Grave
As rapture comes (7cd)
Wydane przez Century media/EMI Music PolandRok wydania 2006Kraj SzwecjaNapisał a.p9,5
Grave jest jednym z tych niewielu zespołów, które odbiły dość głębokie piętno na mojej psychice. Death metal w ich grobowym sosie zawsze smakował wybornie. Nie inaczej jest tym razem. Siódmy krążek Szwedów to w gruncie rzeczy nic nowego, ale właśnie w wypadku takich kapel fani z wypiekami oczekują na specyficzne nihil novi. Grave wciąż podąża ścieżką walcowatych death metalowych kilkutonowców. Ciężar "As rapture comes" waha się na krawędzi wyporności wielkiego lotniskowca. Szwedzi rewelacyjnie nawiązali do "You'll never see..." i "Souless" z pierwszego pobierając ciężar i masywne riffy, z drugiego zaś ów specyficzny groove, który tylko im wychodzi w tak miodny sposób. Lindgren z pewnością nie brał lekcji śpiewu u Placido Domingo bo chyba pierwszy raz od odejścia Jurgena ze składu nie mam żadnych obiekcji do wokali na płycie Grave. To, co facet teraz wyprawia z gardłem bardzo mocno kojarzy mi się ze stylem śpiewu nieodżałowanego Jurgena, długie siermiężne wrzaski, wyciągane do granic wytrzymałości strun głosowych. "As rapture comes" oprócz niskich kilkutonowych ciężarowców przynosi ze sobą również odpowiednią dawkę tak przez wszystkich ostatnio uwielbianych blastów. To chyba najszybsze z dotychczasowych dokonań Szwedów, nowy pałker wgryzł się już w zespół i świetnie łączy typowo grave'owe powolne groove'owe zagrywki z szybkością nowoczesnych brutalizerów. Efekt jest wyśmienity, to najbardziej rozwojowa płyta zespołu, wciąż jednak utrzymana w odpowiednim "grobowym " mieleniu. Śmiem nawet twierdzić, że to najlepsza płyta Grave od czasów "Soulless"...
www.emimusic.pl/; www.grave.se