Zaloguj się na forum
×

Premiera



  • Vader/Hate/Elysium/Azarath - Revelations tour 2002 - Warszawa 2.06.2002 Proxima

    Data dodania 2002-06-10Dodał Andrzej PapieżSkład całkiem niezły, trzeba przyznać. Choć mi osobiście w miejsce Elysium pasowałby chełmski Parricide. Po raz kolejny na miejsce koncertu wybrano warszawską Proximę, i dobrze bo lokal dobrze nagłośniony i atmosferę do spożycia trunków (i muzyki, rzecz jasna ;-) ) gwarantuje niezgorszą.

    Orgia dzwięków - tak można opisać inaugurację tej trasy. Przyznam się, że płyta Azarath zrobiła na mnie niesamowite wrażenie i byłem ciekaw jak wszystko wyjdzie na scenie na żywo i czy ten występ nie okaże się wielką kupą. Obawiałem się tego i okazało się, że niepotrzebnie. Cały set zakończony coverem "Pleasure to kill" był niesamowitą jazdą, której końca nie chciało by się nigdy zobaczyć. Każda sekunda mówiła, że coraz bliżej końca i że trzeba cieszyć się dawną chwilą.

    Wrocławscy alkoholicy z Elysium zagrali w okrojonym składzie, bez drugiego szarpidruta. Stracili na tym sporo, głównie w przekazie. Jako, że jechali w trasę w brutalnej jak na nich obsadzie, na set koncertowy przygotowali raczej szybsze i żywsze numery ze swojego repertuaru. Niestety, mimo usilnych starań brak drugiego wiosła był mocno odczuwalny i cała moc muzyki Elysium ginęła gdzieś pomiędzy muzykami a wzmacniaczami. Szkoda... Nie obyło się również bez skandalu. Mianowicie przez część występu Maciek, wokalista grupy uszczęśliwiał nas widokiem zawartości swoich portek... koleś, chyba w przypływie tremy, zapomniał zapiąć rozporka po przed koncertowym siusiu. To ci heca! Radość fanek musiała być przeogromna, he, he!

    Hate na tę trasę przygotowali piekielną oprawę sceny. Z tyłu dwa płótna z pentagramami i odwróconą postacią Chrystusa, z przodu, pomiędzy wokalistą a gitarzysta na swoistym kołku czaszka kozła... Fiu, fiu, mrok i potępienie. Trochę zbyt długo instalowali się na scenie, potem intro i pierwsze 2 numery, praktycznie nieczytelne. Potem już wszystko było ok. Hate zabrzmieli mocno i sugestywnie wsparci sporym aplauzem publiczności. Mówi się, że gdy publiczności podoba się koncert, zespół czerpie z ładunku jaki tkwi w ludziach pod sceną. Tego dnia na koncercie Hate udało się wytworzyć taką właśnie naładowaną atmosferę i przyznaję szczerze, efekt był nieziemski.

    Czas na gwiazdę wieczoru umiliła nam muzyczka z płyty, potem już tylko do przodu. Vader promując swój nowy krążek "Revelations" przygotował na potrzeby koncertów nową oprawę świetlną, nie do końca co prawda użytą w Warszawie, ale i tak robiącą, jak na nasze warunki, wrażenie. Czym nas Vader tym razem zaskoczył? Nowy basista chyba już zaaklimatyzował się w kapeli, Vader chyba znowu jest w mocnej formie. Świadczy o tym chociażby długość setu koncertowego olsztynian. Prawie półtorej godziny death metalu, to sporo, nawet jak dla tak "wytrenowanych" muzyków. Poza tym spełnili moje marzenie, he, he. Swego czasu bardzo lubiłem "True names" z "Black to the blind" i nie mogłem się go jakoś nigdy doczekać na żywo. Tym razem doczekałem się! Istna bomba! Walcowatego, długaśnego "Revelation of black moses" też się nie spodziewałem. Vader odświeżył program koncertów i dobrze.

    Na koniec przydałoby się jakieś podsumowanie. Na pewno zdziwiła mnie niska frekwencja, jak do tej pory na koncerty Vader w stolicy przychodziło sporo osób. Pewnikiem bilety za drogie, a może już kasy przed Slayerem ludziom nie starczyło. Jak było na kolejnych koncertach tej trasy, nie wiem, ale sądząc po kondycji zespołów pierwszego dnia wycieczki, musiało być gorąco.