Hellfueled
Volume One (1cd)
Wydane przez Black LodgeRok wydania 2004Kraj SzwecjaNapisał Olo
Właściwie to powinien tą płytkę recenzować Pieżo, bo to on z tego co pamiętam deklarował się kiedyś fanem Ozzy'ego, a właśnie Ozzy stał się najważniejszą inspiracją w życiu Szwedów z Hellfueled, do czego z resztą bez zażenowania się przyznają i co bez dwóch zdań robią całkiem nieźle - i mówi to kompletny ignorant twórczości tej legendy hard rocka! :-) Oczywiście nie śmiem nawet wysnuwać pronafujących podejrzeń, iż ktokolwiek mógłby dorównać mistrzowi, ale stawiam kratę browaru w zastaw, iż nabrałbym tym krążkiem co najmniej dziewięciu na dziesięciu fanów Ozbourne'a wmawiając im, że oto mają przed sobą jego niepublikowane nagrania - ba! oglądając w telewizji obecny stan psycho-fizyczny głównego bohatera serialu "The Osbournes" przypuszczam, że jeszcze łatwiej przyszłoby mi oszukać jego samego hehehe. Wokalista Hellfueled osiągnął prawdziwą pefekcję w naśladowaniu maniery i barwy największego wokalisty Black Sabbath, ale i muzycy wydają się jakby pół życia spędzili z transkrypcjami utworów z jego repertuaru. Do tego Szwedzi pokusili się o nagrania w studiu Fredman, więc pytania o jakość produkcji można sobie darować - Fredrik pokazuje po prostu, że potrafi zrobić wszystko! Gdyby chcieć oceniać ten album tylko pod kątem jakości kopiowania to ocena byłaby najwyższa z możliwych - Hellfueled są na pewno najlepszą kapelą czerpiącą z dokonań Ozziego jaką w życiu słyszałem, ale z drugiej strony, czy nie szkoda życia na słuchanie plagiatów? Fakt, "Volume One" to rewelacyjny, ciężki, hard rockowy krążek z mocnym wykopem, bez balladowego słodzenia - problem w tym, że wciąż pozostaje w cieniu obranego wzorca. No cóż rock'n'roll to muzyka, w której najważniejsza jest dobra zabawa, a muzycy Hellfueled wydają się bawić w swojej roli kontynuatorów ducha Ozziego znakomicie.
www.hellfueled.com; www.blacklodge.se
