Sadist
Lego (4cd)
Wydane przez System Shock/PaganRok wydania 2000Kraj WłochyNapisał eld6.5Różnie układają się losy niektórych kapel. Weźmy chociażby włoski Sadist. Nagrany w 1993 roku debiut "Above The Light" sprawił, że przed Sadist świat padł na kolana. Później jednak o Włochach przycichło, bowiem ani "Crust", ani "Tribe" nie należały do jakiś arcydzieł. Mamy jednak rok 2000 i nową płytę o dość dziwnym tytule "Lego". Równie niesamowita jak tytuł jest okładka wydawnictwa, ale w przypadku muzyki bardziej liczy się to co jest wytłoczone na srebrnym krążku niż opakowanie. Twórczość Sadist na "Lego" myślę, że można określić jako... hmmm... może "zbereźny metal"? Albo "zbereźny hard rock". Wszystko w muzyce Włochów obraca się dookoła seksu. Począwszy od okładki, poprzez teksty, aż do głosu wokalisty Trevora. Ten koleś zawodzi nieraz tak jakby przed chwilą miał orgazm. Jednak Trevor potrafi również nieźle zaryczeć. Podobna jest sama muzyka Sadist. Główną rolę nadal odgrywa gitarzysta i klawiszowiec Tommy. Dźwięki powstałe w jego chorej wyobraźni są wypadkową wielu gatunków muzycznych. Nie myślcie jednak przypadkiem, że są to kawałki jakie serwują nam chociażby Fleurety czy Solefald. Sadist oferuje słuchaczowi coś bardziej przystępnego, delikatnego, pozbawionego chłodu. Mimo to Włosi grają muzykę pokręconą w czym spora zasługa niesamowitych partii klawiszy i sampli. W sumie "Lego" podoba mi się, ale mam poważne zastrzeżenia co do struktury utworów. Prawie wszystkie mają podobny schemat zwrotka (wokal + podkład klawiszy i sekcja) - refren (wchodzą gitary). I tak przez większość kawałków. Drugi mój zarzut to ilość seksu. Chyba trochę makaroniarze przesadzili.