Impiety
Dominator (ep)
Wydane przez Pulverised RecordsRok wydania 2008Kraj SingapurNapisał Olo10
Kilka tygodni temu, krajowi maniax mieli okazję przekonać się jak Impiety wypuszczają na żywo czad z aparatury ("kiedy kolumny dostaną dreszczy, a na parkiecie amok i szał" - Franek kvvvlt!!!). Już od jakiegoś czasu w składzie mamy znów samych skośnookich samurajów i należy zaznaczyć, że zmiany te nie pociągnęły za sobą żadnego spadku formy. Wręcz przeciwnie, bezlitosne singapurskie demony, od czasów "Kaos Kommand 696" nie tracą nic ze swojego impetu (impietu? ;)) i po raz kolejny dostarczają wściekle palący kubki słuchowe materiał. Tym razem brzmienie nie jest tak suche jak na "Paramount Evil" czy nawet "Fornidonis...", któremu brakowało odrobinę mocy i jest chyba najbliższe temu z "KK 696" - soczysty blast nakurwiator w pełnej gamie częstotliwości, z przepisową dzikością i rozpasaniem typowym dla najlepszych wychowanków szkoły Angelcorpse. Mamy nawet kolejny obowiązkowy neologizm w angelcorpsowym stylu - płytę otwiera bowiem numer zatytułowany "Introbliteration", który równocześnie jest chyba pierwszym tak wyraźnym nawiązaniem tego zespołu do swoich azjatycko/orientalnych korzeni. Muzyczna treść tej epki to zbiór prawd, wprawdzie objawionych już wcześniej, ale rzadko kiedy zebranych razem w tak nieprawdopodobnie destrukcyjno-chwytliwej pigułce. Esencja brutalności wyciśnięta ze skrzyżowania death/black i thrash metalu wraz z perfekcyjną, ale nie stawianą nadrzędnie techniką, z nuklearnym wigorem i absolutnie bezwzględną pogardą dla wszystkiego co słabe, melancholijne i poddańcze. To wszystko czyni z Impiety zespół, który dzieli fanów metalu na swych totalnych wyznawców i słabe cipki, któe same do końca nie wiedzą czego szukają w tej muzyce. To czysty strumień zbuntowanego Zła - rozpędzonego, wściekłego i wciąż niewysychającego - oby jak najdłużej.
www.myspace.com/impietyofficial; www.mightyimpiety.com; www.pulverised.net
