Estuary
The Craft of Contradiction (2cd)
Wydane przez Ibex Moon RecordsRok wydania 2007Kraj USANapisał Robert Jurkiewicz5
Z muzyką jak z życiem. Podążamy przez nie z troską lub beztrosko, zmotywowani lub wyprani z ambicji. Brniemy przez nie z garbem lub na garbie w przypadku, gdy stać nas na wycieczki krajoznawcze. Wszystko się jakoś układa lub wręcz przeciwnie, ciężko sklecić części puzzli. Życiem rządzą stereotypy w myśl prawdy, że czarne jest czarne, a białe jeszcze czarniejsze. Do czasu, gdy zdarza się chwila, że zarówno czarne, jak i białe staje się nieokreślone, a przez to kłopotliwe i nieporęczne. Taka chwila to "The Craft of Contradiction". Teoretycznie wszystko się zgadza. Zespół ma na etacie dobrego wokalistę, który więcej niż poprawnie operuje czytelnym, acz mocnym i zapiekle butnym growlem. Gitarzyści wycinają względnie zgrabne i powabne riffy, a perkusyjna lokomotywa pracuje na wysokich obrotach. Teoretycznie mógłbym w tym momencie zakończyć. Mógłbym, gdyby nie fakt, że death metal wykonywany przez Estuary przejawia cechy w drażliwym stylu neutralizujące punkty dodatnie. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego zasadniczo całość gitar została zagrana w tak boleśnie wysokich tonacjach. Efekt początkowo intryguje, po kilku minutach bawi, a na wysokości drugiego utworu doszczętnie niszczy przekonanie o własnej tolerancji i szkliwo nazębne. Zespół piłuje w ten sposób, że wwierca się we wszelkie posiadane zmysły przez niemal pięćdziesiąt minut zatracając w tym czasie poczucie czasu, taktu i dobrej woli. Teoretycznie i w tym momencie mógłbym zakończyć. Mógłbym, gdyby nie fakt, że trzeba oddać Estuary sprawiedliwość i przyznać, że kilka fragmentów mimo nieco pokracznej otoczki estetycznej pozytywnie zaskakuje. W przypadku "The Craft of Contradiction" niemożliwe jest, jak widać jednoznaczne określenie płci i preferencji seksualnych. Nie jest czarno, nie jest biało. Jest szaro, ponuro i deszczownie.
www.estuarymetal.com; www.ibexmoonrecords.com