Cirrha Niva
For Moments Never Done (4cd)
Wydane przez Parnassus RecordsRok wydania 2009Kraj HolandiaNapisał Robert Jurkiewicz4,5
Lubię rock/metal progresywny w wersji z jajem, szokujący kaskaderskimi popisami muzyków. Nie przekonała mnie twórczość Cirrha Niva. Słychać, że Holendrzy męskie atuty mają na swoim miejscu, lecz chwilami wydają się być zakłopotani tym faktem. Potrafią zaskoczyć mocnym, thrashowym riffem, by chwilę później zniesmaczyć łzawą, mdłą melodią skrojoną na wzór pościelówek Europe. Bolączką "For Moments Never Done" jest zbyt mała ilość zwrotów akcji oraz budzącego niemy podziw i zawiść instrumentalnego szaleństwa. Długie utwory kojarzące się z łagodniejszym i wygładzonym obliczem Dream Theater, znanym choćby z "Falling Into Infinity", aż proszą się o więcej życia. Czekałem niecierpliwie na fajerwerki, jakie w najmniej spodziewanych momentach odpalają Petrucci, Myung, Rudess i Portnoy. Nie doczekałem się, zespół gra dobrze, ale zbyt grzecznie. Sekcja rytmiczna nie jest w tym względzie wyjątkiem, lecz w tym przypadku jest do czego ucho przykleić. Zwraca uwagę kapitalne zgranie obu muzyków oraz pomysł na bas, którego użytkownik nie ogranicza się jedynie odtwarzania gitarowych riffów. Całokształtu dopełnia wywołujący mieszanie uczucia wokalista. Potrafi ładnie zaśpiewać, czasami ryknąć, niestety zdarza mu się także sięgać po zbyt wysoko usytuowane i płaczliwe formy wyrazu. Nie popłakałem się z żalu, gdy "For Moments Never Done" dobiegła końca. Ulga i radość z tego powodu także mnie nie dopadły. Nieszkodliwa, przeciętna płyta, której nie będę molestował szczególnie często.
www.cirrhaniva.nl