Party San, 11-13.08.2005, Bad Berka, Niemcy
Data dodania 2005-10-09Dodał Grzegorz Piątkowski & Jakub Koryl1349, Amon Amarth, Cannibal Corpse, Cirith Gorgor, Darkened Nocturn Slaughtercult, Dead, Disparaged, Enthroned, Entombed, Excrementory Grindfuckers, Final Breath, Graveworm, Impious, Krisiun, Lord Belial, Moonsorrow, Napalm Death, Necrophagist, Necrophobic, Obscenity, Occult, Omnium Gatherum, Recapture, Sear Bliss, Secrets Of The Moon, Soul Demise, Suffocation
GRZEGORZ: Zaraz po powrocie z Wacken było dwa dni przerwy na przepakowanie i z powrotem pojechaliśmy do Niemiec. Tym razem bliżej i nie na pastwiska śmierdzące krowim łajnem (Wacken Open Air), a do porośniętej lasem dolinki w Turyngii pod Weimarem, na Party San. W ubiegłym roku jechałem tam sam jak palec, na miejscu również nie spotkałem żadnych maniaków z Polski. Tym razem nad sześcioma już namiotami powiewała polska flaga. Ekipa na festiwalu to podstawa. Party San cechuje bardzo dobry stosunek ilości (27) i jakości zapraszanych kapel do ceny
(36 EUR). JAKUB: O ile mi wiadomo (wzorem np. Wacken Open Air) można było również kupić bilet na dwa lub jeden dzień (cała impreza trwała trzy dni), co oczywiście obniżało koszty. GRZEGORZ: Dojazd na festiwal pociągiem od granicy dla 5-cio osobowej ekipy wyszedł po niecałe 11 EUR na pysk. Jak dla mnie zaletą imprezy jest też jej orientacja na black / death oraz wielkość - na kilka tysięcy ludzi. Nie trzeba przemierzać hektarów by znaleźć się pod sceną. Ciekawostką jest zakaz wstępu zarówno na pole namiotowe, jak i obszar samego festiwalu w koszulkach z określonymi kapelami i symbolami. Wśród nich znalazły się m.in. Graveland, Capricornus, Absurd, krzyż celtycki, Totenkopf. Cofali ludzi na bramce np. z powodu koszulki Graveland, ale widziałem też parę z tych "zakazanych" koszulek pod sceną. Tak jak i w ubiegłym roku, obowiązywał zakaz wnoszenia na pole namiotowe napojów w szklanych butelkach, a także w ogóle szkła. Sałatki i ogórki przywiezione w słoikach można było oddać ochroniarzom albo zjeść na wejściu, czego sam byłem świadkiem (he, he). Przeszukiwano samochody i plecaki. Polak jednak potrafi i przez trzy dni leciały u nas browarki w butelkach ;-) JAKUB: Żeby tylko browarki :).
GRZEGORZ: Pierwszego dnia grały cztery niemieckie kapelki. Gospodarze promują swoich i trudno się im dziwić.
Zaczął o 21:00 niemiecki debiutant - Recapture. Na koncie mają jeden, w tym roku wydany album "...straight from Hell". Wnioskując z całkiem niezłego przyjęcia pod sceną, Recapture ma już swoją gromadkę zwolenników. Nieskomplikowany death metal z laską na wokalu. Jej popisy wokalne przywodziły mi na myśl wokalistkę naszego rodzimego Symbolic of Immortality. Całkiem dobrze jej to wychodziło ale gdy zaczęła puszczać całusy do fanów z tekstami "Kochamy was", zrobiło mi się mdło.
Secrets Of The Moon - GRZEGORZ: niemiecki drugoligowy black metal. Przynajmniej takie wrażenia z koncertu, z płyt nie znam. JAKUB: Czy drugoligowy - to wątpię. Powiedziałbym raczej, że mało znany u nas w Polsce. Członkowie zespołu to w większości weterani niemieckiej sceny black, a sam zespół w tym roku obchodził dziesiąte urodziny. Mniejsza jednak o historię. Koncert, choć nie rzucił na kolana, mógł się podobać. Ciekawa muzyka, bogato (ale w granicach przyzwoitości) okraszona akustycznymi lub klawiszowymi wstawkami a nawet riffami przywołującymi na myśl kapele NWOBHM! Ponad wszystkim jednak panował szybki, dziki i brutalny black metal. Kolesie pokazali, że potrafią na koncercie stworzyć niebanalny klimat. Obyło się bez plucia krwią czy ogniem, ale i tak mi się podobało. Kawałki zaś, jak np. świetny Golden Spheres, robiły niezłe wrażenie. Dla mnie obok Darkened Nocturn Slaughtercult najciekawsza kapela pierwszego dnia.
Darkened Nocturn Slaughtercult - GRZEGORZ: reprezentujący również black metalową dyscyplinę, zagrali dla mnie koncert tego dnia. Zaskoczyli ekstremalnym, prymitywnym i wulgarnym wizualno-muzycznym przekazem. Momentami dochodziło do istnej ściany dźwięku, ponad którą unosił się przenikliwy jazgot wokalistki (ponoć polskiego pochodzenia). A ta w obowiązkowym makijażu, oblana "krwią", której trochę i na publice się znalazło, z batami do kolan robiła wrażenie, nie powiem. Co ciekawe, parę osób dopiero po koncercie dowiedziało się, że to laska a nie facet stał za mikrofonem i z gitarą w rękach (he, he). Studyjnie średni zespół zagrał bardzo dobry black metalowy koncert z właściwym klimatem.
Obscenity - GRZEGORZ: na koniec czwartkowej rozgrzewki grali ci starzy death metalowi wyjadacze. Parę kawałków i występ zaczynał jednak powoli nużyć. Niby wszystko gra i tańczy ale za serce nie chwyta i tak jest chyba za każdym razem gdy ich widzę na scenie.
Cirith Gorgor - GRZEGORZ: o 14:15 otwierali drugi dzień ci holenderscy "blekersi". Po 1-2 kawałkach ich grania, wszystko dookoła bardziej mnie interesowało, niż to co się działo na scenie. Szybki i strasznie nudny black, podjeżdżający zresztą Mardukiem.
Occult - JAKUB: Przyznam się szczerze, że dotychczas miałem jedynie okazję słuchać na ich temat opinie lub czytać recenzje ich kolejnych wydawnictw. Dodam - pochlebne. Tamtego popołudnia nareszcie mogłem ich usłyszeć. Nie mam w zwyczaju chodzić na koncerty zespołów, których nie znam z płyt. Tym razem jednak dałem się skusić i w żadnym wypadku nie żałuje! Doskonała mieszanka brutalnego death i thrashu metalu. Świetne, przejrzyste brzmienie, super wykonanie. Co ciekawe Holendrzy grają świeżą i wbrew pozorom oryginalną muzykę, która w niczym nie przypomina popularnego w pewnych kręgach powrotu do starego stylu czy brzmienia. Zapewniam, że Occult nie jest kolejnym zespołem, który odgrzewa stare żarcie!
Necrophagist - GRZEGORZ: pierwsze dobre uderzenie w piątkowe popołudnie. JAKUB: Patrz wyżej, chyba drugie! GRZEGORZ: Grali w zastępstwie za Kaamos, którzy w ostatniej chwili odwołali swój występ. Mnie akurat ta zmiana ucieszyła gdyż zawsze chętnie oglądam ten zespół. Za każdym razem zresztą w innym składzie. Nie zmienia się tylko lider - Muhammed Suicmez. Z debiutu m.in. To Breathe In A Casket, Mutilate the Stillborn Extreme Unction, a z dwójki m.in. Stabwound. Pełny technicznych niuansów death metal znów został pięknie odegrany. Zbyt statycznie jednak to wszystko wyglądało i zabrakło mi tego czegoś. Ich występ na Fuck The Commerce 2002 zrobił na mnie zdecydowanie lepsze wrażenie. Tam wszystko parło do przodu, był ruch na scenie i jakaś większa pasja w tym wszystkim. Również grając kiedyś jako bezpośredni support przed Cannibal Corpse w Czechach bardziej się postarali. Może tym razem słabszy dzień, może...
Sear Bliss - GRZEGORZ: z kolei Węgrom trudno było zarzucić statyczność. W składzie człowiek z... puzonem w ręku! Jak nie grał to machał banią jak maszynka. Interesująca muzyka której specyficzny klimat zdecydowanie wymaga nocy na prezentację. Mimo to było dobrze i polecam ich sprawdzić ich na żywca.
Lord Belial - GRZEGORZ: obejrzałem kilka kawałków, nie zatrzymali mnie na dłużej pod sceną
Krisiun - GRZEGORZ: ich forma koncertowa idzie wciąż w górę. Bardziej podobają mi się właśnie na dużych scenach (Metalmania, festiwale), na którch ich skomasowana, intensywna muza lepiej brzmi. Jeden z niewielu trzyosobowych zespołów death metalowych mających tak dobre koncertowe brzmienie. Poza tym ogień, szatan i death metal! Kto ich choć raz widział ten wie. JAKUB: Na setliście znalazły się: Wolfen Tyranny, Works of Carnage, Thorns of Heaven, Murder, Dawn of Flagellation, Vengeance’s Revelation, Kings of Killing, Slain Fate z ostatniej epki Bloodshed i obowiązkowo hymn brazylijskich mistrzów - Conquerors Of Armageddon.
Necrophobic - GRZEGORZ: widziałem tylko kilka kawałków, bo akurat na zapleczu była degustacja polskiej wódki w brazylijskim towarzystwie ;-) Wystarczyło jednak te kilkanaście minut by potwierdzić moje zdanie o nich. Bardzo dobry koncertowy zespół. Death metal starej szkoły, z klimatem i ogniem na scenie. Swoją drogą, tego ostatniego zapewnili organizatorzy pod dostatkiem, adekwatnie do hasła festiwalu - Hell is here. Kapele grające w nocy często stały za parometrowymi słupami ognia. Zajebiście to wyglądało. Necrophobic zagrał jeszcze lepiej niż parę lat temu w Warszawie, a takie kawałki jak Nailing the Holy One, Spawned by Evil czy Dreams Shall Flesh w wersji live rozkładają na łopatki.
Suffocation - GRZEGORZ: tydzień wcześniej grali na Wacken i mógłbym w zasadzie powtórzyć co napisałem w tamtej relacji. Tym razem koncert w nocy przy pełnym oświetleniu więc i efekt był jeszcze bardziej powalający. JAKUB: Zgadzam się. Dokładnie te same kawałki co na Wacken, dodatkowo lepsza oprawa koncertu.
Amon Amarth - GRZEGORZ: dają radę na żywca, o czym parę razy już się przekonałem. Tym razem, po Suffocation nie było co zbierać więc darowałem sobie ich występ.
Enthroned - GRZEGORZ: na pamiętnym polskim Smash Open Air nie dane było im zagrać. Tym razem żaden sztorm nie przeszkodził. Rewelacji w tym koncercie nie uświadczyłem, chociaż pewnie ich fanom się podobało. Cholera, takie występy tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że pewne kapele jak grają na zielonej trawce przy słoneczku, to tracą ewidentnie. Oczywiście nie wszyscy mogą grać w nocy, ale można sensowniej zaaranżować grafik i przedłużyć czas imprezy do 2-3 w nocy. JAKUB: Co zaś do samej muzyki koncert - wobec co tu dużo gadać, sporych oczekiwań - wypadł jedynie przyzwoicie. Repertuar - przekrojowo, ze wskazaniem na ostatni album Belgów. Szkoda, bo od kapeli o takim statusie jak Enthroned oczekiwać należy dużo więcej. Być może byłoby lepiej gdyby zagrali później...
1349 - GRZEGORZ: Norwegowie mieli już więcej szczęścia, zaczynali o 21. Fotki zrobione przeze mnie na tym koncercie potwierdzają, że tam byłem (he, he) Nie podejmuję się jednak pisać nic więcej.
Napalm Death - GRZEGORZ: EKSPLOZJA! JAKUB: Scum, Suffer The Children, The Kill, Siege Of Power, Instinct Of Survival, Unchallenged Hate, Life, You Suffer, Breed To Breathe, Next On The List, Narcoleptic, The Code Is Red..., Instruments Of Persuasion, Silence Is Deafening, Nazi Punks Fuck Off!!! Wystarczy???
Entombed - GRZEGORZ: gdzie ja wtedy byłem?! JAKUB: Dobre pytanie Grzegorz! O ile mnie pamięć nie myli to dowlekliśmy nasze pozostałości po gigu Napalmów pod namioty, a tam... Coż, jak to mówią - Polish Alcoholic Metal Commando znowu zaatakowało bez litości :). Na Entombed czasu już nie starczyło, a cholerna szkoda, bo ponoć grali głównie z Left Hand Path i Clandestine (na drugi dzień rano rozmawiałem z jedym Niemcem, fanem Entombed - stąd te dane). Zresztą przysiągłbym, że między jednym a drugim łykiem słyszałem jak grają Evilyn.
Cannibal Corpse - GRZEGORZ: znów grają na końcu imprezy, gdy już zwłoki chodzą, oglądają i niewiele pamiętają (he, he). JAKUB: Ja miałem to szczęście, że nie postradałem kompletnie zmysłów, więc punktualnie o północy stałem już pod barierkami w oczekiwaniu na ostatni koncert tegorocznego Party San. Jak zapewne wielu z Was wie, Cannibale mają zakaz grania na terenie Niemiec kawałków ze swoich trzech pierwszych płyt. Nawiasem mówiąc idiotyzm. Z drugiej strony koncerty Cannibal Corpse w tym krają są szansą na usłyszenie kilku kawałków, które wszędzie indziej nie mieszczą się już do set listy. Nie inaczej było w tym roku. Niewątpliwą perełką było
Puncture Wound Massacre. Oprócz tego obowiązkowo potężna dawka klasyków z Bleeding: Stripped, Raped And Strangled, Fuck With A Knife, Pulverized i zagrany już na koniec Staring Through The Eyes Of Dead. Z pozostałych płyt usłyszeliśmy m.in. Devoured By Vermin, I Will Kill You, Unleashing The Bloodthirsty, Pit Of Zombies plus dwa kawałki z ostatniej płyty: Decency Defiled i Wreched Spawn. Podsumowując - kolejny zajebisty koncert, do bólu niemal wycyzelowana perfekcja! Śmiało mogę powiedzieć, że w death metalowym światku nadal nie mają sobie równych jeśli chodzi o występy na żywo! Słowem - kwintesencja. Kto choć raz widział Cannibal Corpse wie o czym mówię. Kto zaś nie miał okazji niech jej szuka, bo warto. Zainteresowanym mogę na zakończenie przekazać garść informacji z pierwszej ręki, bo od samego Alexa Webstera. Chłopaki na wiosnę mają zaplanowaną nową płytę, a zaraz po tym trasę po Europie. Konkretnych terminów jeszcze oczywiście nie ma, ale jak sam zauważył Alex, wtedy w Polsce odbywa się Metalmania, gdzie, co sam stwierdził bardzo lubią grać. Wypada mieć tylko nadzieję, że wszystko wypali. Ja już się nie mogę doczekać!
GRZEGORZ: Sumując. Drugi raz byłem na Party San i obecnie jest to chyba najlepszy letni festiwal jaki znam. Zdecydowanie polecam wszystkim fanom death / black metalu. W tym miejscu pozdrowienia dla wszystkich maniaków(-czek) z Polski, z którymi przeżyłem (JAKUB: przeżyliśmy :)) te w sumie cztery dni przezajebistej metalowej
imprezy. Hail Polish Alcoholic Metal Commando! JAKUB: Pozwolę sobie dorzucić jeszcze kilka kwestii ogólno-organizacyjnych. Party San nie tylko dogoniło takich potentatów jak Wacken czy With Full Force, ale w wielu aspektach ich już przewyższa. Taka wydawałoby się banalna kwestia, jak zaplecze sanitarne było zorganizowane dużo lepiej niż na Wacken. Więcej toalet, tańsze prysznice, bezproblemowy (i darmowy!) dostęp do bieżącej wody. Poza tym masa stoisk z płytami, koszulkami i wszelkiego rodzaju autoramentem metalowym. Obowiązkowo również bistro, gdzie można było za kilka euro się najeść i napić. Poza tym sprawa już nieco mniej oficjalna - fani. Nie ma co ukrywać, różnie z tym bywa. Tym razem towarzystwo dopisało jak najbardziej. Specjalne pozdrowienia dla pewnego kolegi z Rosji - zdrowia! Krótko mówiąc: świetni ludzie, świetna atmosfera, świetny festiwal.
Fotografie: Jakub Koryl, Maria Głowacka, Grzegorz Piątkowski