Feral
Welcome to the graveyard (demo)
Wydane przez Rok wydania 2010Kraj SzwecjaNapisał a.p.8
John McEntee skubaniec, ma nosa. Pewnie z jakim diabłem pakt wypiekł, z cholerą jakąś niedobrą. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt zakontraktowania szwedzkiego zespołu na wskroś przesiąkniętego czystym osoczem death metalu z początku lat dziewięćdziesiątych, mając pewność, że wydanie im debiutu nie wywoła wśród metalowej gawiedzi smętnego ”znooowuuuu to saaamooo?”. Przepis jest genialnie prosty! Weź Entombed ze skrajnych etapów ich działalności, okraś Grave z czasów ”Soulless”, uduś w masywności Gorefest, na koniec polej zaskakującą chwytliwością ”Soul Sacrifice” Cathedral. I tyle, albo aż tyle! Skurczybyki z Feral mają talent do pisania chwytliwych i przebojowych numerów kurewsko nasiąkniętych czymś, czego wiele kapel nie potrafi z siebie wykrzesać mimo zaciskania pośladów do białości. Mowa o masywnym tłustym cielsku określanym mianem ”groove”. Ta pięciootworowa demówka przetacza się i sunie niczym stutonowy walec, ale z gracją i zwinnością brazylijskiej tancerki. Feral w old schoolowe szwedzkie pochody bardzo zwinnie wpletli tę specyficzną gorefestową motorykę gdzieniegdzie genialnie zakażając ją iście dorianowską skłonnością do quasirubensowskich sprośnych melodyjek żywcem wyjętych z psychodelii lat siedemdziesiątych, zaś wokalnie umieszczając demo gdzieś pomiędzy Sandströmem i De Koeijerem, obaj rzecz jasna ze wspomnianych zespołów na G. Całość elegancko zespoiło brzmienie. Kurwa, piękne brzmienie! Masywne, ciężkie i soczyste. Tak soczyste, że grobowy szlam wylewa się z bulgoczącym pluskiem na podłogę, która dosłownie wibruje wzbudzona niskimi częstotliwościami zamieniając się w lepkie cuchnące bagnisko pełne kępęk z kości i drzew z obślizłej padliny... Oby ich pierwszy długograj rozpostarł przede mną równie urocze krajobrazy!
www.feral.se, www.myspace.com/feralswe, www.ibexmoonrecords.com