Panchrysia
Deathcult Salvation (3cd)
Wydane przez Dark EssenceRok wydania 2008Kraj BelgiaNapisał Olo6
Na swoim trzecim krążku belgijscy black metalowcy nieco zwolnili, ale wciąż tworzą gęstą ścianę dźwięku nowoczesnego groove black metalu, w którym czuć zarówno nieodzowne wpływy nowszego Satyricon jak i eskremalnych wibracji typowych dla np. Carpathian Forest. Pomijając już jednak podobieństwa do norweskich tuzów, Panchrysia łączy po prostu klasyczny surowy duch black metalu z nowoczesną zadziorną sekcją rytmiczną, kopiącym w tyłek feelingiem i cedzącymi się z pełnym zła okrucieństwem wokalami. Formuła ta sprawdza się niezgorzej przez kilka kawałków, ale już przy czwartym utworze motywy zaczynają już mi się nieco zapętlać, wszystko zlewa się w jedną tłukącą się jednostajnie masę, z której ulatnia się powoli ta początkowa zjadliwość a jedynymi wyróżniającymi się elementami są intra/przerywniki oparte na samplach z jakichś starych czarno-białych filmów - brakuje nawet choćby kilku jakichkolwiek solówek, a przede wszystkim większego urozmaicenia w motoryce. Kolesie z Panchrysia z resztą mieli chyba podobne odczucia bowiem w sam środek płyty wrzucili kawałek, którym według mnie nasrali sobie sami do talerza. Black metalowa ballada - jakkolwiek śmiesznie to nie zabrzmi, ale właśnie tak z grubsza można by określić tego potworka, całkowicie oderwanego od reszty materiału i wzbogaconego fatalnymi damskimi wokalami. Zaraz potem zespół wraca na stare tory i do końca albumu męczy dalej te same wtórne motywy. Ogólnie więc Panchrysia jest typowym krótkodystansowcem, wypadają całkiem nieźle na splitach i pewnie też na żywo, gdy dostają od organizatorów 20-30 minut, ale, gdy przychodzi pora na zapełnienie swoją muzyką pełnoczasowej płyty, dostają zadyszki, którą na tym krążku chcieli dodatkowo zaleczyć fatalnym eksperymentatorstwem.
www.panchrysia.be; www.myspace.com/panchrysia; www.darkessencerecords.no