Execration
Odes of the occult (2cd)
Wydane przez Duplicate RecordsRok wydania 2011Kraj NorwegiaNapisał Olo9,5
Co bardziej kumaci w tym co się dzieje w skandynawskim death metalu zdążyli już zapewne wypożyczyć sobie jakiś czas temu debiutancką epkę i pierwszy album tych norweskich złorzeczników, i o ile tamte wydawnictwa można było uznać za podążające bardzo podobnym tokiem twórczym, o tyle nowy album okazuje się być materiałem jeszcze bardziej wszechstronnym. Może nie do końca nowatorskim, ale na pewno otwierającym jeszcze więcej szuflad i emanującym przenikliwym złem na wielu, bardzo zróżnicowanych płaszczyznach. Główną składową jest oczywiście death metal zdradzający doskonały gust jego twórców - czyli w tym starym stylu, gdy tworzenie kawałków zaczynało się od pojawienia się dobrego riffu, ale równocześnie nie dostajemy tu kiepskiego oldskulowania na siłę - głównie chodzi o żywe, naturalne brzmienie i takie aranżacje, aby było miejsce tak na dziki nakurw, jak i na ekstremalnie doomowate walce. Lokuje się to blisko mocno eksploatowanego dziś "-ejszyn" death metalu na niskim strojeniu, ale z naleciałościami zarówno starego europejskiego grania (m.in. Morgoth, Gorefest) jak i stęchłych wibracji Autopsy. To jednak co robi na "Odes of the occult" prawdziwą różnicę to niesamowite, potępieńcze dysonanse melodyczne, chore, nawiedzone wtręty klawiszowe, zawodzące żałobnie partie czystej gitary z wyjącymi gdzieś z zaświatów sprzężeniami i zasnuwająca to wszystko dymem mszalnych świec, duszna, rytualna atmosfera, którą nie bez podstaw można skojarzyć z religijną ucztą na modłę nowej fali francuskiego black metalu. Dalekie jest to przy tym wszystkim od pretensjonalnego wciskania się w awangardowe żaboty, a surowe, ale bardzo treściwe i organiczne brzmienie tych kawałków, sprawia, że pełzający w najciemniejszych zakamarkach podświadomości, mroczny i kuszący absolut staje się jeszcze bliższy, jeszcze bardziej namacalny. Nieprawdopodobne jest też dla mnie to, że cały ten materiał, za wyjątkiem dogrywanych później wokali, został, według tego co twierdzi zespół, nagrany na żywca! Zapomnijcie więc o triggerach, studyjnie kreowanej brutalności i wszelkich gównianych imitacjach death metalu, śmierdzących jak przeterminowana mielonka z Tesco. W przeciwieństwie do nich, "Odes of the occult" to odór rozkładu dochodzący z ofiarnego ołtarza w średniowiecznej krypcie i upiorne zawodzenia potępieńców z drugiego brzegu Styksu. To smak czarnej krwi i syk przebiegłego gada kuszącego Ewę. To zew nieskończonej otchłani i pięść miażdżąca miedzianą surmę Archanioła w dzień Pańskiego gniewu. To Twój przewodnik po labiryncie grzechu i szyderczy śmiech z błądzących w swym pobożnym lęku. Bo cóż być może jeślim ja zaginął?... Na wszystko mrok nicości nieprzebyty spłynął. Mógłbym tak pewnie godzinami, ale mam litość... :)
www.execration.no; www.myspace.com/execrationnorway