Drugs Of Faith
Drugs of faith (mcd)
Wydane przez SelfmadegodRok wydania 2006Kraj USANapisał Olo8
Trójka muzyków Drugs Of Faith na dzień dobry wygrała w moim rankingu na najbardziej pospolicie wyglądający zespół wszechczasów. Nie zrozumcie mnie źle - naprawdę uważam, że dobrze zrobi mi odwyk od ciągłego przyglądania się na groźnych rozbójników, smutne pizdy, wyluzowaną bandę pijaków itd. Richard, Shane i basistka Taryn wyglądają na zespołowych fotkach dokładnie tak, jak może wyglądać którykolwiek z Waszych sąsiadów w sobotnie popołudnie, gdy po osiedlowych klatkach rochodzi się aromat świeżo obsmażonych schabowych wymieszany ze słodkim dymem z płuc nastoletnich blokersów. Rozbrajająca autentyczność czasami działa mocniej niż najbardziej ekstremalne wymysły. Do rzeczy jednak panie dzieju. Drugs Of Faith nie są może typową kapelą z katalogu Selfmadegod, ale produkowane przez nich dźwięki z pewnością trafią głównie do społeczności siedzącej w scenie grind i etceterach. Gitarowy Richard to były członek nieistniejącego już Enemy Soil - teraz jednak w jego grze słychać mniej wyraźnego grania riffami. Więcej tutaj puszczonych gitar niż typowego metalowego międlenia, jest dużo hałasu na otwartych akordach, a na szkielecie punkowo-grindowej perkusji prawdziwe jaja pokazuje tutaj właśnie cherlawa Taryn, która, na czterech grubszych od jej ramion strunach, robi całą esencję muzyki Drugs Of Faith, wypełniając ją energetycznie wrzącymi flakami soczystego basu. Zaangażowane politycznie teksty na pewno nie trafią do nikogo kto uwielbia Dżorża Dablju i jego wzruszającą politykę dezinformacji. Krótko mówiąc - mamy tu kwadrans prawdziwego punk-corowego ognia, ale tylko dla "różnej maści lewactwa" jak to mówią zatwardziali kaczyści o wszystkich, którym nie podoba się styl rządzenia burkliwych bliźniaków. Abstrahując już jednak od treści ideowych - słucha mi się tego naprawdę dobrze - po osiem razy pod rząd i sie nie nudzi. Tylko ciota pożałuje 20 zeta na to CD.
www.drugsoffaith.com; www.selfmadegod.com