Zaloguj się na forum
×

Premiera



  • Metalmania 2002

    Data dodania 2002-05-05Dodał Andrzej PapieżParadise Lost, Tiamat, Moonspell, Cannibal Corpse, Immortal, Flowing Tears, Thy Disease, Katowice, Spodek 16.03.2002
    Po rocznej przerwie powrócił najstarszy polski metalowy festiwal, w troszeczkę innym stylu. Po pierwsze, zestaw kapel pozostawiał nieco do życzenia. Większość z nich grała już na poprzednich edycjach tej imprezy. Po drugie wielu osobom tegoroczna "Metalmania" kojarzyła się bardziej z "Gothic manią"...
    Pierwszy na dechach Spodka wkroczył krakowski Thy disease. Przyznam, że ich debiutancka płyta "Devilish act of creation" jest całkiem ok., spodziewałem się więc i takiego występu. Po części taki był, ale fakt, że zespołowi przypadła rola aktu otwierającego festiwal trochę podciął im skrzydła. Część publiki była jeszcze przed wejściem, część zajmowała się konsumpcją (wyobraźcie sobie, że w tym roku po raz pierwszy w "Spodku" można było kupić browara!!!), inni z kolei leczyli podróżnego kaca. Tak czy owak, Thy disease starali się jak mogli zainteresować ludzi swoim lekko symfonicznym skrzyżowaniem death i black metalu. Chyba największy aplauz uzyskali podczas przeróbki Madonny.
    Następni w kolejce klimaciarze z Flowing tears. Smęt jakich mało!! Nie jestem w stanie zrozumieć odczuć ludzi bawiących się, ba, machających głowami podczas ich koncertu. Flowing tears grają przynudnawy gothico - pseudo - metal. Bez polotu, bez mocy i taki właśnie zagrali koncert.
    Kolejnym zespołem miał być Dark funeral, ale nie był, bo Szwedzi pochlali dzień wcześniej i nie zdążyli na czas na samolot. Pewnie zbytnio zatracili się w wbijaniu klina, he, he.
    Sztukę pierwszej gwiazdy festiwalu, Immortal zacząłem oglądać dopiero w połowie, ponieważ pochłonęła mnie konferencja prasowa, a właściwie jej namiastka. Miała dość komiczny przebieg. Wyobraźcie sobie każdego członka z grających na festiwalu zespołów siedzących jak na w koziej ławce, obok siebie, znudzonych i raczej olewających zebraną dziennikarską gawiedź. Wyjątkiem byli panowie Webster (Cannibal corpse) i Abbath (Immortal), którzy byli zainteresowani tym co dzieje się na sali. Szkopuł w tym, że to im zadawano najmniej pytań. Abbath, jako że zaraz miał zagrać koncert wystąpił na konferencji w całym swym rynsztunku i muszę przyznać, że koleś robił wrażenie, a muzycy z miękko-metalowych zespołów spozierali na niego z respektem, a na pewno z niedowierzaniem. Abbath zmył się na scenę w połowie spotkania, przez to koncert Immortal widziałem tylko częściowo. Ale wcale nie przeszkodziło mi to w docenieniu siły jaka bije z tego zespołu na żywo. Potęga i siara podbite świetnym brzmieniem, to aktualne koncertowe oblicze Synów Północy. I właśnie zawartość tegoż albumu stanowił trzon występu Immortal. Niestety mała część wielbiących Norwegów znała numery z tej płyty. Na całe szczęście (sic!!) Immortal ratował się najlepszymi utworami z pozostałych mroźnych albumów. W oszalały tłum poleciały pociski w postaci chociażby "Blaskhyrk" z ultraszybkiego "Battles in the north". Kto nie widział tego swoistego misterium mrozy, potęgi, siarki i nienawiści może tylko żałować!!!
    Cannibal corpse widziałem trzy miesiące wcześniej na X-mas festiwal, więc jako jeden z nielicznych byłem świadom tego, co czeka nas tego dnia w Spodku. Kannibale to genialnie nastrojona koncertowa machina zmiatająca ze swojej drogi wszystko, co napotka. A set, którym umęczyli nas tego dnia był perfekcyjny. Od numerów z nowego "Gore obsessed" przez wszelkie kościste hiciory, na rzadko granych kawałkach skończywszy. Corpsegrinder jest w tej chwili najlepszym death metalowym krzykaczem, sprawdzającym się na żywo w 100%. Koleś bez mrugnięcia okiem zjednał sobie ludzi pod sceną, ba, potrafił powtórzyć te 14-sto sekundowe wrzaski z "Gore obsessed", po prostu brak pytań!
    Moonspell byłem zmuszony sobie darować, z powodu przeprowadzanych wywiadów...
    Występu Tiamat raczej się obawiałem, niż oczekiwałem. Na jednej z poprzednich edycji Metalmanii Szwedzi w ogóle się nie sprawdzili, a zebrana wtedy metalowa publika niemalże ich wygwizdała. Tym razem Tiamat bardziej przygotował się do spotkanie z polską "ortodoksyjną" gawiedzią. "Sleeping beauty", "Whatever that hurts" czy "The ar" zagrali w oryginalnej brutalniejszej wersji, poza tym cały ich koncert był bardziej przedstawieniem, niż metalowym gigiem, porównywalnym jedynie do tego co widać na wideo Pink floyd. Znakomita większość ceni Tiamat za to, co grał na starszych płytach, jednak należy im się jakiś szacunek choćby za znakomite przygotowanie do koncertów. Tiamat to już zawodowa rockowa kapela na światowym poziomie i na to głównie zwróciłem uwagę podczas ich katowickiego spektaklu. Choć nie zmienia to faktu, że ich ostatnie propozycje omijam szerokim łukiem.
    Równą "estymą" darzę pseudo metalowy klon Depeszów - Paradise lost. Jako, że syn wokalisty Saxon zabolieł Padadise lost zostali gwiazdą tegorocznej Metalmanii. No i nie dość, że otrzymaliśmy niemetalowego headlinera koncertu, to jeszcze ta gwiazda zachowywała się jak nastoletnia idolka małolat. Słowa te piszę głównie o wokaliście Brytoli, którego zachowanie było cokolwiek niesmaczne i nie na miejscu. Z trudem pojmuję dlaczego Paradise lost porzuciło swój oryginalny styl na rzecz domniemanego wtórnego rozwoju, ale dlaczego brak im szacunku do długowłosej publiczności - tego nie jestem w stanie zrozumieć. Holmes co nóż uszczypliwie odzywał się do publiczności, szydził z wcześniej występujących zespołów czy wreszcie w pewnym momencie w ogóle zszedł ze sceny. Reszta zespołu zdziwiona zachowaniem frontmana starała się wyjść z twarzą z tego przedstawienia i może dzięki temu zebranym w spodku udało się usłyszeć stare klasyki Paradise lost, "I see your face", "As I Die", "True Belief", "Forever Failure". Pośród nich pojawiały się nowsze kompozycje, w lepszej, ostrzejszej oprawie. Jak na dzisiejsze czasy uznaję ten występ Paradajsów za niemal death metalową orgię, biorąc pod uwagę muzykę z ich aktualnych płyt, oczywiście.
    Występem Brytyjczyków zakończyła się Metalamania 2002. Z pewnością, "in plus" należy wymienić znakomite występy rzeźnickiej części festiwalu, Immortal i Cannibal corpse, na których, obok niedoszłego Saxon, przyjechało chyba najwięcej fanów. W każdym razie ja odniosłem takie wrażenie licząc ludzi w koszulkach w/w zespołów. Organizatorzy trochę niepotrzebnie postawili na klimatyczną część widowiska, zamiast Flowing tears mógł wystąpić Bolt thrower, Grave, Diabolic, The crown, Vomitory, Sinister, Necrophobic może Unleashed, ... (Lista marzeń, nie?! he he) Wiem, że dla niektórych to niedorzeczne, ale aktualnie wokół tych zespołów coś się dzieje i wbrew pozorom zaproszenie ich do kraju nie jest aż tak trudną i kosztowną sprawą. Proponuję wziąć pod rozwagę podczas planowania zestawu kolejnej imprezy. Gwarantuję jeszcze większą frekwencję. I to tyle, trzymajcie kciuki za to by Mańka'03 odbyła się bez przeszkód i w tak świetnej obsadzie jaką przed chwilą wymieniłem!!! :)