nadając wyprawie wyraźniejszych kształtów. Oczekiwać należy jedynie nieoczekiwanego, ale trip jest przyjemny. Pomarańczowy Pazuzu patrzy z oddali, próbując rozwikłać Sekrety Księżyca.
Mogłaby ta płyta trwać co prawda krócej. O ile Omega Centauri potrafi w jednej kompozycji zawrzeć to wszystko, o czym wyżej, tak utrzymanie napięcia przez godzinę z okładem to umiejętność opanowana przez nielicznych. Zdecydowanie warto natomiast mieć na ten projekt oko, bo potencjał drzemie w nim spory. Duplicate Records to zresztą jedna z tych wytwórni, która dobiera zespoły ze zdecydowanie ponadprzeciętnym smakiem. Brawo i za tę płytę.
www.myspace.com/omegacentauriofficial