Zaloguj się na forum
×

Premiera



  • Kreator, Celtic Frost, Legion of the Damned, Watain - 26 III 2007, Z7, Pratteln

    Data dodania 2007-04-04Dodał Oloautor: Grzegorz Piątkowski

    Pratteln to niewielka (15 tys. mieszkańców) mieścina w północno-zachodniej Szwajcarii, niedaleko od Bazylei i granicy z Niemcami. Spora część tras metalowych, jakie przetaczają się przez kraj Helwetów odbywa się w tamtejszej hali koncertowej Z7. Pewien znajomy akustyk, zapytany przeze mnie o najlepsze miejsca metalowych spędów, wypowiadał się pozytywnie o dobrych warunkach scenicznych jakie oferuje Z7. Ponoć pod tym względem jest to jeden z lepszych lokali w Europie. Rzeczywiście jest to bardzo dobre miejsce na koncerty - nagłośnieniowo, oświetleniowo, wielkościowo, barowo (2 bary, przed wejściem budka z żarciem, możliwość wyjścia na zewnątrz) i lokalizacyjnie (obrzeża miasta, rzut beretem od stacji kolejowej, parking). Jedynym zaskakującym i irytującym minusem tej blaszanej stodoły jest brak szatni. Prozaiczna sprawa, ale w zimie zaliczać koncerty w swetrze, fleku i z plecakiem na garbie, kilka godzin w gorącym tłumie pod sceną to średnia przyjemność. Bilet przed wejściem kosztował 43 CHF, puszka piwa w barze 6 CHF.



    Do sedna... Wpadam do lokalu tuż przed godziną 19 i pierwsze wku..... Watain na scenie! Wg informacji na stronie klubu koncert miał się zacząć o 20:00! Na scenie dwa wielkie odwrócone krzyże, trupie czaszki, łańcuchy, świece... Pod sceną jeszcze garstka ludzi, na palcach jednej ręki liczę tych poruszających głową. Raz, że koncert rozpoczął się ponad godzinę wcześniej, dwa że i tak większość przyszła na Kreator i Celtic Frost. Pierwsze, co mi się rzuca w uszy to zajebiste brzmienie - potężne, ale nie ogłuszające, selektywne, ale i drapieżne. Słabo jeszcze znam Sworn to the Black po tytułach, ale z tego co kojarzę poleciały: Legions of the Black Light, Satan’s Hunger, flagowy Sworn to the Black. Chyba nic nie zagrali z poprzednich albumów (może z 1 kawałek przed moim wejściem) i jeśli tak faktycznie było to się im nie dziwię, gdyż zagrali bardzo krótko, max. 20-30 min.



    Nowa płyta świeżo poszła do ludzi i testują te kawałki na żywca. Na temat ostatniej płyty Watain spotkałem już bardzo różne opinie. Ja wiem jedno, utwory ze Sworn to the Black na koncercie zabijają! Jest w nich przestrzeń i wyważenie, jest w nich koncertowa iskra zdolna podpalać maniactwo. Kto widział ten zespół choć raz na scenie ten wie, że opętanie i szaleństwo towarzyszą tym Szwedom niczym cień. Tak było i tym razem. Moje trzecie spotkanie z Watain pokazało ten zespół w totalnej formie koncertowej. Spokojnie Watain jest już w koncertowej czołówce black metalu. Hail Satan!



    Legion of the Damned wypadł na tle pozostałej trójki wieczoru najmniej swoiście, najmniej charakterystycznie. Zagrał mimo to bardzo energetyczny koncert. Niektóre ich utwory są napisane wręcz na koncerty, a sporo sprawdzonych patentów (oj Slayer, Slayer...) robi swoje. Momentami ciężar brzmienia w połączeniu z prostymi chwytliwymi partiami ich utworów rwał tu i ówdzie do moshingu. Dobry koncert.



    Przy Celtic Frost po raz kolejny doświadczyłem kolosalnej różnicy między występami na festiwalach pod chmurką a tymi klubowymi. Porównując do ich występu na Wacken Open Air w 2006 r. były to dwie różne jakości. Na Wacken była zaledwie namiastka atmosfery, jaką potrafi stworzyć ten zespół. Scenografia i te chorobliwe niebiesko - fioletowe światła (każdy zespół dostał zresztą zupełnie inne światła - profeska!), dwa Chrystusy na półkotłach zestawu perkusyjnego, żadnych koszulek z zespołami, tylko czerń. Dobrze zaplanowali set koncertowy. Zaczynając od starych klasyków - m.in. Procreation of the Wicked (jako pierwszy), Circle of the Tyrants, wplatali kawałki z Monotheist, których zresztą nie było za wiele, by później znów ruszyć publikę poprzez Dethroned Emperor i Into The Crypts of Rays. Pod koniec natomiast rozwlekły ponad 14 minutowym Synagoga Satanae. To był już moment przesilenia i lekkiego znużenia jak dla mnie. Mogli sobie ten finał spokojnie darować.



    Tęgi brodacz szarpiący strunę (tak, jedną:) na gitarze basowej prowadził nieco konferansjerki. Zapytał ile osób jest z Niemiec, ile osób z Francji/francuskojęzycznej Szwajcarii i gdy stwierdził, że większość jest tutejsza, zaczął nawijać w szwajcarskim dialekcie. Puenta jednej z jego mów była mniej więcej taka: weźcie sobie to w końcu do serc - nie ma Boga. Potem pytał publikę o strach przed śmiercią, na co pewna grupka wyraziła nadzieję na Valhallę. Boję się śmierci i nie liczę na inne życie - taki był sens kolejnej jego wypowiedzi.



    Celtic Frost i Watain jednego wieczoru. Były to dwa zupełnie odmienne stylistycznie, choć równie wymowne spojrzenia na to, co nazywane jest black metalem. To, co mówił brodacz z basem jest tu jednak najmniej istotne, muzyka i atmosfera jakie tworzy ten zespół są wyjątkowe i mówią same za siebie. Wg mnie wciąż jest to osadzone gdzieś w tamtym klimacie lat 80-tych. Warto ich zobaczyć, póki jeszcze grają.



    To był najlepszy koncert Kreator jaki widziałem. Przygotowali się na tę trasę znakomicie. Zawisła świetna scenografia, a do niektórych utworów pokazywano na ekranie obrazy z teledysków. Pierwszy raz zobaczyłem wymowny klip do Enemy of God. Set, jakość dźwięku, zachowanie na scenie, przemyślane teksty do publiki - do niczego nie można się było tu przyczepić. Perfekcja, profesjonalizm i... ogień! Podobnie jak w przypadku Celtic Frost, dobrze rozłożono akcenty na starszy i nowszy materiał. Już jako drugi, po Violent Revolution, chlast w pysk - Pleasure to Kill. Gdzieś po środku People of the Lie - zbiorowy moshing. Na bis (a jakże!) Flag of Hate i Tormentor. Przy Flag of Hate były kilkukrotne powtórki refrenu razem z publiką. Mille zachęcał do przyłączenia się nie tylko tych obserwatorów na tyłach hali, ale i tych nawalonych pod ścianami, he, he...



    Przed utworem Europe After The Rain Mille powiedział parę ostrych słów dezaprobaty wobec zjawiska nazizmu w środowisku metali. "Nie mamy absolutnie żadnej tolerancji dla nazi-metali" - to słowa lidera Kreator. Kreator był zdecydowanie najlepiej przyjętym zespołem tego wieczoru, wręcz odstawał pod tym względem od reszty. Był moshing non-stop, był młyn pod sceną, było skandowanie i darcie tekstów wokoło. Rewelka. Stare wygi z Kreator to aktualnie bezapelacyjna ścisła koncertowa czołówka metalowego świata w ogóle. Brawa i szacunek!!!



    Koncert obejrzało spokojnie 500-600 osób. Poniżej setlisty przepisane z kartek, które były na scenie:

    CELTIC FROST

    Totengott - Intro
    Procreation (of the Wicked)
    Visions of Mortality
    Circle of the Tyrants
    The Usurper
    Ain Elohim
    Necromantical Screams
    Dawn of Meggido
    Mesmerized
    Sorrows of the Moon
    Ground
    Dethroned Emperor
    Into the Crypts of Rays
    Synagoga Satanae
    Winter - Outro

    KREATOR

    Intro The Patriach
    Violent Revolution
    Pleasure To Kill
    Some Pain Will Last
    Enemy of God
    People of the Lie
    Europe After The Rain
    Suicide Terrorist
    Awakening / Behind /Renewal
    Extreme Aggression
    Phobia
    Betrayer
    Voices of the Dead
    Reconquering the Throne
    Impossible Brutality
    Flag of Tormentor

    autor: Grzegorz Piątkowski