Czwarty album uznanego, tokijskiego duetu, który funeral doom/death doprowadził do sadystycznej perwersji. O ile z początku uderza nas jeszcze brutalny surowy zgnilec, o tyle później koło tortur zwalnia coraz bardziej, aż do ostatniego, ponad dwudziesto-minutowego walca, brzmiącego niczym soundtrack do filmu o rozkładającym się mamucie. Stylistycznie Anatomia pozostają przy swojej klasycznej, surowej formule, ale jest w tym ich naturalizmie wyczuwalne mocne piętno transcendencji - pasja powolnej tortury w surowej zatęchłej piwnicy doprowadzona do pozacielesnych doświadczeń.