Striborg
Trepidation (4cd re-issue)
Wydane przez Displeased RecordsRok wydania 2007Kraj AustraliaNapisał Olo5
Jest to jedna z iluś tam reedycji dokonanych przez Displeased na rzecz Sin Nanna tworzącego pod szyldem Striborg. Ten tasmański dziwak ma bardzo specyficzne 'poczucie mroku', że się tak kolokwialnie wyrażę. Jego produkcje to praktycznie czysta w formie mizantropia - totalnie surowe brzmienie, efekty klawiszowe, włącznie z automatem perkusyjnym przypominają jakością bardziej jakieś zabawkowe imitacje tych instrumentów. Gitara to już norma - wpięta przypuszczalnie bezpośrednio do linii, tak, żeby zabrzmiała jak najbardziej piaszczyście i płasko. "Trepidation" to jeden z najbardziej posuniętych w swojej chorobie albumów zespołu. Uszy cierpią niemiłosiernie gdy wszystko powoli skwierczy w przeważających black/doomowatych partiach, głowa puchnie od prostacko zaprogramowanego sztucznego stukotu w jakimś 'szybkim' kawałku. Ale taka jest właśnie kurewsko sadystyczna uroda muzyki Striborg, której bliżej zazwyczaj do harsh noise/ambient niż do najbardziej tradycyjnego black metalu. Dzięki surowym, monotonicznie powtarzanym motywom może się to wszystko kojarzyć z Burzum czy Mütiilation. Zalatuje podejściem bliskim Furze - Striborg ze swoją przedziwną chujowatością znajduje w podobny sposób drogę do psychodelicznych meandrów śmierdzącym jakimś mniej lub bardziej nieprzyjemnym lub też przyjemnym bezsensem, ale jednak Australijczykowi wychodzi to niewiele tylko gorzej od takiego choćby Xasthur - tutaj po prostu przyjęta forma nie wydaje się ani na chwilę obdarta z treści. Ten beznadziejny muzyczny ściek, dźwiękowy syfilis i padaczka brzmieniowa nie są pustą rąbanką nieudacznika, ale realizują spotkanie oko w oko z czymś, co ludzki organizm, już z samego początku, w sposób naturalny nie toleruje i odrzuca. Może powieje chujem w tym co teraz powiem, ale słuchanie Striborg to jak krojenie sobie sznyt zardzewiałym brzeszczotem znalezionym na śmietniku - wokale brzmią z resztą jak okrzyki człowieka, który albo sam sobie zadaje cierpienie, albo jest perfidnie torturowany. Wszystko jest możliwe bo sam Sin Nanna to koleś, który zaszył się samotnie, gdzieś w tasmańskich lasach i moja wyobraźnia podpowiada mi, że różne dziwne rzeczy w jego chacie się pewnie dzieją - od eksperymentów z halucynogenami po brzydkie zabawy i testowanie wytrzymałości swoich sutków. Ale kto by tam panie nadążył dzisiaj za tymi artystami...
www.displeasedrecords.com
dtsrybucja: www.foreshadow.pl