Sacriversum, Pain, Tiamat, 14.01.2005 Warszawa, Proxima
Data dodania 2005-03-09Dodał Barbara NiezgodaKoncert rozpoczął nasz rodzimy zespół - Sacriversum. Grali ok 20-30 minut. Występ dość dobry, choć muszę przyznać, że ja sama akurat za taką muzyką nie przepadam, niezbyt dobrze znam ich ostatnie płyty, dlatego też - przepraszam,nie mogę napisać nic na temat granych utworów, choć sam występ był dość żywiołowy.
Przyznaję, że to Pain był dla mnie tego wieczoru nr.1. Zespół rozpoczął od kawałka "Supersonic Bitch" i publiczność zaczęła od razu szaleć. Prawdziwy żywioł i tak było przez cały ponad 40-sto minutowy ich występ. Kapela Petera Tagtgrena, aktualnie bez znanego m.in.z gry w Immortal perkusisty Horgha ale z dwoma kobietami - na basie i na gitarze dali bardzo energetyczny, żywiołowy występ. Zagrali m.in. takie hity jak "End Of The Line", "Suicide Machine", "Shut Your Mouth" i na bis "On And On" - to te z teledysków. Oprócz tego "Same Old Song" a także "Breathing In, Breathing Out". Bardzo dobrze zagrane, porywające kawałki, w końcu Peter to nie jakiś amator, widać wieloletnie obcowanie na scenie. Jeśli o mnie chodzi, mogli jeszcze zagrać kilka utworów, a tak zeszli ze sceny po bisie i czuło się lekki niedosyt. Brakowało też jakiejś scenerii, ale były super światła.
Potem dłuższa przerwa i po niej na scenie pojawił się dobrze u nas znany, lubiany, mający grono swoich oddanych fanów i często u nas grający Tiamat. Zagrali jak zwykle dosyć przekrojowo. Fani oczywiście oczekiwali i wręcz domagali się jak zwykle "Sleeping Beauty" . Tu na scenie pojawił się wspomagając Johana Edlunda Peter Tagtgren. Dobry pomysł. Tiamat zagrał znakomicie, naprawdę bardzo profesjonalnie, grają już przecież ponad dekadę. Jeśli chodzi o kawałki, dobrano je dosyć przekrojowo, tzn. biorąc pod uwagę utwory z ich ostatnich wydawnictw. Ze sceny popłynęły więc: "Cold Seed", "I Am In Love With Myself", "Wings Of Heaven", "The Return Of The Son Of Nothing", "Gaia", "The Ar". Pogratulować profesjonalizmu i prawdziwej autentyczności w "hipnotyzowaniu" publiki. Wszyscy w doskonałych humorach po bardzo udanym koncercie opuścili mury warszawskiej Proximy.