Malignant Tumour
And Some Sick Parts Rotting Out There 1992-2002 (compilation)
Wydane przez Selfmadegod RecordsRok wydania 2010Kraj CzechyNapisał Robert Jurkiewicz7
Pora na kolejny, po Psycho - "The Grind Years", dokument wydany przez Selfmadegod. Tym razem mamy okazję zapoznać się z muzyką spłodzoną przez czeski Malignant Tumour od początku istnienia do 2002 roku. Początki są trudne i bohaterowie recenzji nie są w tym względzie wyjątkiem. Pierwszy z dwóch dysków zawiera dokonania zespołu grającego ciężki, toporny death/grind. Nie sposób nie zauważyć, że pierwsze lata zdominował luz, alkohol i rządza tworzenia hałasu bez zbytniego rozmyślania nad uplastycznianiem jego formy. Hałasują więc i wrzeszczą, oczywiście wraz z upływem czasu coraz lepiej. Ewoluuje także brzmienie, muzycy poznają zalety pracy w studio nagraniowym. Z notki biograficznej dowiedziałem się, że zespół inspirował się wówczas Carcass. Nie słyszę zbyt wielu analogii do twórczości Anglików, niemniej słucham Malignant Tumour bezboleśnie, a pozytywne wrażenie nasila się wraz z każdą kolejną sesją. Na dysku nr 2 próżno szukać krwawych, odrażających opowieści. Zespół zaangażował się w tematykę polityczno – społeczną i odciążył swą muzykę z death'owych naleciałości. Hałasują nadal, z tym że robią to płynniej, szybciej i zdecydowanie swobodniej. Oczywiście słychać, że gra ciągle ten sam zespół. Wyjątkiem są nagrania koncertowe, na których słychać niewiele. Wypada jednak docenić dokumentalny charakter przedsięwzięcia i puścić mimo uszu niedostatki brzmieniowe. Poza tym obcowanie z "And Some Sick Parts Rotting Out There 1992-2002" ma jeszcze jedną zaletę. Można sprawdzić poziom samozaparcia mierząc się z blisko dwugodzinną, nieoszlifowaną jatką. Ja dałem radę i to za pierwszym podejściem.
www.myspace.com/malignanttumour; www.selfmadegod.com