The Day Of The Beast
The Day Of The Beast (1cd)
Wydane przez Canonical HoursRok wydania 2008Kraj USANapisał Olo6
The Day Of The Beast pochodzą z tej części USA, która znana jest raczej z wylewu brutal slam death metalowych produkcji, ale rzeczony kwintet z rejonów Virginii gra akurat brudny, nieułagodzony i niewyświrowany nadmiarem techniki thrash metal starej szkoły. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda dosyć zachęcająco - świetna okładka od Joe Petagno, oldskulowy wizerunek kapeli, wokalista trzymający klasyczną wypadkową między zjadliwą thrashową manierą a'la Petrozza a black metalowym skrzekiem. Pierwsze dźwięki od razu jednak dają znać, że potencjometr głośności trzeba trochę mocno rozkręcić ze względu na płasko brzmiący przester gitar, którym zdecydowanie brakuje środka i przy cichszym słuchaniu, brzmią totalnie lamersko. Z początku krążek wchodzi jeszcze całkiem nieźle, podchmielony baniak gibie się równo w rytm surowo prujących dźwięków przypominających częściowo, od strony czysto muzycznej, wczesny Defiance a częściowo stare produkcje włoskich weteranów z Necrodeath. Im dalej jednak w głąb, tym bardziej gitary, zamiast ciąć, szatkować i kąsać, wydają się męczyć w płytkich partiach, w których pojawiaja się dodatkowo coraz więcej dziwnych, bezpłciowych melodii. Sekcja rytmiczna pracuje dosyć przyzwoicie cały czas, ale zdecydowanie brakuje mi tutaj najważniejszego składnika dobrego thrash - opętujących, rozszalałych riffów, przy których złapię mopa i zacznę wariować po mieszkaniu. Jeżeli dodamy do tego wspomnianą nieudaną produkcję gitar to zrozumiecie dlaczego chuj, zamiast sterczeć mi sztywno jakby słyszał jedynkę Demolition Hammer, oklapł zupełnie już przy trzecim kawałku. The Day Of The Beast stoją wciąż jeszcze jedną nogą na poziomie garażowego łupania, mają już jakiś techniczny potencjał, ale kreatywnych sił na pełny długograj jeszcze im zabrakło. Naciągane 6.
www.myspace.com/thedayofthebeast; www.canonicalhours.com