Anax
Return to hell (3cd)
Wydane przez Self-financedRok wydania 2007Kraj BrazyliaNapisał Olo2,5
Skrzynkę bananów temu, kto słyszał o tych Brazylijczykach. Zespół ma już wprawdzie na koncie trzy krążki, ale uczciwość kazałaby uznać je za demówki. Anax sami sobie je bowiem wydawali, sami sobie do nich drukowali nabazgrane własnoręcznie okładki i sami nazwali to wszystko szumnie długograjami. Opatrzony widocznym obok infantylnym gównem trzeci CD powstał po długiej, bo aż 5-letniej przerwie. Zbierali moce twórcze? Jeżeli tak, to niestety, ale zamiast spodziewanego wytrysku kreatywności wyszedł kiepski, śmierdzący, zeschnięty i wymęczony klocuszek. Pomijając już totalnie zchujałe i zniekształcone brzmienie, które wywołuje wrażenie emeptrujek zgranych z bitratem nie przekraczającym 56kb/s, to Anax kaleczy mocno formułę death metalu. W bio przyznają się, że ich wpływy to Black Sabbath, Morbid Angel czy Death, ale jedyne co udało mi się wyłapać potwierdzającego to kilka sekund przypominających pierwsze nagrania Death. Wyszło im za to, chyba nawet całkiem przypadkiem, coś zbliżonego w kilku miejscach do starego niemieckiego thrash - w stylu jedynki Kreator albo najstarszych nagrań Sodom. Są to delikatne przebłyski tu i ówdzie, rujnowane przez okropnie nieporadne próby zagrania jakichś solówek albo jakieś kompletnie nie pasujące przedziwne riffy, ale na upartego można chłopaków za kilka momentów poklepać pocieszająco. Całościowo jednak Anax produkuje denną kartoflaną tłukę, bez pomysłu, bez umiejętności, bez treści, za to czasami wręcz komiczną, gdy np. próbują w żałosny sposób, wcisnąć jakiś techniczny połamany riff pomiędzy te proste nawalanki. Wychodzi z tego wtedy okrutny garażowy syf napalonych na granie wszystkiego na raz gówniarzy. Po co? Zrobiliby się chłopaki na oldskul i szybko znalazłby się wydawca, głodna brazylijskiego kultu publika i nawet grać ani rysować już by się nie musieli za bardzo uczyć.
br.geocities.com/anaxdeathmetal