Impaled Nazarene
Death comes in 26 carefully selected pieces (live cd)
Wydane przez Osmose productionsRok wydania 2005Kraj FinlandiaNapisał a.p-
Po ośmiu studyjnych albumach, 4 epkach, 1 splicie, 1 debestoffie i 2 demówkach fińscy pokurwieńcy proponują wreszcie oficjalną koncertówkę, niemal na piętnastolecie zespołu. Zauważcie! Po jakim czasie wydaje się album koncertowy... nie po 2 płytach, nie po świetnym debiucie, ale po kilkunastu latach ciężkiej pracy. Kto zna szaleńców z Impaled Nazarene, kto widział ten zespół na żywo nie zdziwi się zawartością krążka. A właściwie jego intensywnością. Finowie do słabych zawodników na scenie nie należą, napierdalają numer po numerze i nie ma zmiłuj, nie ma miejsca na dostrajanie się, poprawianie fryzur, pastowanie butów czy fotki z fankami. Tu się napierdala. "Death comes..." swoim klimatem dość mocno przypomina mi punkowe koncerty. Zwarte, ubite, szybkie i chaotyczne. Pełne agresji i energii. Nic chyba w tym dziwnego, bo Impaled Nazarene od zawsze bardziej sympatyzowali z agresywnym metalo-punkiem niż zasępionym ciemnym black metalem, z którym część publiki wciąż ich łączy. Nie mam bladego pojęcia ile poprawek naniesiono w studio i w gruncie rzeczy wali mnie to potężnie, bo agresja i autentyczność jaką wali od "Death comes..." rekompensuje mi to aż nadto. Inną mocarną stroną tej koncertówki jest jej program... Przekrój przez całą działalność Impaled Nazarene, kilka numerów z epek i opentańcze teksty do publiki Luttinena w ojczystym języku. Dobrze się tego słucha w domowym zaciszu, podkręcone ponad połowę mocy wzmacniacza. Jeszcze lepiej jeździ się z tą płytą samochodem. Spróbujcie włączyć "Armageddon death squad", "Sadogoat" czy "Total war" na pełen regulator stojąc na czerwonym z bandą drechów w rozklekotanym Kadecie obok... No i na koniec jeszcze jedno, "Death comes..." to reweleacyjny zbiór najlepszych utworów Impaled Nazarene w świetnym wykonaniu, na jednym krążku. Wypada mieć.
impnaz.com; www.osmoseproductions.com