Zaloguj się na forum
×

Premiera



Nihili LocusCryptopsyHelheimTenebrae in Perpetuum
  • Nocturnus, 2 października, Berlin, klub K17

    Data dodania 2008-11-13Dodał OloNocturnus to - nikt chyba nie powinien mieć co do tego wątpliwości - kapela z rzędu tych, które każdy szanujący się fan metalowej ekstremy powinien choć raz w życiu zobaczyć. Bez względu naprawdę na to, po ilu latach się zreaktywował, w jaki składzie występuje i kto tam jeszcze do czego mógłby się w swej przerośniętej "truemetalowości" przypierdolić. Dlatego gdy tylko się dowiedziałem, że Mike Browning z muzykami swojej obecnej kapeli, After Death, ruszył w trasę "The Lost Key Is Coming Back", a jeden z jej koncertów odbędzie się w Berlinie, wiedziałem że muszę tam być.

    Obaw oczywiście było sporo. Od czasu wydania legendarnego albumu "The Key" minęło wszak 18 lat (sic!), gitarowe wywijasy Mike'a Davisa to jednak spore wyzwanie, a przede wszystkim - wiadomo jak to z reaktywacjami bywa. Pozytywnie nie nastrajały zresztą ani frekwencja na koncercie, ani supporty. Po wejściu na salę okazało się, że wieje z niej kosmiczną wręcz pustką (po sporym klubie plątało się ledwie kilka osób), a obecny już w K17 jednoosobowy warszawski desant w postaci niejakiego Morbid Marcina wydał na pierwszy grający tego wieczora wyrok skazujący (na zapomnienia). Niestety później nie było wiele lepiej, z kronikarskiego więc tylko obowiązku dodać należy, że bułę męczyły Violated, Punish, Memorial i Slither. W jakiej kolejności i kto co grał - nie mam pojęcia. Czynności poznawcze ograniczyły się do pytań natury egzystencjalnej zadawanych w części barowej.

    Przepijanie browaru whiskaczem (czy może na odwrót) i metalowe pogaduchy przerwało dopiero dobiegające z sali koncertowej intro, zaczęło się - cytując klasyka - misterium. I wszelkie obawy prysnęły jak bańka mydlana wraz z pierwszymi dźwiękami "Lake of Fire". Mike Browning był tego wieczoru w znakomitej formie, równie sprawnie wystukując połamane rytmy na garach, co growlując jak za swoich najlepszych lat. Reszta składu, trzeba przyznać, w niczym mu nie ustępowała, a jedyne, na co można było narzekać, to niknące czasem partie klawiszy (co akurat w przypadku Nocturnusa nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem). Koncert tak czy owak absolutnie zajebisty, jedyny w swoim rodzaju sci-fi death metal, "Neolithic", "Undead Journey", "Droid Sector", "Destroying the Manger", "B.C. A.D." (przy którym z okazji zakończenia trasy na scenie pojawili się muzycy wszystkich supportów) - jeszcze jakieś pytania. Jeśli tak, to śpieszę donieść, że pojawiło się też kilka kawałków After Death, a na sam koniec surowe, pochodzące z samego początku działalności Morbid Angel "Angel Of Disease" i "Chapel of Ghouls" (i bodajże "Demon Seed", ale ledwo już kontaktowałem). Koniec, kropka, łeb urwany przy samej szyi.

    Kto nie był, ten przegrał życie. Nie może być inaczej.

    tekst: Paweł Palica
    zdjęcia: Mikołaj Kunz