Soulfly
Dark Ages (5cd)
Wydane przez RoadrunnerRok wydania 2005Kraj USANapisał Michał Badura9
Nie mam zamiaru udawać, że nie jestem oszołomiony "Dark Ages". Po panu Cavalerze spodziewałem się raczej kolejnych ugrzecznionych klonów "3" i "Prophecy", a nie produkcji, która zabiją swoja agresją, furią i wściekłością! Nie sądziłem, że kiedyś będzie mi to dane napisać, ale nowej propozycji Soulfly naprawdę znacznie bliżej do "Arise" niż "Roots" Sepultury. Można nawet powiedzieć, że ta płyta powinna ukazać się gdzieś między tymi dwoma legendarnymi już albumami. Przesadzam? To posłuchaj sobie miły czytelniku "Molotov" czy też takiego "Arise Again". Tak, brazylijskie busz komando wróciło do grania Metalu! Tego przez duże "M", a nie jego przesadnie wypolerowanej formy, której o zgrozo zdarza się gościć na wszelakich listach przebojów. Wielbiciele Soulfly mogą być jednak spokojni, kolejne kanonady przerywane są przez całą masę tych tak charakterystycznych dla grupy motywów plemiennych. Co prawda wyraźnie słychać, że tym razem zespół szczególnie wiele rozwiązań melodycznych czerpie z ludowej muzyki ludów zamieszkujących Bałkany, ale o dziwo robi to niesamowicie zręcznie. Śmiem nawet rzecz, że Soulfly na "Dark Ages" stworzył najlepsze wstawki etniczne w swojej karierze, a co ważne na tyle dobrze wkomponował je w "metalowe" struktury utworów, że ani na chwilę nie mam wrażenia dysonansu. Ten wyjątkowo dobrze zmieszany muzyczny koktajl został okraszony przez Terry’ego Date’a suchym, skomasowanym, ale i selektywnym brzmieniem. Mnie Soulfly swoim nowym albumem rozjechał, zmiażdżył, rozkochał w sobie, sponiewierał, zabił? Pewnie po części, ale na pewno wzbudził emocje, a o to chyba w sztuce chodzi, czyż nie?
www.soulfly.com; www.roadrunnerrecords.com