Testament, Hunter, Neolithic, Doom Society, Hedfirst; 5.08.2003 Warszawa, Proxima
Data dodania 2003-08-12Dodał Tomash & PiotrekŚrodek wyjątkowo upalnych wakacji nie jest raczej zbyt sprzyjającym okresem dla koncertowych rozkoszy. Wiadomo - letnie festy u sąsiadów, wylegiwanie się do góry dupą na słonecznych plażach w
asyście całodobowego dystrybutora płynnego chmielu, lodów Bambino i niezliczonej ilości opalonych ciał odsuwa gdzieś metalową duszę na drugi plan. Tylko prawdziwi, którzy nie wyjechali w tym turnusie na kolonie letnie zawitali 5 sierpnia pod warszawską Proximę, aby przywitać legendę amerykańskiego thrash metalu - Testament. Start o 18.00 !
To już druga godzina czekania przed klubem; nogi włażą w dupę, i trzeba zrobić kolejny spacer do sklepu z piwem. Można by pomyśleć, że to jakiś open air lub wielki piknik na trawie. Widać po ludziach, że gasną w nich już nadzieje na koncert Testament. Praktycznie nikt nic nie wie i ma nadzieję, że jednak koncert się odbędzie. Rezygnacja i znowu nadzieja. 3 godziny po planowanym rozpoczęciu koncertu coś się w końcu rusza. A jednak koncert się odbędzie !
Kiedy w końcu dostaliśmy się do środka na scenie grał już Hedfirst. Właśnie ich występu byliśmy najbardziej ciekawi z całego zestawu supportów. Lecz na tym niestety się skończyło, bo właśnie kończyli swój występ rewelacyjnym "Davidian" z kultowej jedynki Machine Head! Wspaniałe zakończenie i niezła reakcja publiki. Opinie jakie krążyły przy barze, stolikach i pisuarze były bardzo przychylne zespołowi.
Chwilę potem na scenie pojawiły się zupełnie nie znane twarze... z zespołu, który supportował na trasce Testament, a był nim amerykańskiego ponoć pochodzenia band Doom Society. Żywiołu na scenie nie można im odmówić, ale taki thrash, w którym najebane jest gej - metalu nie przekona nas do grobowej deski. Dobry, thrashowy fundament muzyki tego zespołu pierdolił po prostu wokal kolesia i melodyjne heavy zapędy. Lepiej zdecydować się na jedno i konkretnie grzać, a nie babrać się w mixturze dwóch środków wyrazu których połączenie nie daje najlepszych efektów. Na żywo był to krok od katastrofy, może lepiej jest na płycie. Sam występ spotkał się z chłodnym przyjęciem ze strony maniacs.
Neolithic, przez skromnie reprezentowaną "redakcję" MM został niestety lekko pokrzywdzony :-) Opuściliśmy salę na jakiś czas w celu spoczynku, wypróbowania twardości schodków i odetchnięcia przed następna porcją muzyki.
Hunter to zespół, którego obecny obraz muzyczny zupełnie do nas nie trafia.... Kiedy Tomash spacerował po klubie manifestując zgorszenie ich muzyką, Piotrek twardo stał na nogach i obserwował co się dzieje na scenie. Wniosek: Hunter to bardzo żywiołowy zespół z dziwnym wokalem, miejscami jakby zupełnie nie pasującym do struktur ich kawałków. Widać świetne zgranie, zrozumienie na scenie i wypracowane już zachowanie sceniczne. Publika mimo, że już zmęczona, śpiąca i zdenerwowana opóźnieniem, świetnie się bawiła przy niektórych numerach. Z tyłu dało się także słyszeć inne opinie o zespole streszczone w kilku słowach typu: "spierdalać", "wypierdalać" itp. Irytacja fanów sięgała zenitu, bo było już grubo po planowanym zakończeniu koncertu, pociągi pouciekały, a sklepy nocne szykowały się do przerwy. Hunter skończył grać i na scenie szybko pojawili się techniczni Testament...
Tuż przed północą zgasły światła i na scenie Proximy pojawili się wreszcie muzycy Testament!!! Zaczęło się thrashowe misterium! Pierwsze co uderzyło w uszy to kolosalna różnica w brzmieniu. Supportujące zespoły można powiedzieć, że brzęczały przy Testament, który zabrzmiał kurewsko ciężko, masywnie i w zupełności czyściutko! Po prostu solidny kop w mordę, blast po całym klubie. Testament zagrał przekrojowo przez całą Testamentografię - raz starsze, raz nowsze rzeczy. Ze sceny poleciało m.in. "Practice What You Preach", "Electric Crown", "Into The Pit", "Trial By Fire", Alone In The Dark", "Low" (na kolana !), "D.N.R" czy "True Believer". W sumie zagrali gdzieś około 14 utworów! Zestaw bardzo dobry, choć zabrakło kilku killerów z trzech ostatnich płyt. Testament na scenie to żywy wulkan energii, moshing, szaleństwo na deskach i niepowtarzalna charyzma Chucka, który zaprezentował się tym razem ze 'swoimi' nowymi warkoczykami (znanymi dotychczas z fotek :-)). Publika, pomimo, że z każdym kolejnym numerem była bardziej zjebana, nie poddała się i sprawiła Testament świetne przyjęcie! Koncert dobiegł końca kwadrans po godzinie pierwszej nad ranem dnia 6 sierpnia i bez wątpienia był wspaniałym doświadczeniem, które na lata człek zapewne zapamięta. Rewelacyjne szoł! Pozostaje czekać na nową płytę i do szczęścia już niczego nie będzie brakowało!
galeria zdjęć z koncertu:
www.masterful.art.pl/galeria.php?rodzaj=zdjecia&katalog=testament#galeria