Zaloguj się na forum
×

Premiera



  • Vader, Krisiun, Decapitated, Thy Disease - 8.10, TVP Krzemionki, Kraków

    Data dodania 2002-10-14Dodał Tomasz OsuchKrakowski koncert Vader, Krisiun i Decapitated był jednym z ostatnich podczas ich europejskiej trasy, i jedynym który odbył się w Polsce. I przy okazji, był to też trzeci dzień koncertowania pod rząd w Krakowie, co rzadko się zdarza, aby trzy takie koncerty odbywały się w jednym mieście naszego kraju dzień po dniu. Ale zajmijmy się ostatnim z nich...

    Zaczęło się, podobnie jak dzień wcześniej od supportu. Krakowski Thy Disease jest u siebie doskonale znany, ale przyjęcie niestety żadne, w przeciwieństwie do następnych zespołów. Niestety na nic zdały się gadki Sejka zachęcające do wspólnej zabawy. A było przy czym się bawić i czego posłuchać. Thy Disease obok zestawu songów z "Devilish Act Of Creation" po raz pierwszy wykonał numery z drugiej płyty "Cold Skin Obsession", która ukaże się w listopadzie. Nowe kawałki - bardziej kopiące w dupę, bardziej death metalowe. Wystarczy posłuchać "Blade Intimacy" czy "Perfect Form". Żeby było ciekawiej, Thy Disease zaserwował dwa covery. Oba diametralnie różne od siebie w swych oryginalnych wersjach, i oba zaskakujące w wykonaniu Thy Disease. Znany chyba dobrze szerszemu gronu odbiorców "Mohicanin" oraz "The Maelstorm Mephisto" Dimmu Borgir. Wyszło całkiem, całkiem nieźle. Zespół zmuszony był powtórzyć utwór "Cold", ponieważ gdy grali go za pierwszym razem Pepkowi poszła struna. Obserwując poczynania sceniczne Thy Disease na przestrzeni minionego 2,5 roku, stwierdzam śmiało, iż band ten wypada na żywca naprawdę coraz lepiej. Udany i miły dla oka i ucha koncert.

    Po koncercie krakowskiego sekstetu, deski sceny TVP zajął pierwszy z zespołów uczestniczących w tej niewątpliwie masakrującej trasie. Decapitated wyszedł, przypierdolił i zeszedł. Osiem kawałków, zarówno poleciały i te z jedynki jak i z dwójki, z czego przy "Spheres Of Madness" był największy młyn chyba... W ogóle, Decapitated zaczął grać i ludzie dostali olśnienia i zacząli czynnie uprawiać heading przy wtórze death metalu. Wszystko ok, tylko Sauron po pierwszym kawałku zakomunikował, że ma problemy z gardłem. Fakt, gdy zapowiadał było to słychać, ale gdy grają, gość ryczy jak silnik najdroższego Zetora. Decapitated na scenie... normalnie jak to oni, tak jak zwykle - mielenie na całego, bez odpoczynku. Na koniec prawdziwy rarytas w postaci "Suffer The Children" Napalm Death !!! W wykonaniu Decapitated równie miażdzący jak i w oryginale....

    Krisiun dopieszczał swoje instrumentarium przez dłuższą chwilę. Ale nie kazali czekać na siebie znów tak długo, hehe..Zaczęli grać i polała się krew z dupy po prostu. Na Krisiun nieporównywalnie większy luz pod sceną, zdecydowanie mniej ludzi. Z dwóch powodów - na Decapitated dali z siebie wszystko, na Krisiun odpoczywali aby na Vader mieć znów siły. A dwa, jakiś koleś wpadł w trans, albo był po raz pierwszy na koncercie, zaczął wymachiwać rękami i nogami... Raz udawał że pływa, kiedy indziej że sra, a innym razem, gość tańczył satanicznego krakowiaka. Co lepsze, koleś przypominający fana core'owej muzy, miał pomalowane na czarno paznokcie hehe.... I w zasadzie gość doprowadził do tego, że na Krisiun on tylko szalał. Cóż, niektórzy potrzebują sali na 250 osób tylko dla siebie...To taka mała dygresja. Krisiun rozpętał prawdziwe piekło. Brazylijskie diabły w całej okazałości. Brzmienie intensywne, na maxa brutalne. Także łojili z osiem, może dziewięć bluźnierczych pieśni, ze swoich trzech ostatnich płyt (nie było niczego z jedynki). Ci goście to po prostu roboty. Grają i ich nie obchodzi ile osób reaguje na muzykę Krisiun i ich ogląda. Grają i koniec. Alex Camargo cały czas rzucał teksty, że siejemy armageddon, jesteście świetni, bez was gówno znaczymy, i kontynuujmy walkę przeciwko chrześcijaństwu. Krisiun to formacja do bólu oddana death metalowi. Nie ma kompromisów, przez tych trzech braciszków przamawia muzyka wespół z antychrześcijańskim przesłaniem. Szczerze mówiąc, obawiałem się trochę, że stopy na żywo mogą celowo zabrzmieć tak gównianie jak na ostatniej płycie Krisiun, ale na szczęście mięsisty sound gitary Moysesa był bardziej wysunięty na pierwszy plan. Tak więc "Dawn Of Flagellation" czy "Ageless Venomous" zabrzmiały cholernie intensywnie. A "Soul Devourer" czy "Hatred Inherit" to już był prawdziwy walec. Czułem się, jakbym dostał siekierą w łeb, hehe... Godzinne piekło jakie zgotowała Krystyna minęło w oka mgnieniu i aż chciało się więcej tej diabelskiej siary. Brazylijskie trio pokazało kto tu rządzi i jak należy przekazać brutalny death metal. Koncert rewelacyjny, i na pewno lepszy sto razy niż przykładowo na katowickim Thrash'em All 2001, kiedy to dane było mi widzieć Krisiun w akcji, i wówczas wrażenia były średnie. W przeciwieństwie do krakowskiego gigu, wtedy rok temu nie zachwycili.... Ale z drugiej strony co się dziwić... tam grali w Mega Cipie, a tu w profesjonalnym studiu telewizyjnym...

    Ok, nadeszła pora na Vader, który spełniał rolę headlinera na całym tour. Chciałbym aby Vader w końcu urozmaicił jakoś swój repertuar koncertowy, dodając inne numery. Przecież tyle tego mają. Kurwa, nie zrozumię czemu Vader nie gra od jakiegoś czasu (kilku lat..) tak genialnych kawałków jak "An Act Of Darkness", "The Final Massacre" czy "Revolt". Albo czemu nie dodadzą jakiego coveru, żeby było ciekawiej - "I Feel You". A tymczasem, zestaw koncertowy taki sam jak na Revelations Tour. Tylko, że było ich o cztery bodajże mniej. Wiadomo, poleciały krótkie petardy w postaci "Wings", "Carnal", "Torch Of War" czy "Xeper". Na szczęście nie zabrakło też klasyków - "Silent Empire", "Breath Of Centuries" i "Sothis". W pewnym momencie poleciało intro rozpoczynające singlowy "Angel Of Death". A tu nic... Grają "Revelation Of Black Moses". Na zakończenie koncertu, bis w postaci "Rainning Blood". Introdukcja z Omena i dobranoc państwu. Przyjęcie, jak to z Vaderem bywa, było bardzo dobre. Peter dodatkowo przemawiał podniosłym tonem, zachęcając, a nawet podjudzając ludzi aby robili większą masakrę. I udało się. Fajny koncert, ale zdecydowanie lepiej Vader zagrał na czerwcowym Revelations Tour.. A ja się pytam, gdzie "Blood Of Kingu", gdzie "Dark Age"?!...

    Cała death metalowa orgia przebiegła bardzo sprawnie, bez większych problemów. Tutaj hasło, że 'koncert będzie trwał do 5 godzin' sprawdziło się. Każdy grał po godzinie zegarowej, do tego jeszcze przerwy. Łącznie, trochę ponad pięć. Według mnie, każdy z czterech rytuałów był bez cienia wątpliwości satysfakcjonujący. Najbardziej zniszczył Krisiun. Także chłopaki z Thy Disease i Decapitated zagrali fajne koncerty. Vader również, ale za głośno chodziła wajha Petera, zaś za cicho był wokal. Ale generalnie w porządku. Anti-human death metal manifesto !!!