Tyrants Blood
Crushing Onward Into Oblivion (2cd)
Wydane przez Invictus ProductionsRok wydania 2010Kraj KanadaNapisał Paweł Palica8
"Agresja" to słowo, które w recenzji tej płyty powinno się pojawić po wielokroć i zostać odmienione przez każdy możliwy przypadek. "Crushing Onward Into Oblivion" - druga pełnowymiarowa płyta kanadyjskiej załogi - wręcz nią dyszy, pulsuje, rzyga. Nie ma tu miejsca na oddech, instrumentalny onanizm i zbędne ozdobniki, za to od pierwszej do ostatniej sekundy z głośników wylewa się wściekłe death/thrash/black metalowe napierdalando, dla którego twórców jedynym limitem prędkości jest 666 km/h.
Tyrants Blood to jednak na tyle doświadczona ekipa - rekomendacją niech będzie zresztą fakt, że na gitarze gra Marco Banco, który jako The Traditional Sodomizer Of The Goddess Of Perversity nagrał z Blasphemy "Fallen Angel of Doom" - że z pozornego chaosu i morderczej kanonady instrumentalistów wyłania się kawał dobrej, zapadającej w pamięć metalowej ekstremy starej szkoły, z którą nie mogą zbłądzić fani choćby starego Morbid Angel, Possessed, Destruction, Sadus czy z czasów bardziej nam współczesnych choćby Centurian. Krótkie, potężne petardy prosto w ryj, odpowiednie do klimatu szorstkie brzmienie, ogień z dupy Rogatego. A doprawdy kapitalnym zwieńczeniem dzieła jest tutaj wokal Briana Langleya, wynoszący ten album na poziom agresji, którego wielu konkurentów Tyrants Blood nigdy nie osiągnie. Można odnieść wrażenie, że uznał, iż płyta nie jest jeszcze wystarczająco agresywna i należy wypluć z siebie płuca, by ten stan rzeczy zmienić... Efekt - znakomity.
Jak i zresztą cała płyta, która ostatnio bardzo często gości w moim odtwarzaczu. Jeśli w muzyce szukasz oryginalności, smaczków i nowych trendów, omijaj "Crushing Onward Into Oblivion" z daleka. To jest pierdolony metal. Zły, brudny, agresywny. Dokładnie taki, jaki być powinien.
www.myspace.com/tyrantsblood; www.invictusproductions.net; www.myspace.com/invictusproductionsmusic